poniedziałek, 31 grudnia 2012

Happy New Year !! ;3

Hej. <3
Cieszycie się na nowy rok ? xx
Ja bardzo !! :)

Chciałabym wam życzyć szczęśliwego nowego roku, sylwestra z dużą ilością alkoholu (tylko dla pełnoletnich xd) oraz sukcesów i zdrowia, żeby nic was nie ominęło !! :-***

Życzy ιяιѕн ℓєρяє¢нαυη .♥ 
Lol. Kocham was wszystkich ! Dzięki za ten wspaniały rok !!! :P

piątek, 28 grudnia 2012

14. Planning weekend and hardly...






-Joe nie ma w sobie ni krztyny sprawiedliwości, mówię ci, że go w końcu ogram. - mówił dziadek oglądając telewizję. Taa... Brakowało mi tego gadania. Lily bawiła się lalkami i klockami, babcia siedziała na fotelu bujanym patrząc w telewizor, dziadek wciąż gadał o tym pokerze, a ja dziergałam na drutach ubranka dla lalek mojej siostry. Tak nam mijał właśnie wieczór, później brałam prysznic i szłam z kubkiem kakałka do pokoju, uwalałam się na łóżku i włączałam laptopa, żeby pogadać ze znajomymi albo poczytać Twittera. Wszystko co robiłam było serio bez sensu.
   Nagle zadzwonił mój telefon. , który prawdopodobnie został w torbie i nawet nie wyjęłam go. Komórka leżała na segmencie kuchni , więc zbytnio długo jej nie szukałam, z czym często miałam problemy: gubiłam wiele rzeczy, a ze znalezieniem małych przedmiotów musiałam się nieźle napracować.
   Wyświetlił mi się Nialler. No brawo, ciekawe czego ode mnie chce. Odebrałam po jakimś czasie, by nie pokazywać mu, że jestem nie wiadomo jak zafascynowana tym, że dzwoni. Po prostu NIE.
-Hallo ?
-No wreszcie ! Co tak długo ?
-No wiesz, ja bardzo lubię swój dzwonek i nie jest to wcale "Stand Up", zmieniłam.
-Wszystko mi jedno. Spotkamy się jutro ?
-Jasne, w porządku, ale w jakim celu ?
-Nie przeżywasz już dzisiejszych wydarzeń ? - odpowiedział mi pytaniem. Westchnęłam głęboko.
-Oh, uwierz mi, przeżywam, tylko, że jeszcze mam na głowie kolejnego natręta, Aaron'a, taki jeden , chce ze mną znów chodzić , natomiast ja... A właściwie, pojęcia nie mam po co ja ci się zwierzam.
-Możesz mi przecież ufać.
-Niee... Wolę tak szybko się z tobą nie zaprzyjaźniać, bo za szybko się wszystko potoczy i zaraz w łóżku wylądujemy.
-Z tobą to ja mógłbym teraz. - zaśmiał się, a ja tylko uśmiechnęłam się do słuchawki i zagryzłam niecierpliwie dolną wargę - Mówiłaś, że masz młodszą siostrę, więc pomyślałem sobie, czy by nie zabrać was do wesołego miasteczka, podoba ci się ten pomysł ? - w sumie , to miłe, że chce zabrać mnie i Lily do parku rozrywki, poza tym, Liliana ubóstwia One Direction w tym Niallera i Liama w szczególności, więc czemu nie? Zadręczy go, śmiesznie będzie. Ale będzie ubaw z Horana. Co nie miara !
-Jasne, tylko spytam siostry.
-Czekam.
Nawet nie myślałam, by zakrywać słuchawkę.
-Hej Lily, Niall pyta, czy nie pójdziemy z nim jutro do wesołego miasteczka, zgadzasz się ?
-Niall? Niall??!! Hm... Dobla !! Dobla !!! - zapiszczała - Tori!! Zobaczę Nialla !! Aaa !! - wstała i zaczęła ciągać babcię za spódnicę, to znów biegać po pokoju jak psychiczna - jak to dzieci.
-Słyszałeś te piski ? Znaczy, że się zgadza. - powiedziałam z powrotem do telefonu.
-Urocza. Świetnie, zapamiętałem twój ades, będę o jedenastej.
-Nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się znów lekko - Na razie !
-No pa. - rozłączyłam się i włożyłam mojego cegłę-IPhone do kieszeni kurteczki.
  Czyli na jutro zapowiada się wspaniały dzień - Niall długo nie wytrzyma nerwowo z Lily, wiem, doświadczyłam, no ale cóż - dawno nie byłam w Cornell Condrad Centre, podobno jest tam fajnie.
-Babciu, Nialler chce zabrać mnie i Lilianę jutro do do wesołego miasteczka.
-Wspaniale.. Już się właśnie dowiedziałam. Oby pogoda dopisała.
-Będzie śmiesznie, mała ich kocha, choć sama nie rozumie tych piosenek, a co do pogody...
-A właśnie, że rozumiem !! - przerwała dziewczynka i uderzyła mnie lekko w ramię. Zaśmiałam się i uciekłam do pokoju.
  Później i tak musiałam ją wykąpać i przeczytać na dobranoc bajkę.
Położyłam się około godziny 2.00 w nocy, nawet nie chciało mi się grać i pisać piosenek, wszystkiego mi się odechciało.
  Zasnęłam bardzo szybko, co było u mnie normalne. Wystarczy, że zamknę oczy i śpię. Zabawne, nie?

***Rankiem***

-Tori ! Wstawaj !! Wstawaj !! - usłyszałam nad uchem dziecinny głosik. Otworzyłam ledwo co oczy jak Lily wsadziła mi na głowę kota.
-Co ty mu robisz ? - spytałam zdenerwowana - Zabieraj tego kota, jeszcze tu go nie było, co ty taka szybka?
-Cornell Condrad Centre !
-O jedenastej , siostro, a jest - spojrzałam na zegarek w telefonie - Wpół do dziewiątej !
-No to co ? I tak godzinę będziesz się malować. - usiadłam i spojrzałam na nią pytająco.
-Nie bądź taka mądra, sama w piżamie jesteś .
-Wstawaj ! Wstawaj ! Bo ci przyniosę mysz z piwnicy.
-To idź, boisz się naszego szczura , więc co by było z myszą.
-Tolii... Plose, oddam ci swojego ptysia.
Zrozumiałam teraz, jak mojej siostrze zależało na tym, że spotka 1/5 1D  i że pójdzie do wesołego miasteczka, ostatnio była rok temu.. Ojej i jeszcze ten ptyś.
-Niee... Nie chcę twojego ptysia, leć wybierz sobie ubranka, a ja już wstaję i idę się myć. A gdzie babcia?
-Pojechała przecież zająć się Caraghiem (pub) , zapomniałaś ?
-Niee... Dziadek pewnie u wujka Joe.
-Dzisiaj nie, dzisiaj żniwa.
-No tak . - westchnęłam i wstałam. Dziewczyna pobiegła do swojego różowego pokoiku, a ja otworzyłam szafę. Musiałam coś wygrzebać, dobrałam sobie dosyć fajny kostiumik, czyli to <klik>.
  Szybko wzięłam prysznic, po czym przebrałam się i włosy wyprostowałam. Nałożyłam jeszcze lekki make-up, nie obeszło się bez podkłady, by móc zakryć piegi. Oprócz tego, że naturalnie jestem ruda, nienawidziłam swojej piegowatej części twarzy. No ale peszek, nie każdy rodzi się taki jaki chce.
  Do pokoju znów wbiegła Lily ubrana schludnie w różowiutką sukienkę i sandałki.
-A plecaczek wzięłaś ?
-Na co mi ?
-A soczek i lalkę gdzie włożysz ?
-No tak, ty masz torbę !
-Ale ja ci nie będę nosiła, soczek wezmę, ale lalę będziesz nosić.
-Hm.. Dobra.
Założyłam okulary na głowę, po czym zeszłam na dół. Musiałam zrobić śniadanko, tak zwany u nas Ulster Fry.

**

-To co zjemy, małpeczko ? - spytałam i otworzyłam lodówkę - Tosty, naleśniki, jajka, kiełbaski, barm brack z dżemem (taki słodki, irlandzki chlebek) ?
-Jajka i barm brack.
Bez słowa zabrałam się za patelnię i rozpaliłam na ogniu. Wyjęłam składniki , na rozgrzanym metalu skwierczał już olej. Usmażyłam nam pyszne jaja sadzone, barm brack z dżemem truskawkowym i szklankę dobrego soku z żurawiny. Tak, wiem, jesteśmy dziwnie, ale to Irlandia - same specjały. Rzadziej jak Angole pijemy samą herbatę - zdarzy się.
  Kiedy byłyśmy już gotowe wzięłam do ręki torbę, zdzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a na powitanie przybysza pobiegł Maroon I , mój pies (buldog francuski). We framudze zobaczyłam blondasa w czapce celtyków. Koleś wie co dobre.
-Hej.. - powiedział i pogłaskał Maroona , który całego już go obślinił. Wzięłam od niego pupila.
-Przepraszam cię za niego. On i maniery.
-Nic się nie stało, mój też się ślini ze szczęścia.
-Masz psa ?
-Owszem, ale u rodziców w Mullingar.
-Rozumiem. Czekaj, dam ci chusteczkę, się wytrzesz. - wyciągnęłam serwetkę z kartonika i wyzbierałam ślinę mojego psiaka z jego bluzki - No, teraz wyglądasz jak człowiek.
-Dzięki.
-Lily, Niall przysz... - nie dokończyłam, bo ona mi wparowała do korytarza i rzuciła na Niall'a. Wziął ją na ręce, a ona zaczęła bawić się kosmykami jego blond włosów.
-Co tam, mała ? - spytał.
-Dobrze, a co ?
-Cieszysz się, że idziemy do wesołego miasteczka ?
-Bardzio ! Idziemy ?
-Idziemy.
-Jeszcze siusiu przed wyjściem. - upomniałam ją.

**Piętnaście minut później***

Niall co chwilę zabierał Lily na jakieś kolejki i resztę atrakcji. Umęczyła go, ale on nawet tego nie okazywał. Po godzinie zabawy usiedliśmy na ławce, Nialler kupił nam frytki z octem (heheszky - Ola wie o co chodzi), a sam sobie wielkiego hamburgera. Nie musiał za mnie płacić , ale ten jak się uprze to nie ma zlituj się. Jak każdy koleś, który chce mi zaimponować, nie twierdzę oczywiście, że on chce, ale...Tak to wygląda lub po prostu stara się być miły. Ja nie jestem dla niego miła, no... Czasem mam gorsze dni.
-Daj malutka, otworzę ci. - powiedział Horan i odkręcił mojej siostrze sok, to samo zrobił z moją butelką. Nałożył na nos ciemne oksy i zaczął jeść co swoje. Ja powoli zajadałam się fryteczkami.
-Czy wy jesteście parą ? - spytała nagle Liliana. Na te słowa aż zakrztusiłam się colą. Niall poklepał mnie po plecach, ale odtrąciłam jego dłoń.
-Nie jesteśmy, małolato, co ty w ogóle opowiadasz? Ja i Niall? Nigdy !
Na te słowa Nialler lekko spochmurniał . Nie chciałam sprawiać mu przykrości, ale tak jakoś wyszło. Inna reakcja byłaby dziwna. Nie chcę robić mu nadziei.
-Ojć... - pisnęła tylko dziewczynka widząc minę Irlandczyka - Nie przejmuj się, ja mogę być twoją dziewczyną.
Zrobiłam facepalm i myślałam że pęknę ze śmiechu i jednocześnie wstydu.
  Dokończyłam swoją porcję i schowałam rzeczy Lily do jej SuperRóżowego plecaka. Wyrzuciłam jeszcze śmieci do kosza i wsunęłam ciemnie okulary na nos.
  Przez chwilę szliśmy w ciszy.
-Idziemy na diabelski młyn ? - rzucił nagle Niall. Pomyślałam, że to do Lily, więc zignorowałam - Hallo... Słyszysz? Ziemia do Tori ! - stanęłam i zdjęłam okulary.
-Co ? - byłam zamyślona.
-Diabelski młyn, a szkrab pójdzie na ciuchcię.
-Nie, dzięki, nie mam ochoty.
-No tak, ze mną nie masz ochoty, ale z Harrym albo Zaynem byś poszła.
-Ej ej, Zayn i Harry to tylko moi przyjaciele, zupełnie jak ty, o co ci chodzi ?
-O nic. Jesteś uparta.
Przewróciłam oczyma.
-Uparty to jesteś ty.
-Ee tam, bez przesady. To idziesz ?
-Zamknij się, Niall.
-Prosiłem.
-Dobra, pójdę tam z Tobą, ale jak się zatrzyma w górze nie ręczę za siebie.

  Jak chciał, tak zrobiliśmy. Mam nadzieję, że idioci nas nie zatrzymają na samej górze udawając że coś im szwankuje. Jechaliśmy powoli oglądając widoki. Irlandia z lotu ptaka była jeszcze piękniejsza. Gdy tak niemimowolnie zachwycałam się krajobrazem karuzela stanęła. Nie no perfidne żarty ! Wystraszyłam się i niechcący złapałam jego dłoń. Uświadomił mi to swoim głupim uśmieszkiem , więc szybko ją puściłam.
-No to utknęliśmy tu. - mruknął cicho. Spiorunowałam go wzrokiem. Mnie nie było do radości.
-Serio ?! - spytałam z ironią w głosie. Moja wypowiedź nie miała konkretnego adresata. Zawsze tak reagowałam, gdy mogłam po prostu powiedzieć: "WTF?!" lub "Boże, specjalnie sobie ze mnie jaja robisz i się śmiejesz !!" .
-Chyba. - spojrzałam na niego przerażonym wzrokiem. W jego niebieskich oczach wręcz się iskrzyło.
-Ależ masz wielkie oczy. - stwierdził - Ku***wa , ty wiedziałaś że tu tak wysoko ?
-Niall, to nie jest śmieszne.
-Dla mnie tak.
-Przestań.
-Ale z czym ?
-Z tym swoimi gierkami.
-Pokazać ci prawdziwą gierkę ? - teraz jego się przestraszyłam. Zamknął oczy i powoli się do mnie zbliżył. Jeszcze chwila i...

_________________________________________________________________________
Jak myślicie, co dalej ? Przepraszam, że tyle musieliście czekać, ale stare kości - pisać sie nie chce, ale jak jest wena i natchnienie to od razu inna gatka. Nareszcie długi, 14 rozdział !! .<3
+ zapraszam na cudnego bloga . Love Story koleżanki o One Direction, mam nadzieję, że skoro mi się spodobał to i wam się spodoba !! Ciepło zapraszam !! .xd http://summer-love-opowiadanie-one-direction.blogspot.com/

piątek, 7 grudnia 2012

13. Easy situation

Postać poboczna:

Aaron Fisher 

Szłam parkiem w stronę domu cała w dreszczach. Stres wziął mnie całą, oczywiście Niall jeszcze mnie gonił, ale wydaje mi się że go zgubiłam - nie wiem, nie oglądałam się za siebie. 
-Stój... - usłyszałam czyjś głos. Znałam ten głos, jednak nie był to Horan. Chłopak zatrzymał mnie. 
-No co ?! - spytałam zbulwersowana.. Aaron, mój pierwszy były chłopak, chodziłam z nim przez jakiś tydzień ! To jak nic. 
-Nie wiedziałem, że tak szybko uciekniesz od tych pedałków. - zakpił. Uśmiechnęłam się cokolwiek sztucznie, tak z dezaprobatą, by nie dać mu tej satysfakcji, że mnie bawi, bo było inaczej. 
-Po pierwsze: pedałkiem to jesteś ty, po drugie: przyjechałam tu tylko na parę dni, do Pattie, dziadków i... Deklana oraz reszty znajomych, więc wybacz, ale wracam niedługo. 
-Ja pedałem ? W końcu z tobą byłem.
-Bo nie potrafiłam ci odmówić, z każdym dniem byłeś... Hm... - wzięłam duży wdech - Bardziej nieznośny. 
-Za to ty nadal jesteś gorącym kąskiem...
-Nie pozwalaj sobie. 
-Bo?
-Bo ci przywalę. 
-Ty ? Taka drobna kruszyna ? 
-Następny. - prychnęłam - Deklan ze mną zerwał , zadowolony jesteś ? 
-Owszem, więc... Możemy znów się zejść. Ty i ja. 
-Nie to miałam na myśli, tylko cię informuję. A teraz alivederci. - chciałam odejść, ale on znów mnie złapał za ramię. 
-Co jeszcze ? 
-Co ty taka zła ? - odpowiedział mi pytaniem. Westchnęłam głęboko. 
-Dopiero co dowiedziałam się, że Deklan i Holly są razem ! Głuchy ? 
-Nie mówiłaś, że to przez niego. 
-To teraz już wiesz. 
-W takim razie ja jestem dostępny, nadal, Emma i ja już nie jesteśmy razem, jak chcesz, mogę z nim o tym pogadać. 
-Nie ma tu już nic do gadania, jest jak jest. Ty i ja... Różnimy się - ty słuchasz metalu, heavy metalu, a ja pop i rock, to inna bajka.
-Ale żeś dowaliła...! Przemyśl to, mam nowe glany.
-Nie lecę na twoje glany, wróż że normalne adidasy, a nie tylko sobie obtarcia robisz. 
-Tak mi wygodniej. 
-Nieważne, zdejmij tego kolczyka w wardze i zmień buty, to pogadamy... 
-Czyli jednak mam szansę ? 
-Możliwe, jeszcze nic nie zasugerowałam. Żegnam cię satanisto. - ruszyłam przed siebie i jeszcze usłyszałam jak Aaron woła za mną: "Ale ja jestem chrześcijanem!", ale to było już serio mało ważne. 

*****

Wparowałam do domu jak gdyby nigdy nic i spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. 17.45, teraz miałam zadzwonić do taty. Chciałam normalnie, spokojnie sobie wejść do góry, jak babcia za mną zawołała...
-Tori !
Osz kurde...
-Tak babciu? - spytałam najmilej jak się tylko da.
-Pójdziesz po dziadka do wujka Joe, zasiedział się, a zaraz będzie kolacja.
-Ale dlaczego akurat ja ?
-Bo ja muszę zrobić pranie i przygotować tę nieszczęsną wieczerzę. 
-Babciu, ja muszę do taty zadzwonić.
-Wnuczuś, to ci zajmie pięć minut, wujek Joe przecież mieszka przecznicę stąd, nie odbiera telefonu, więc jak mam się z nim porozumieć ? Bynajmniej nie telepatycznie.
Dziadek i jego słuch. - pomyślałam i z powrotem wyszłam z domku. Ruszyłam do wujka Joe, mieszkał na Letterdone Street 23 (nawet szczegóły się liczą). Wujek, najstarszy żyjący brat mojej babci to wielki karciarz, mieszkał ze swoją żoną, moją, dobrą ciotką Mariel w małym, czerwonym domku z pasiastą skrzynką na listy, obok którego rosłe, delikatne bzy. Typowe... Zwykle dziadek jak już gra w tego pokera, to nie idzie go odciągnąć, chodzi o pieniądze, duże pieniądze o której grają już dobre 10 lat. Zapukałam do żółciutkich drzwi, były takie neonowe, że za każdym razem dostawałam oczopląsu. 
-Ooo... Co za miła niespodzianka Tori ! - wykrzyczała ciotka swoim piskliwym głosem.
-Ciociu,  byłam u ciebie tydzień temu w piątek, jeszcze zanim tata mi powiedział, że przeprowadzamy się do Londynu.. Zupełnie przed dniem kiedy jechałam na koncert.
-Ten twój tata to zawsze wydziwiał. I co ? Dobrze ci się żyje ? 
-Średnio, mieszkamy jeszcze z tymi chłopcami z One Direction, przyjechałam tu z Niallem. - powiedziałam wchodząc do środka, przytulnego korytarzyka, na którego ścianach są liczne zdjęcia i portrety dzieci i każdego potomka rodziny. Naturalne w mojej pokręconej rodzinie. 

  Po godzinie jakoś oderwałam dziadka od kart, pożegnałam się z ciotką i wujkiem Joe, po czym oboje ruszyliśmy w drogę do domu.
-Wiesz dziadku, ja nadal nie wiem po co wy gracie w te karty, nie skończy się to nigdy.
-Kiedyś to zrozumiesz, Tori. Nie gramy tylko dla pieniędzy, tu też chodzi o sprawy rodzinne.
Zrobiłam minę typu wtf ?! .
-Dziadku, kochasz mnie? - spytałam.
-Co to za pytanie? Oczywiście, że cię kocham, ale cóż to ma do rzeczy?
-To nie gadaj głupot ! Jakie sprawy rodzinne? Gracie w tę grę już od czterdziestu lat ! Dziadku, poker na pieniądze dawno wyszedł z mody.
-Może i masz rację, ale ja nie spocznę póki nie wygram, przepraszam skarbie, ale to naprawdę dla mnie ważne.
-Ahh... - westchnęłam tylko i ruszyłam dalej z dziadkiem pod ramię. Był to mężczyzna w sile wieku, lecz bardzo kościsty i energiczny jak na starszego człowieka. Miał siłę na wszystko, czasami chorował na serce, zupełnie jak ja, jednak on nadal twierdził, że wszystko z nim dobrze. I na pokerze się skończyło. Niestety, ale ludzie już po jakimś czasie zdają sobie sprawę z tego, że życie nie ma dla nich przygotowanego lepszego losu i robią to co ich zdaniem jest już niekorzystne. Przenoszą się na inne śmieci, tak samo będzie ze mną, wiem to dobrze. Bo co z tego, że będę do czasu mieszkać i żyć pod jednym dachem z piątką chłopców i tatą, z którym prawie nie mam kontaktu? Nic i tak to mi nic nie da. Na razie nie jestem hejtowana przez ich fanki, bo nikt póki co nie wie, że z nimi mieszkam, ale zaraz pewnie wszystko zacznie się komplikować, Niall'a i mnie pewnie na tym lotnisku razem widzieli, więc... Sami wiecie, plotki roznoszą się szybko. 


__________________________________________________________
Hej. Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale net mi się schrzanił i trochę musiałam poczekać zanim  go naprawią. No ale macie wreszcie piękny i długi rozdział. <3 CZYTAŁAM WSZYSTKIE KOMENTARZE i BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE TAK WAM ZALEŻY NA DALSZYM BIEGU WYDARZEŃ. Tylko że teraz jestem rozerwana, nie wiem co mam zrobić. Jedni piszą - niech będzie z Harrym, inni że z Niallem i pojęcia nie mam co począć. Zrobię to tak jak w demokratycznym kraju: przeprowadzę ankietę i niech największy głos ludu zdecyduje. <3

sobota, 24 listopada 2012

12. Bad boys aren't nice

Kiedy tylko podeszłam bliżej niemalże oniemiałam. Miałam ochotę zabić ją w moich myślach, co oczywiście robiłam z każdą minutą brutalniej jak na to patrzyłam. Podejrzenia, emocje, wszystko zebrało się w jedną całość. Pocałowali się, blondyna się wczuła, a ja? Ja miałam ochotę ryczeć.
-Co ty wyprawiasz? Pogrzało do reszty ? - spytałam zawiedziona i wściekła jednocześnie wymachując rękami na wszystkie strony. Chłopak od razu od niej się odczepił. Była to Holly Scally, moja dobra koleżanka, była koleżanka teraz ! Nie rozumiem czemu. Nie dziwię się, że Niall z nią zerwał, ale z tego co wiem o karierę chodziło, więc... Równie dobrze mogło chodzić o nią.
-Tori?
-Nie, święty Mikołaj ! Weź mi mów lepiej co tu jest grane.
-Aa... Tak, z nami koniec, jesteś zwykłą tapeciarą i dziwką, a ja i Holly jesteśmy razem od... Tygodnia? Tak, od tygodnia.
-Ja ? Tapeciarą? Spójrz lepiej na Emmę Waterdone, to zmienisz zdanie.
-No dobra, może tapeciarą nie, ale to drugie to racja... To co między nami było się skończyło.
-A kto tweetował do mnie, że tęskni i chce się spotkać?
-Tori, to ja pisałam, żebyś przyjechała i zobaczyła że życie to nie bajka, Deklan woli mnie, od kiedy wyjechałaś zbliżyliśmy się do siebie.
-Niee... Ty chyba sobie jaja robisz Deklan. - powiedziałam wskazując na Holly.
-Nie robię, nie chcę cię - jesteś zbyt głupia żeby z tobą być. Nikt nie chciałby, nawet Dave mówił że niezła z ciebie sztuka, smakowity kąsek, ale charakter... Nie wchodzi w rachubę.
-A co ten twój walnięty koleżka wie, może nie jestem idealna, ale ze mną byłeś, dlaczego? Żeby zaliczyć w łóżku i zapisać w życiorysie? Zabawne.
-Spaliśmy jeden raz.
-Mniejsza o to ! Zdradziłeś mnie tak perfidnie, że... Nie mam siły na ciebie.
-Nie tłumacz się, oboje dobrze wiemy, że jesteś po czarnej stronie mocy.
-Jakim ty językiem do mnie mówisz? Bajek za dużo się naoglądałeś?
-Nie, mówię ci jaka jesteś. Jesteś po prostu płytka.
-No nie, teraz to dowaliłeś kolego. Ja płytka ? Spójrz na Holly, głupia blondynka która na oczy nie wie co to płyn do demakijażu, bo z tą gładzią szpachlową pewnie śpi. W firmie budowlanej się zatrudniłaś?
-Lepiej licz się ze słowami chudzielcu.
-No nie, zaraz ją chyba uderzę.
-Ty? Taka malutka, drobniutka istotka? - Deklan zaczął ćwiczyć idiotę.
-Co ty ćwiczysz ? Proszę cię... - złapałam go za rękę, ale on wstał i pchnął mnie na ziemię.
-Czego ty ode mnie oczekujesz? Nie masz na co czekać.
-Tori, nic ci nie jest ? - usłyszałam i się rozpłakałam. Nawet się nie odwróciłam by zobaczyć kto do mnie mówi. Podniosłam się i wytrzepałam kolana z ziemi. Przede mną jakimś cudem stał Niall.
-Jakież miłe spotkanie. - mruknął do Holly.
-Kim jesteś? Aaa... Ta gwiazdorzyna, która wstyd przynosi ojczyźnie i w dodatku zraniła Holly? Śmiesz się jeszcze pokazywać?
-Miałem powody, koleś, a ten kto zadziera z Tori zadziera ze mną. Zaraz ja ci odrobię dupę.
-Uu... Już się boję.
-Sam chciałeś.
Nim się obejrzałam Niall przywalił mu prosto w zęby. Chłopak wypluł jednego zęba i upadł, ale z powrotem się podniósł.
-Banda idiotów. - mruknął i z Holly zwiali.
-Nic ci nie jest ? - spytał.
-Nie. - rzuciłam i poszłam w swoją stronę. Nie miałam zamiaru z nikim zostać - To nie jest twoja sprawa, tylko moja, rozumiesz? Weź się odczep.
-Tori, przecież cię w takim stanie nie zostawię.
-Bohater się znalazł. Mam dość kłopotów, nie dość że mój były chłopak chodzi z twoją ex, to jeszcze się wtrącasz. Co ty tu w ogóle robisz?
-Szedłem do domu moich dziadków, mieszkają w tych okolicach. No chyba obojętnie nie mogłem przejść, a obiecałem twojemu tacie że cię obronię, jak będzie taka potrzeba.
-Ale nie musiałeś pozbawiać go zęba !
-Sam się prosił. Posłuchaj mnie, chcę żeby ci było dobrze, bo bardzo cię lubię.
-Trudno. Weź mnie nie rozśmieszaj, lubisz mnie? Mnie nikt nie lubi jak to ujął Deklan.
-Na jakiej podstawie ? To, że masz swoje gorsze chwile jeszcze nic nie znaczy.
-Wszyscy mają mnie za nieudacznika, a ty mnie nie znasz. Mój dziadek, od strony mamy, który ma jakieś 80 lat, jeździ na wózku, były komandos w Rosji, ma chore, bez czucia nogi, jest zarośnięty jak Neandertal i chudy, bodajże kościsty, któremu zawsze pomagałam, nazwał mnie kiedyś nieudacznikiem. Pewnie gdybym skoczyła z mostu i przeżyła, on by stwierdził że zepsułam całe samobójstwo, zawsze będę dla niego nikim.
-Przykro mi, ale dobrze wiesz, że starzy ludzie różne rzeczy mówią.
-Ale on może i ma swoje lata, ale jeszcze nie zgłupiał.
-Uwierz mi, wiem co mówię.
-Własnie, że nie wiesz. Weź idź w swoją stronę. - ominęłam go i ruszyłam z powrotem do domu. Nie miałam ochoty na nic. Po prostu to wszystko mnie przerastało.


__________________________________________________________
I jak rozdział kochani? Liczę na trochę komów. Pierwszy raz miałam wenę ! Mega ;-*

sobota, 17 listopada 2012

11. Home

Hahahahhah Nialler .♥




       Po długiej podróży do miejsca mojego pierwszego zamelodowania, wreszcie bus dowiózł mnie na miejsce. Nie mieszkałam w wielkim domu, poza tym, nie mieliśmy nigdy za dużo pieniędzy, dopóki tata nie zaczął pracować dla chłopaków, gdy mama zmarła kompletnie się wszystko zatraciło, jedynie spadek, jaki otrzymaliśmy po mamie nas uratował. Musiałam się wynieść, im mniej ludzi tym lepiej - nie zrozumcie mnie źle, ja wiem, że moi dziadkowie nie mieli wysokiej emerytury, więc pewnie myśleli o tym, żebym się wyniosła do taty, przynajmniej tak mi się wydaje. A bilety na koncert, załatwiła nam mama Pattie. Więc sami widzicie, bieda i nic więcej. 
   Nasze mieszkanie, przytulna chatka z drewnianych, poziomych paneli, z tarasem i dużym podwórkiem. Pomalowany na niebiesko, okna białe. Może wydawał się być skromną chatą, to w rzeczywistości był ciepły i przytulny, w końcu, nie powiedziałam że wystrój jest beznadziejny, bo aranżacja była doskonała. Ej, mamy XXI wiek, a nie średniowiecze, Irlandia nie jest zacofana, jesteśmy tacy jak inni, tylko niektóre przypadki, takie jak ja, nie są bogate. Dziś, wszystko się zmieniło, tata pomaga opłacić mieszkanie i dziadkowie żyją jak zamożni, nic nam nie brak, oszczędzać nie trzeba - luksus.
-Więc tu mieszkasz ? - spytał Niall wyciągając moją dużą torbę Nike z bagażnika. 
-Jak widać, tak. No, to teraz widzisz, w jakiej biedzie mieszkałam.
-To nie jest żaden powód do wstydu, sam zanim zostałem sławny nie grzeszyłem bogactwem, byłem goły i niewesoły. 
-Nie wiedziałam.
-Owszem, wiedziałaś.
Miał rację, skłamałam. Wiedziałam że był takim samym człowiekiem jak ja, ale nie chciałam wyjść na głupka.
-To ja... Ja już pójdę. - powiedziałam biorąc od niego torbę. Pomachałam mu na do widzenia palcami, po czym ruszyłam po schodach do drzwi i zadzwoniłam do nich dzwonkiem. O dziwo, nikt nie otworzył pomimo mojego długiego czekania. Sprawdziłam, czy drzwi są otwarte. Rzeczywiście, rozwarłam je na ościerz i wparowałam do środka. 
-Hallo ? Jestem już ! Babciu! Dziadku ! Lily ! To ja, Tori ! - zawołałam na cały dom. I nic, cisza. Rozejrzałam się jeszcze dookoła, aż usłyszałam zbieganie ze schodów. Nie mógł być to nikt inny, jak moja młodsza, czteroletnia siostra Lily.
-Tooori ! - zawołała. Ukucnęłam i dziewczynka zarzuciła mi na szyję swoje chude ramionka.
-Cześć mała, powiedz mi, gdzie jest dziadek i babcia ? 
-Bapcia w ogrodzie, a dziadek u wujka Joe gla w kalty. 
-W porządku, a ty co sama robisz w domu ? Nie przyszła do ciebie pani Monic ? 
-Nie psysła dzisiaj, ale babcia powiedziała, żebym się bawiła w pokoju. 
-Dobrze, to chodźmy do babci. - wzięłam małą na ręce i przeszłam do ogrodu przez drzwi frontowe od kuchni. Lily miała rację, babcia jak zawsze pracowała tak ciężko jak się da, sadziła marchewki. 
-Babciu ! Wróciłam ! - zawołałam po raz kolejny. Odstawiłam siostrę na ziemię i ta pobiegła na huśtawkę.  Starsza kobieta gdy tylko mnie zauważyła zdjęła rękawiczki i stanęła na równe nogi.
-Tori, złotko, nie mówiłaś że wrócisz.
-No wiem, więc... Suprise, suprise ! - babcia mocno mnie przytuliła. 
-Jaka miła niespodzianka, ten twój tata wyciągnął cię do Londynu, a mogłaś zostać tutaj.
-Babciu, wiem jaką mamy sytuację funduszową, dobrze zdaję sobie sprawę, że nie mieliśmy za dużo pieniędzy na utrzymanie mieszkania, a teraz... Teraz tata dostał dobrą pracę, dobrze opłacalną, ba! bardzo dobrze opłacalną, ja czułam, że jestem zbędna w tym domu, im mniej ludzi tym mniej pieniędzy idzie na utrzymanie.
-Tori, jeśli czułaś się źle, mogłaś przyjść do nas i porozmawiać, to wcale nie ma znaczenia, u nas, teraz po przeprowadzce jesteś mile widziana w domu, zawsze i wszędzie. Nie wiem dlaczego myślałaś, że jesteś zbędna.
-Ja po prostu chciałam pomóc, ale... Teraz nawet mi się podoba w tym Londynie. Przyjechałam tu z taty podopiecznym, Niallem Horanem z One Direction, mieszkam jeszcze z pozostałą czwórką w jednym domu.
-Z tym Niallem Horanem, którego zdjęcia kiedyś rozwieszałaś po całym pokoju ?
Zagryzłam zęby.
-Tak, z tym. On ma tu dziadków, bo tak prawidłowo to pochodzi z Mullingar, a tu ma rodzinę i tak się złożyło, że tata jak zwykle panikuje, że pojechaliśmy razem. 
-Ahh, mojego syna nigdy nie nauczysz spokoju, no ale cóż, lepsza troska niż nic. 
-Dziadek, jak sądzę jest u wujka Joe.
-Tak, znów grają w tego nieszczęsnego pokera, zaczęli robić zakłady o pieniądze, coś czuję że wróci z pustym portfelem. - na te słowa zachichotałam. Babcia zawsze tak, jesli o dziadka chodzi - No dobrze, nie stójmy tu tak i chodź dam ci obiad.
-Babciu... Dobrze wiesz, jak to jest ze mną i jedzeniem. 
-Bez gadania, marsz do kuchni.
-Jakbym tatę słyszała... - mruknęłam będąc popychana do przodu przez babcię i jeszcze Lily pociągnęła za rękę. Cała babcia. 
     Po obiedzie, postanowiłam, iż jeszcze raz zadzwonię do Deklana i wszystko wyjaśnię. Siedząc tak na łóżku, wpatrywałam się w okno i czekałam aż odbierze. Nic. Obraził się na mnie ? Nie wiem co mam robić... Może czymś zaszłam mu za skórę, ale czym ? Nie miałam z nim kontaktu od tygodnia. To dziwne, wręcz podejrzane. 
   Zaczęłam działać, a nie czekać. Przebrałam się w czyste ubrania i wzięłam nogi za pas. Poszłam do niego, a co innego miałam zrobić. Gdy zmierzałam ku jego miejscu zamieszkania, dzielnica Qweenway ujrzałam dziwne widowisko. Był tam, ale obok niego siedziała jakaś dziewczyna. Blondynka, wyglądała zupełnie jak... (...) 
Tak, była to ona ! Ale miał u mnie przesrane ! 



___________________________________________________
Jak myślicie kim była ta dziewczyna ? Odpowiedz w komach, rozdział bd jutro ;-***
See ya. .<33 
+ jeśli chcecie, żeby blog przetrwał, a tym bardziej moja wena twórcza, polecajcie bloga ! Jeśli oczywiście wam się historia podoba ;DD

wtorek, 6 listopada 2012

10. Cool trip

POD KONIEC PRZECZYTAJ TEKST POD ROZDZIAŁEM ! :D
hahahahahahhahh :D


Środa



Dzisiaj, tak, to dzisiaj, dzisiaj ja i Niall lecimy do Dublina. Muszę zabrać z mojego starego domu parę rzeczy, odwiedzić babcię, bo od koncertu w ogóle jej nie widziałam, po drugie wreszcie spotkam się z moim słodziakiem Deklanem i Pattie. Stęskniłam się za nimi. A Niall ? Nie mam pojęcia, wydaje mi się że ma tam rodzinę, jak mówił tata. 
   Wstałam wcześnie, ponieważ lot mamy na 11.00. Pościeliłam łóżko, uporządkowałam, co jest wielką nowością w moim pokoju - taki tam epicki chaos. Otworzyłam szafę, by wybrać coś godnego założenia. Jeśli ktoś chce wiedzieć, pogoda była nieciekawa. Deszcz i wiatr - typowe w Angli. 
    Postanowiłam iż założę coś ciepłego. Wcisnęłam na siebie to [klik] i swoje różowe ombre podkręciłam w loki, jak zawsze.
   Zniosłam torbę i kurtkę na dół, położyłam na segmencie kuchni. Niall wyżerał płatki, spojrzałam na niego z dezaprobatą.
Co za debil ?
Otworzyłam lodówkę, a w niej pełno jedzenia. Oni naprawdę mają na to wszystko kasę ? Co za głupie, pytanie, wiadomo że mają.
-Cieszysz się, że wracasz na trochę do kraju ?
-Cieszę się, zwłaszcza że jadę z tobą.
Prychnęłam. Jemu naprawdę się wydawało, że mnie poderwie nawet jeśli jestem zajęta? Nie sugeruję od razu że to flirt, ale tak to wygląda. Włączyłam radio, a tam akurat leciała piosenka Demi Lovato "Skyscaper". Osobiście nie lubiłam jej, po prostu nie mój typ głosu i tyle.
-Zmieniam stację, nie lubię tej laski. - rzuciłam i chciałam już przekręcić na inne radio, na RMF Maxxx, polską stację, ale NIall mi przerwał.
-Niee... Nie wyłączaj.
-Dlaczego ? Co ? Zakochany jesteś ? - dopytywałam z ironią w głosie. wyraźną ironią.
-Nie, ale ta piosenka jest w sumie dobra.
-A ja myślę, że ty czujesz do niej mięte, wierz mi, czytam Twittera.
-Tobie się wydaje że wszystko co mówią ludzie to prawda ?
-Taak, tak myślę. - odparłam stanowczo i wyjęłam z lodówki sok. Chłopak na chwilę zamilkł, ale po chwili znów się odezwał.
-To źle myślisz.
-A kto napisał na Twitterze "Przeleciałem Demi" ?
Znów cisza.
-To nie byłem ja, jakiś dzieciak włamał mi się na konto.
-Jakiś dzieciak ? Doprawdy ? Lepszego kłamstwa wymyśleć na poczekaniu nie mogłeś ? Może bym uwierzyła gdyby to było wiarygodne.
-Nie podoba mi się ta Lovato, nie wiem kto napisał te bzdury z mojego konta, może pijany Zayn, bo tylko on z chłopaków zna moje nowe hasło. Przysięgam że nikogo nie przeleciałem... Jeszcze.
Wybuchnęłam śmiechem. Ten blondas potrafił mnie rozśmieszyć, nie , serio, wcale nie w przenośni czy sarkazmie, po prostu teraz mu się udało.
-Jeszcze nie ? Kogo masz na oku ?
-Sugerujesz że już to zamierzyłem ? - odpowiedział pytaniem.
-No tak.
-Kogoś mam, ale pewnie nie uwierzysz kogo.
-Nie gadaj głupstw słodziaku, powiedz kto ci się podoba ?
-Nie powiem, tajemnica państwowa.
-Nie wstydź się.
-Nic nie mówię, okej !! ?
-Dooobrze, dobrze, nie dzwoń po gliny, skoro nie chcesz uchylić rąbka tajemnicy, to nie będę przecież naciskać. No, pośpiesz się, zaraz jedziemy na lotnisko.
-Już kończę, a ty nie jesz ?
-Zjem w drodze.

    Po godzinie, tata zawiózł nas na lotnisko. Pożegnanie, oczywiście trwało niezwykle długo, bo tata ostrzegał mnie przed złodziejami grasującymi w Dublinie, tak, nie był to zbyt bezpieczny kraj, ale nie bez przesady.
-Tato, dobrze wiesz, że ludzie są tam życzliwi, tacy jak byli zawsze.
-No wiem, wiem, na szczęście Niall jest z tobą, pilnuj blondasku żeby nikt się do niej nie dobrał. - zwrócił się do Horana.
-Ja mam chłopaka, nikt do mnie sie już nie dobierze, dobrze to wiesz, Deklan czuwa nade mną zawsze.
-Uważaj też i na Deklana. - dodał. Irlandczyk kiwnął głową na "Tak". Wyściskałam jeszcze tatę i mogliśmy ruszyć na rozprawę. Trwała ona krótko, więc od razu po piętnastu minutach mogliśmy wreszcie wsiąść do samolotu. Podróż, hm... Trwa godzinę, więc nie muszę się użerać z Niallerem za długo, bo on, jak zacznie gadać o głupotach, to nie ma końca. Jak na mnie, to byłam dobrym słuchaczem bzdur i głupstw, o których mówił mój towarzysz.
-... i wtedy myślałem, że go zabiję, ukradł mi żelki ! - zakończył swoją jakże przeciekawą historię o tym, jak to Louis zjadł jego jedzenie. Pasjonujące -,- .
-Kochasz coś bardziej od jedzenia ? - spytałam poprawiając grzywkę.
-Tylko Louisa, więc jak wiesz, nie zabiłem go.
-Przerażasz mnie. - westchnęłam patrząc jak ten wcina kanapkę. Chciałam go wypróbować, więc...
-To twoje ? Daj dziaba. - wyrwałam mu co jego z rąk i ugryzłam nadgryzioną część. Nie sprzeciwił się.
-Możesz to skończyć, jeśli chcesz.
-Nie zabijesz mnie ? - spytałam dojadając kanapkę.
-Dziewczyn się nie bije.
-No ale...
-A co mam cię zabić ?
-Jak będę miała ochotę umrzeć dam ci znać.
-Po co umierać, skoro można żyć ?
-Dobre pytanie, otóż czasem mamy takie chwile, że już nic nas ucieszyć nie może i... Chcemy się zabić.
-Ja nigdy nie miałem takich sytuacji i mam nadzieję ,że ty też nie.
-Raz miałam, ale to stare dzieje.
-Chcesz o tym pogadać ? Może ci pomogę...?
-Kiedy będę gotowa, opowiem ci co się stało, a na razie... O zbliżamy się do lądowania. - zmieniłam szybko temat. Niall nie kontynuował go, słusznie, bo to nie na moje siły. Możliwe, że mógł coś na to poradzić, jednak... Nie, nie sądzę aby na to była rada, to już dawno za mną.

   Wylądowaliśmy w zielonym i radosnym Dublinie. Jeszcze na lotnisku, zaczepiła nas grupka fanek, które poprosiły o autograf. Horan spełnił ich życzenie, a następnie udaliśmy się do hali, gdzie mieli czekać na mnie Deklan, Pattie i paru innych znajomych ze szkoły. Co się okazało, gdy doszliśmy na miejsce, nie było wśród nich Deklana, co dziwniejsze, obiecał, że przyjdzie, a teraz nie mógł. Przecież on nic takiego nie robi ! Mógłby  znaleźć dla mnie trochę czasu. Podreptałam stukając obcasami po podłodze, do mojej gromadki, a Niall tuż za mną.
-To twoi znajomi ? Chwila, pamiętam tę dziewczynę z koncertu, przyszłyście obie, prawda ? - spytał wskazując na grupkę moich "kolorowych" i zakręconych przyjaciół. Tak, rozpoznał Pattie.
-Zgadza się, to Pattie, umów się z nią.
-Nieee... Dzięki, mówiłem że mam już kogoś na oku.
-Tylko proszę, nic do niej nie mów, bo zemdleje.
-Wystarczy, że mnie zobaczy, to tak działa.
-Nie oszukujmy się, tak właśnie będzie. - uśmiechnęłam się i do nich pomachałam. Ruszyli w naszą stronę.
-No heej, ślicznotko ! Kogóż tu przyprowadziłaś ? - spytała Virginia, chodziłyśmy razem na kółko muzyczne.
-To jest Niall.
-O mój Boże ! - pisnęła Pattie.
-Tylko spokojnie. - wśród moich znajomych, była też Holly, ładna blondynka,  koleżanka z klasy. Niall dziwnie się na nią spojrzał.
-Holly ? - spytał. Skąd on znał jej imię ? To podejrzane, a jego ton głosu jakby obrazował: "To naprawdę ty".
-Niall ? - teraz to i ja się pogubiłam - Kopę lat.
-Tylko dwa, to nie długo. Co u ciebie ?
-Bardzo dobrze, Tori dlaczego nie mówiłaś że go znasz ? - zwróciła się do mnie.
-A skąd miałam wiedzieć, że ty też go znasz ? Ludzie uświadomcie mnie, o co chodzi.
-Niall i ja byliśmy parą, dwa lata temu, ale zerwał bo wolał zająć się karierą, to było smutne. - podsumowała i lekko się zarumieniła, pewnie od tego ciepła panującego na sali.
-Wow, od tego nadmiaru informacji, aż głowa boli. - mruknęłam.
-Świetnie cię znów widzieć, no ale co do tego zerwania, innego wyjścia nie miałem, choć trochę żałuję.
-To wspaniale, bo ja mam kogoś nowego.
-Kogo ?
-Nieważne, dowiesz się w swoim czasie.
-Nie obchodzi mnie to zbytnio, z kim się umawiasz, z kim się całujesz i te inne czynności, nie wymienię dalej, nie jestem bezczelny.
-A jak tam twoja kariera ?
-Idzie znakomicie, poznałem wielu utalentowanych ludzi, wiele gwiazd.
-Fajnie, że jakoś ci się wiedzie, no, Tori, miło było cię znów zobaczyć z... NIM. Ja lecę, mam lekcje hiszpańskiego za godzinę. Pa ! - dziewczyna poszła do wyjścia, a ja ? Ja oniemiałam. Konwersacja, cóż.... Nie powiem, była... Ekhem... Z rozmachem, lecz ja nie wnikałam co pomiędzy nimi zaszło. Co było to było, jednak Niall miał już stosunki z dziewczynami, nie wymienię jakie, hm... Jak blondas powiedział, ja powtórzę: nie jestem bezczelna.

  Wszyscy razem udaliśmy się do taxi, było nas mało, więc wszyscy się zmieściliśmy z busie.
-Nie mówiłaś, że znasz Holly. - wtrącił nagle Nialler.
-Nie mówiłeś, że miałeś dziewczynę, w dodatku ją. - przedrzeźniłam go.
-Czy to takie ważne ? Zmyła się, bo nie ma ochoty mnie oglądać.
-Powiedz, długo byliście razem ?
-Cały rok, skąd ty ją w ogóle znasz ?
-Chodziłyśmy do jednej klasy w Mullingar.
-Uczyłaś się w Mullingar ? Ja stamtąd pochodzę !
-No tak, pewnie, ale później zamieszkałam z mamą w Dublinie i Holly po jakimś czasie, przeprowadziła się tu też, nie podała powodu, więc nie wiem dlaczego.
-Pewnie z mojego powodu, często bywałem u rodziny.
-Nie twierdzę, że nie, ale nie sądzę aby to miało jakiś związek z tobą.
-Niemożliwe staje się możliwe, o mnie chodziło, wiem to.
-Być może. Pattie, możesz mi wyjaśnić łaskawie, jeśli cokolwiek wiesz, co się dzieje z Deklanem ? Dlaczego nie przyjechał ?
-Mówił, że później do ciebie przyjdzie, bo coś mu wypadło.
-Rozumiem, chyba...
-Nie smuć się, przecież się zobaczycie jeszcze dziś.
-Racja, masz rację.




________________________________________________________
I jak rozdział ? Jak myślicie, kto jest tą  tajemniczą ukochaną  Nialla, którą ma na oku ? Nie sugeruję, że to główna bohaterka, za to pozostawiam was w niepewności. Akcja rozkręca się, nie sądzicie ? Proszę o więcej komów ! Pamiętajcie: kom = szacunek do autora. .<333 ;****
Podoba wam się nowy wygląd bloga, nagłówek i tytuł ? Odp. w komach :)

piątek, 2 listopada 2012

środa, 31 października 2012

009. Back home for one moment in my life



Niall i Harry bili się o pilota do telewizora ! I to dosłownie !! Tarzali się po ziemi jak psy wyrywając sobie na przemian tego pilota. Musiałam ich uspokoić.
-Spokój gówniarze ! - wyrwałam im tego nieszczęsnego pilota. Złapałam obojgu za uszy i podniosłam.
-Auu...
-Auu... Mamo to on zaczął ! - zapiszczał Harry.
-Uspokójcie się oboje bo wytargam za ucho mocniej. - po tych słowach oboje zmów zaczęli się do siebie rzucać. Kurde no nie, nie pozwolę na to. Pociągnęłam mocniej - Co ja mówiłam ? Bo będzie zero imprez i Jacka Daniell'sa przez rok.
-Dobra... Ale powiedz mu że rugby jest ciekawsze od basseballa. - mruknął Niall.
-Lubię oba te sporty, więc nie zgodzę się ani z jednym ani z drugim.
-Lubisz sport ? - spytał Hazza.
-No ba, a najbardziej nogę.
-Ej Tori łap ! - nim się obejrzałam leciała ku mnie piłka do nogi kopnięta przez Zayna. Przyjęłam pięknie piłkę, po czym zrobiłam parę wymyślnych kapek.
-Problem ? - szczęki im opadły.
-Idziemy zagrać ? - zaproponował Lou.
-Dobry pomysł.
Wyszliśmy przed dom, gdzie była "rozłożona" przecudna, naturalna murawa. Trawnik oczywiście świetnie wystrzyżony przez ogrodnika i dało się grać.
-Ja stoję na bramce. - zapowiedział Harry i ruszył do swojego celu.
-Tori będzie ze mną. - Lou pociągnął mnie za ramię.
-Pomyliło ci się coś, ona będzie ze mną. - dodał Zayn ciągnąc mnie za drugą rękę.
-Ona woli mnie w drużynie. - i na ostatek Niall i przyciągnął mnie do siebie.
-Ała... Bo mnie rozerwiecie. - mruknęłam poprawiając rękaw koszuli. Wszyscy Troje mieli wściekłe miny, jakby mieli zaraz sobie skoczyć do gardeł.
-Weźcie nie kłóćcie się o Tori, bo to się źle skończy. - powiedział Liam. No i znów jeden normalny się udzielił.
-Ty Niall nie chcesz czysto grać, po prostu nie potrafisz przegrywać, a Melington tylko nabije ci punkty, bo jest dobra w piłkę nożną. Daj spokój, każdy wie jak jest. - nie wiem kto miał rację, czy Louis - teraźniejszy mówca, czy Niall - rzekomy oszust.
-Wcale nie ! - zaprzeczył Horan.
-Jesteście siebie warci. Wiecie co ? Nie jestem żadną maszyną do nabijania punktów czy rzeczą, ja jestem człowiekiem i waszą... Koleżanką, przyjaciółką. Zagramy, o ile zaczniecie mieć do mnie szacunek i tym bardziej do siebie nawzajem bo jesteście przyjaciółmi.
-Głupio się czuję. - Niall spuścił głowę, a za nim reszta.
-Ale na mnie nie masz focha, prawda ? - spytał Styles.
-Mam focha, na cały świat. - burknęłam i weszłam z powrotem do domu. Akurat do środka wszedł tata.
-Już jestem ! Gdzie chłopcy ? - spytał.
-Kłócą się o to, z kim mam być w zespole, a teraz kazałam im się wstydzić.
-Trudna decyzja, zwłaszcza jeśli chodzi o ciebie, bo ty... Ty jesteś dobrym zawodnikiem. Ogrywasz nawet mnie,to karygodne !
-Ty nawet na komputerze przegrywasz w football. Nie oszukujmy się, w tym jestem lepsza.
-Chłopcy twierdzili, że ty  mogłabyś być ich menadżerką, ciśniesz ich.
-Możliwe... - uśmiechnęłam się cwaniacko - Nie będą mi się bić o pilota jak dzieci ! Jeszcze chwila i by doszło do rękoczynów. - tata parsknął śmiechem i wyładował zakupy z papierowej torby na blat. Pomogłam mu wkładać je do szafek, po czym usiadłam na wysepce.
-Co dzisiaj robiłeś ?
-To co mówiłem wczoraj, załatwiłem chłopakom koncert za dwa tygodnie, właśnie zarezerwowałem wam bilety do Dublina na środę.
-Na środę, tak ? - odpowiedzi tata kiwnął głową. Ciągle rozmawialiśmy po angielsku, więc wykrzesał z siebie tylko zwyczajne: "yeah".
Cisza.
-Kupiłeś coś do jedzenia Dane ? - usłyszeliśmy zza framugi drzwi frontowych. Niall.
-Owszem, nie martw się.
-Tori... - chłopak wskoczył obok mnie.
-Tak ?
-Nie fochasz ?
-Nie focham, za co ? To wy nauczcie się szanować.
-Szanujemy się, ale jeśli chodzi o wybór drużyn w futbolu, to wiesz... Czasem tak bywa.
-Rozumiem. No, to... Zagramy, ale ja... Ja będę stała na bramce.
Niall przełknął głośno ślinę, a ja się uśmiechnęłam i poklepałam go po twarzy. Zeskoczyłam z wysepki i ruszyłam do drzwi.
-Idziesz ? - spytałam odwracając się.
-Idę, idę. - rzucił i poszedł za mną. Już czułam, że czegoś się bał. Po jego minie wszystkiego można się spodziewać.

****

-No więc ja stoję na bramce. - oznajmiłam ruszając na miejsce. Zdjęłam buty i na bosaka stanęłam pod bramką.
-W takim razie ja będę z Louisem, a Zayn z Liamem, Niall idziesz na drugą bramkę. - zarządził Harry. Uśmiechnęłam się złowieszczo i gra się zaczęła.

Po grze chłopcy byli wręcz oburzeni i spoceni. W dodatku dostałam w głowę z piłki, którą kopnął Zayn.
-Trzeba by lodem obłożyć. - powiedział Zayn prowadząc mnie za talię.
-Nie... Dotykaj ! - wydarłam się.
-Ale masz guza... - skomentował Niall.
-Zauważyłam.

Obłożyłam guza lodem i położyłam się na kanapie.
-Wybaczysz mi to ? - spytał Mulat.
-Jasne, pewnie. - rzuciłam i zamknęłam oczy.
W końcu zasnęłam.


________________________________________________________
Przepraszam Was, że taki nudny, ale... Brak weny. ; // Wybaczcie. ;d Proszę o komy, choć wiem że emocji nie będzie. Akcja oczywiście się rozkręci, lecz jeszcze nie dziś.
See ya ;DD


 

środa, 17 października 2012

008. Our life is like dream


Hej. Dzięki za dwa komentarze na razie ;>
Zmieniłam trochę wygląd Tori ; ) 
No może nie tak trochę .<33



***Rano***

Obudziły mnie poranne promienie słoneczne. 
Na zewnątrz panowała upalna pogoda. Łał, muszę powiedzieć, że nie zdziwiło mnie to. Londyńska pogoda była bardzo... Jak to powiedzieć, zmienna. Musiałam w końcu wstać i się ogarnąć. Wstałam i przypomniałam sobie, że Nialler ma mój stanik. Kurva, ciekawe na co to mu się przyda ? A wy macie jakiś pomysł ? Mnie ręce opadają na piątkę tych przygłupów. 
   Otworzyłam okno by zażyć trochę świeżego powietrza. Pomyślałam, że dobrze by dzisiaj dokończyć piosenkę i wysłać demo do wytwórni. 
Wygrzebałam z szafy to <klik> i podkręciłam włosy na lokówce. Jeszcze tylko zrobiłam lekki makijaż i mogłam zejść na dół, gdzie panował już chaos. Niall w kuchni podrzucał naleśniki na patelni bez w samych spodniach, Louis biega po domu krzycząc że jest SuperManem, Harry za nim że jest Iron Man z garnkiem na głowie, Liam ich uspokaja, a Zayn beztrosko stoi przed lustrem narzekając na swoją fryzurę - normalka, typowy dzień gdy nie mam taty w domu. Perfekcja. Inaczej nie nazwałabym tego gromadką One Direction. 
     Ich zachowanie bardzo mnie rozśmieszyło, ale może to dlatego że byłam ich fanką ? No okej, nadal jestem, ale to nie oznacza wcale że ich uwielbiam ponad wszystko. Są dla mnie normalnymi chłopakami. 
   Wparowałam do kuchni by napić się mleka z rana. Spojrzałam na Nialla, który smażył naleśniki, bez koszulko ! Zamknęli mnie tu z idiotami. Zrobiłam w myślach facepalm po czym wyjęłam z lodówki zimne mleko. Po chwili do kuchni wbiegła reszta One Direction. Larry uspokojony, Zayn uczesany a Liam w spokoju nie mówiąc co chwilę: Harry odłóż to krzesło i Louis zdejmij majtki z głowy usiadł na miejscu. Cała gromadka oprócz mnie i Nialla jeszcze buszowała po kuchni. Nalałam sobie trochę białkowego napoju po czym usiadłam obok Zayna przy wielkim stole. 
-Niall, stary, to ty umiesz naleśniki smażyć ? - spytał Liam.
-Jakbyś nie wiedział. - odparł blondas z widocznym grymasem na twarzy. Pokręciłam głową z dezaprobatą po czym zaczęłam wpatrywać się w Harrego i Zayna, którzy pokazywali sobie coś w telefonach. Skoro już mowa o telefonach, gdzie jest mój ? Nagle usłyszałam swój dzwonek, stary dzwonek "Stand Up". Spaliłam buraka, bo chłopcy zwrócili się na mnie dziwnym wzrokiem. Szybko zaczęłam szukać go po kuchni, aż Harry się odezwał. 
-Tu coś jest ! Tego szukasz ? - spytał wymachując moim telefonem. Wyłoniłam się spod wysepki kuchennej niczym gepard. Policzki miałam czerwone a oczy wielkości pięcio-złotówek. Nie zdziwiło mnie to, bo to wstyd. A oni ? Oni chichotali jak małolaty słysząc w tle ich własną piosenkę. 
-Harry oddaj mój telefon ! - zawołałam i rzuciłam się w jego stronę, jednak nim zdążyłam do niego dobiec on odebrał. 
-Hallo ? - no i za późno - Tu Harry... Styles. W słuchawce usłyszałam pisk, krzyk, później jakiś trzask. 
-No nieźle Harry, Pattie dostała zawału. Dziękuję i gratuluję. 
-Skąd wiesz że to twoja przyjaciółka ?
-No proszę cię, nikt inny nie mógł tak zareagować na twój głos, oddawaj telefon, mam nadzieję że nie zemdlała. 
-Ja też mam taką nadzieję. 
Spiorunowałam go wzrokiem po czym wyrwałam mu telefon.
-Hallo ? Pattie ? Żyjesz tam ?
-Ha... Ha... Ha... Harr... Harry Ssss... Sty... - słyszałam tylko zająknięcia. Tak, żyła jeszcze. 
-Ja zadzwonię za godzinę. - dodałam na koniec, po czym się rozłączyłam. Dziewczyna musi odżyć, bo po takim szoku rzadko co można się otrząsnąć. Zasiadłam z powrotem na swoim miejscu.
-Ja też dostanę ? - Horan zaczął nakładać wszystkim swój wyrób po czym sobie nałożył trzy razy tyle. 
-No raczej, zobacz jaka ty chuda jesteś ! Znów zemdlejesz bez jedzenia. 
-A kiedy ja ostatnio zemdlałam ?
-Na mój widok na koncercie. - powiedział Niall z cwaniackim uśmieszkiem. 
-To nie było na twój widok, to było od niedotlenienia. 
-Pomarzyć sobie nie można ?
-Nie można. To dasz mi te placki czy sama mam sobie wziąć ?
-No już już, chwila... - chłopak wziął nóż i zaczął coś odkrawać w tym naleśniku. Po chwili podał mi na talerz placek w kształcie serca. 
-Ładny. - mruknęłam - I jakimś cudem w kształcie serca. - chwyciłam syrop klonowy, po czym wzięłam do ręki łyżeczkę by ładnie posmarować. 
-Aaa !! Zamach na Liama !! - zawołał Zayn. Spojrzałam na niego zdumiona, a Liam zaczął udawać że ssie kciuka ze strachu. 
-Wiem o jego fobii i tak, planuję zamach na was wszystkich. Mam miny pod łóżkiem. 
-Bez żartów, ja serio się boję łyżeczek, one są takie wieeeelkieee i... Metalowe. Mam w nocy koszmary. 
-Yyy... Dobrze ? To ja wezmę nóż. - odłożyłam łyżkę i wzięłam nóż którym rozsmarowałam syrop. Przez cały czas, gdy siedziałam z nimi zajadając się racuchami oni zachowywali się jak idioci, w sumie to normalka u nich, ale nie aż tak ! No cóż, wcale mnie to nie przeszkadza, bo mi samej również odwala. 
    Uczta dobiegła końca, postanowiłam że zadzwonię na spokojnie do Pattie. Czekając na połączenie wyszłam na dwór przed basen i usiadłam na leżaku. 
-Hallo ? Pattie ? - spytałam gdy ktoś odebrał.
-Tak, to ja... Matko Kochana, zgon miałam ! Harry naprawdę do mnie zadzwonił ? - znów zaczęła się paplanina w języku irlandzkim. Zapomniałam jak on brzmi przez te trzy dni spędzone tutaj. 
-Odebrał mój telefon. - nie chciałam jej okłamywać. W pewnym sensie nie było tak jak jej się wydawało. 
-Aa... No szkoda. Wiesz jak ja ci zazdroszczę ? Też chcę mieszkać z chłopakami ! 
-Nie chciałabyś, chaos robią. 
-Tak jak ty i ja. 
-Ale oni robią większy ! Wiesz co ? W poniedziałek wracam do Dublina, na parę dni z tym Niallem, spotkamy się i wtedy ja spotkam się z Deklonem, dawno z nim nie gadałam, a powinnam. 
-Deklona nie widziałam od kiedy wróciłam do Dublina.
-Pewnie na tych praktykach znów jest, wiesz co ? Ja muszę już kończyć, oddzwonię do ciebie w najbliższym czasie. 
-To pa. 
-Bay. - rozłączyłam się, wrzuciłam telefon do bardzo ciasnej kieszeni po czym wróciłam z powrotem do domu, a tam co zobaczyłam ? Nie no masakra !


_________________________________________________________
I jak rozdział ? Podobał się ? Liczę na komenarze .<33

piątek, 12 października 2012

007. Last chance for change cz. I

A tak wgl. dzieki za komcie !! ; DD
______________ ***


W nocy usłyszałam najpierw huk, później trzask okna. Jak poparzona zerwałam się i zaczęłam krzyczeć.
Wtem, do pokoju wpadł Harry z gaśnicą, Niall z gitarą, Zayn patelnią, Liam paletką od tenisa a Louis najlepszy z wałkiem do ciasta. Każdy z nich był gotów do ataku. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na nich jeszcze raz. 
-Co się dzieje ? Słyszałem krzyk ! - zakomunikował Louis - Mam wałek ! - nikt nawet nie zareagował śmiechem, każdy z nich myślał że się pali i stali  głupki wymachując 'bronią'. 
-Doprawdy ? Uderzylibyście złodzieja tym ? - nie wskazałam na nic, lecz chciałabym wyszło ogólnie. 
-Brałem to co najbliżej łóżka. - powiedział Zayn. 
-Trzymasz przy łóżku patelnię ? - spytałam z ironią. Zrobiłam facepalm. Malik wzruszył ramionami, a ja nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać. Może tak jedno i drugie ?
Cisza. ...
-Biegliśmy na ratunek, więc... Co się stało ? - Liam chyba już się niecierpliwił.
-Nie wiem, ale usłyszałam jakieś huki i trzaski. Strach się bać. 
-Nie zamknęłaś okna i podmuch wiatru trzasnął nim, a huk... Huk to nie wiem, ale pewnie ktoś z wiatrówki strzela. - stwierdził Niall zamykając okno. Wstałam z łóżka i dla pewności spojrzałam przez to okno. Wszystko wydawało się normalne.
-Dobra, jest okej. Możecie już iść, zagrożenie minęło. - chłopacy na te słowa oczywiście zareagowali śmiechem, po czym wyszli ale został jeszcze Niall - Zapomniałeś czegoś ?
-Nie, niee...
-No to... Dobranoc !
-To twoja bielizna ? - spytał biorąc do ręki mój czerwony stanik.
-Tak, ale nie dotykaj, zostaw ! Chcesz przymierzyć czy co ? - chłopak nie dawał za wygraną - Spieprzaj Niall bo zaraz ci zrobię z dupy jesień średniowiecza ! - i co ? I nic, jak mówienie do słupa. Wstałam  i pomimo strasznego bólu ręki wypchnęłam go za drzwi. Zdezorientowany wyszedł. Zamknęłam ten drewniany prostokąt z klamką na klucz i spokojnie położyłam się z powrotem do łóżka, jednak... Leżąc tak przypomniałam sobie że on ma w łapskach mój stanik ! Otrząsnęłam się i wyszłam za drzwi by zobaczyć gdzie poszedł. Wokół ciemno, no tak, jest po trzeciej.
-Kuźwa gdzie ten dekiel ? Panie wyjdź pan ! - wydarłam się na cały dom. Zapaliłam światło i przed oczami zobaczyłam jakby ducha, niestety, to nie był duch, coś gorszego, Niall z latarką którą świecił mi w oczy.
-Atak epilepsji ! - warknął.
-Co ? Zgaś te światła bałwanie. - powiedziałam chowając oczy w dłonie. Przeniósł światło na ścianę.
-Przepraszam, myślałem że to Zayn.
-Chciałeś mnie oślepić ! - próbowałam być poważnie zła, ale jakoś nie mogłam i musiało wyjść żartobliwie - Bolą mnie przez ciebie oczy... - serio mnie bolało. Chłopak zapalił światło.
-Nie zrobiłem tego specjalnie. Bolą cię oczka ?
-Tak. - powiedziałam przejęta i jakimś dziwnym sposobem z moich oczu wypłynęła łza.
-Ajj... Nie chciałem tego. Daj zobaczę.
-Nie dotykaj, bo szczypie.
-Chwila. - chłopak rozciągnął mi palcami powieki i dmuchnął mi w oko. Dziwnie to wyglądało, ale... Pomogło. Jego oddech był taki... Ładny.
-Już lepiej ? - spytał.
-Tak, dzięki, a teraz proszę oddać mi mój stanik ! - blondas zamyślił się przez chwilę.
-Czekaj niech pomysle.... Nie ! - krzyknął i pobiegł do swojego pokoju zamykając się na zamek. Westchnęłam głęboko jakbym mówiła: "Świat zszedł na facetów, jednak jedna połowa to ci głupi".


________________________________________
I jak podoba się ? Wieeeem, krótki, ale w następnej części postaram się ; > See ya ; **

niedziela, 30 września 2012

006. Never throw me to water !





-Obudzi się ? 
-Chyba tak. 
-A oddycha ?
Poczułam delikatny dotyk czyjegoś ucha na moim brzuchu.
-Oddycha. 
-Jak myślicie, wszystko z nią dobrze ?
-Było nie ciągnąć Zayna, to on by nie złapał jej ! 
-Ej to był wypadek ! 
-Dobra, nieważne. Jest przytomna i to jest najważniejsze. 
-Jesteście idiotami, ty Niall w szczególności, twój przyjaciel nie umie pływać a ty chcesz go zabić ! 
-To nie było wcale tak !
I słuchałam tak ich głupiej rozmowy. Na ten krzyk Nialla od razu otworzyłam oczy i zaczęłam kaszleć. Zobaczyłam całą piątkę pochyloną nade mną. 
-Jesus, ja żyję ? - spytałam ciężko oddychając. 
-Tak, na szczęście. - ktoś pomógł mi się podnieść z tyłu za ramiona. 
-Koc ! Szybko ! - zawołał Hazza. Liam pobiegł po to o co prosił i po chwili założył mi na plecy. Marzłam, na sam widok wody. Przechodziły mnie ciarki i miałam gęsią skórkę. Nie umiałam pływać, tak, lęk przed wodą dał o sobie znać. 
-Ahh... Tak mi przykro Tori że cię wciągnąłem, ale to wszystko przez Nialla ! - powiedział Malik. Musiałam milczeć, jakoś nawet szczęka mi zastygła. 
-Czemu nic nie mówisz ? Zawsze masz jakiś tekst na temat wszystkich i wszystkiego. - powiedział Louis. 
-To prawda, ale... 
-Może przestańmy tak nawzajem się winić,bo to do niczego nie doprowadzi. Lepiej mów jak sie czujesz.
-Harry, czuję się okropnie, boję się wody ! Boję... Od dziecka, mam dość... Kto mnie wyciągnął ? - spytałam i po policzku popłynęła mi samotna łza strachu - I teraz pokazałam swoją słabą strone... Wygłupiłam się jak pies. 
-Nie wygłupiłaś się, to... Ja  cię wyciągnąłem a Niall zabrał na kładkę. 
-Wiesz że uratowałeś mi życie, prawda ?
-Tak i nie dostanę nic za to ? - uśmiechnął się łobuzersko. Natchniona jego słowami rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam w jego mokry policzek. Po chwili uświadomiłam sobie co ja robię.
-Matko Kochana, co ja wyprawiam ? - powiedziałam do siebie. 
-Mi tam pasuje ! - zawołał uradowany loczek. Mój piorunujący wyraz twarzy od razu powrócił. 
-Hm... Czemu tylko on dostał nagrodę ? - spytał oburzony Niall. 
-To wszystko twoja wina Niall, gdybyś nie pociągnął Zayna... W ogóle po co ty to zrobiłeś ? Przecież on nie umie pływać ! Co ty ćwiczysz ?
-Ja tylko... Ja... Nieważne już, kiedyś wam powiem. 
-Kiedyś... - powtórzyłam z drwiną - Kiedyś pewnie mi powiesz, no ale dobrze że nikomu się nic nie stało. 
-Ale czy ty się dobrze czujesz ? Masz kolor ściany ! 
-Tak Liam, dobrze się czuję. Nie martw się. - wyprostowałam się i owinęłam mocniej ręcznikiem, by poczuć ciepło. Od razu lepiej. 

Miałam już serio troszku dość.
Wróciliśmy do domu, nikt nie odezwał się ani słowem. Przebrałam się w czyste ciuchy
     Usiadłam na kanapie w salonie piorunując całą piątkę wzrokiem. Nie miałam ochoty jeść, spać, pić... Nie chciałam nic. Byłam zmęczona i zrezygnowana w z jednym. 
-Weź to, wypij. - Liam wracając z kuchni podał mi kubek jakiegoś ciepłego napoju. 
-Co to ? - spytałam wąchając.
-Spróbuj. 
-Jeśli coś tam dosypałeś to nie ręczę za siebie. - wszyscy oczywiście na te słowa zareagowali śmiechem. Wzięłam łyk i poczułam że od razu robi mi się lepiej - Dzięki. A teraz powiesz co to ? Skręca mnie w żołądku.
-Przegotowana woda z sokiem. - odparł. 
-Uu... Jakie twórcze. - powiedziałam pół żartem pół serio.
-Ma skręcać. - dodał. Uśmiechnęłam się i przechyliłam całość. Zrobiło mi się bardzo ciepło. Było już wszystko w porządku. 
-Od razu lepiej. - powiedziałam owijając się kocykiem - Następnym razem Niall, obiecuję że wrzucę cię bez poczucia winy. - wszyscy oprócz NIEGO zaczęli się śmiać, wraz ze mną. 
      Cały wieczór spędziliśmy gadając i wygłupiając się. Przyznam, że trochę ich nawet polubiłam. Nasze stosunki o jeden stopień się poprawiły. Mam nadzieję że następne dni również zmienią mnie w przeszczęśliwą dziewczynę, jaką jestem na razie. 

__________________________________________
I jak wam się rozdział podoba ? Komentujcie <3

sobota, 22 września 2012

005. Nobody knows

Kocham LWWY ! ♥ A wy ?
Hahha kocham tę scenę Niallera :) xx



Hezzy :) xoxo ;*



Przeglądając Twittera natknęłam się na tweeta od Deklona. Szybko go odczytałam w całości. 
"@StonedMagic Hej. Kiedy przyjedziesz do Dublina ? Tęsknię za tobą. Trzymaj się :) xx". 
Rany, tak bardzo chciałam się z nim spotkać, ale jak zwykle nie mogłam. Na zawsze ! Jak już pojadę, chcę jak najszybciej do niego pojechać, tylko... Myślę że nie nabierze podejrzeń gdy zobaczy mnie z Niallem. Wiadomo że razem nie jesteśmy i nie będziemy. 
   Jak najszybciej mu odpisałam: @Master Jasne kochanie, że się spotkamy. Tylko na to czekam, tata powiedział że za dwa dni mogę lecieć. Więc czekaj <3 xx.
   Wysłałam akurat tweeta i usłyszałam właśnie głos taty. Nie usłyszałam dobrze czego ode mnie chciał, więc wyszłam i stanęłam przy poręczy.
-Co ? ? - wydarłam się. 
-Chodź zejdź na dół coś zobaczysz ! 
-Nie interesuje mnie to cokolwiek to jest. - rzuciłam. Pewnie to było niemiłe, ale jakoś nie mam nastroju. Weszłam z powrotem do pokoju i akurat wybierałam ubrania, bo te co miałam na sobie były brudne i znoszone, do pokoju wszedł Harry.
-Tori chyba coś nie w humorku jesteś.
-Odkrycie roku. - mruknęłam. 
-Jeszcze ani razu od kiedy tu jesteś nie usłyszeliśmy od ciebie czegoś miłego ! - widziałam że był trochę zdenerwowany. Postanowiłam się troszku zmienić. 
-Masz z tym jakiś problem ? - spytałam. Nie, no serio nie potrafiłam być miła. 
-A żebyś wiedziała, że tak. Czy o nas chodzi ? Powiedz co sie stało. 
-Mieszkam w Londynie ! Zostawiłam przyjaciół i rodzinę a co najwazniejsze ojczyznę ! To się stało ! I nie chodzi o was. 
-Spokojnie.
-Jak mam być spokojna ? Proszę, zostaw mnie, nie rozumiesz że muszę się zaklimatyzować ? Wcale nie jest mi dobrze, nie jest dobrze czaisz? Nie jest dobrze i proszę abyś opuścił mój pokój. 
-Jak ci przejdzie...
-Wyjdź ! - zawołałam. On natychmiast uciekł, po prostu wybiegł. Łał, dobra jestem. Wybrałam to klik i włosy rozczesałam bardzo starannie, po czym podkręciłam na lokówce. Poprawiłam makijaż i zeszłam na dół. 
-Tori zjesz coś ? - spytał tata pakując swoje rzeczy. 
-Nie chcę. 
-Dlaczego ?
-Tato, ile razy mam ci powtarzać ?Zapomniałeś, że lekarz pozwolił mi jeść tylko sałatki i minimalne ilości mięsa z kurczaka ? 
-Zapomniałem. To zjedz cokolwiek bo znów zemdlejesz.
-Spokojnie, nas jest pięciu, uratujemy ją. - powiedział Niall, ale ja to zignorowałam. Wszyscy w śmiech a ja zaczęłam dalej wymianę zdań z tatą. 
-...więc nie musisz się o mnie martwić, już jadłam. A ty gdzie idziesz ? 
-Ja ? Ja do studia załatwić parę spraw, później na konferencję prasową i załatwić sesję zdjęciową oraz koncerty... Hm... Nie będzie mnie całą noc. Mam nadzieję że nie rozniesiecie domu w drobny mak jak ostatnio. Miej na nich oko Tori. Nie no w sumie co ja gadam ? Ty nawet siebie nie potrafisz upilnować. Uważajcie na siebie, a ty Tori nie zbliżaj się do żadnych ostrych narzędzi ani ognia. Upilnujcie ją. 
-Będziemy grzecznie się bawić ! - zawołał za nim Harry i mężczyzna wyszedł. Zostałam z nimi sam na sam. 
-Tori chcesz z nami jechać nad jezioro ? Zaczyna się robić słonecznie. - stwierdził Liam. 
-Nie mam ochoty. 
-Oj no daj spokój, wiemy że chcesz.
-Nie, nigdzie z wami nie chce iść. 
-Tylko tak mówisz. O co naprawdę chodzi ?
-O nic. Dlaczego podejrzewasz że o coś chodzi ? - odpowiedziałam mu pytaniem. 
-Ty coś ukrywasz, jesteś tajemnicza. 
-Może. - mruknęłam na odczepkę. 
-Nie bądź taka, zrób nam przyjemność i jedź z nami. Poza tym ciebie trzeba pilnować...
-Nie mam dziesięciu lat Harry ! Dajcie mi wszyscy spokój. - wiem, źle zrobiłam, ale co ja poradze że mam taki charakter ? Nic. Życie się mówi. 
-Chcieliśmy żebyś z nami pojechała... - powiedział smutno Louis i cała piątka powoli się oddalała. 
-Nie no dobra ! Bierzecie mnie na litość ! - zawołałam chcąc ich zatrzymać. Stanęli jak wryci, ale jeden Hezzy oprzytomniał. 
-Czyli... Jedziemy ! Chodźcie się przebrać ! - zawołali i pobiegli na górę. Ja za nimi jak cień. Musiałam się trochę przebrać. Zdjęłam poprzednie ciuszki i poskładałam, po czym wzięłam coś cieńszego -to klik (bez biżuterii). Chwyciłam torbę i twetując na fonie zeszłam na dół. Chłopcy jeszcze coś robili, więc wyszłam na dwór by zażyć świeżego powietrza. Zauważyłam na dodatek że skrzynka pocztowa była pełna. Postanowiłam sprawdzić co przyszło. Otworzyłam i z niej wysypały mi się listy oraz jedna duża paczka. No tak, zamówiłam "nożyce" do strojenia gitary. Rzeczywiście, było do mnie. Odłożyłam to gdzieś na stolik oraz resztę kopert. Po chwili z domu wyszedł Liam, Harry, później Zayn, Louis i Niall z... Moją gitarą ! 
-Tori czy to twoje cudo ? - spytał.
-Tak,  co chcesz z tym zrobić ?
-U mnie oderwała się struna, więc pożyczyłem sobie twoją.
-Bez pytania ? 
-W sumie powinienem zapytać. No więc mogę pożyczyć ?
Zrobiłam FacePalm.
-Tak, możesz. - odparłam przez zęby. 
-Bardzo ładna gitara. 
-Dziękuję. - rzuciłam na odpierdziel. Chłopak przełożył ją sobie przez ramię. Nie obserwowałam jego dalszych ruchów, tylko poszłam za nimi do auta. Był to niewielki van voltzvagen (przepraszam nie wiem jak to się pisze). Usiadłam na samym końcu, żeby żaden z nich nie siadał obok mnie. Kiedy Hezzy chciał usiąść  obok mnie położyłam na to miejsce nogę.
-Tu zajęte. 
Chłopak westchnął, machnął ręką po czym usiadł gdzie indziej. Zostałam na tym miejscu sama, w sumie nie sama, towarzyszyła mi moja zacna torebunia. 

**Po piętnastu minutach**

Dojechaliśmy na miejsce. Oczywiście nie udzielałam się w ich wygłupach  i głupich rozmowach. Gdy stanęliśmy wyszłam jako pierwsza. 
-Gdzie to jesteśmy ? - spytałam zakładając okulary przeciwsłoneczne. 
-Lanoo, mała wioska gdzie graliśmy Gotta be you. 
-Ładnie tu.
Poszliśmy na brzeg. Oni porozbierali się do samych kąpielówek, a ja bez niczego usiadłam stanęłam na kładce, gdzie jak podejrzewam mogło być z przynajmniej dwa metry głębokości. 
-Z drogi dzieci Nialler leci ! - zawołał blondas i pobiegł prosto na mnie. Na szczęście się odsunęłam. Za nim wpadła cała reszta, oprócz Zayna. 
-Zayn a ty ? - spytałam. 
-Ja... Nie wiem czy mogę ci to powiedzieć. 
-Ja wiem, moja przyjaciółka wie o was wszystko. Czasem jak zacznie o was gadać nie ma tego końca, później nawet nie wiem o czym mówi. - powiedziałam i usiadłam obok niego na pomoście. 
-Tak nagle jesteś miła ? - spytał. 
-Uświadomiłam sobie właśnie, że to że będę mieć focha na cały świat nic nie zmieni. Takie jest życie.
-Czekałem na ten moment gdy to powiesz. - uśmiechnął się i lekko do mnie zbliżył. Trochę to wyglądało dziwnie, więc się cofnęłam. 
-Czemu się odsuwasz ?
-A czemu ty przysuwasz ?  - odpowiedziałam mu pytaniem. 
-Tak sobie. Teraz już się nie boję ciebie. 
-A co wcześniej się bałeś ?
-Ty jesteś straszna ! - zawołał - Mogłabyś być naszym menadżerem albo ochroniarzem. 
-Nie zauważyłeś mojego wzrostu ? Może jestem straszna, ale za to mierzę zaledwie 164 centymetry, a zobacz jaki ty duży jesteś. 
-Wiesz Tori, ja... Nie za bardzo cię rozumiem, widzę że się starasz, ale nadal gadasz po irlandzku. 
-Fuck. - przeklęłam pod nosem - Ah... Co ja ci poradzę? Jestem Irlandką czystej krwi i jestem z tego dumna, niestety... Mój angielski nie jest dobry, ale się uczę. - i w tym momencie spojrzałam mu w oczy. On zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Po chwili podpłynęli do nas chłopaki i Niall wciągnął Zayna za nogę do wody. Nie miał miłej miny. Nie wiem o co mu mogło chodzić ! Zayn jeszcze przy tym złapał mnie za rękę i również wpadłam. 
-Ratunku ! Ja pływać nie umiem ! - zawołałam krztusząc się wodą. 
-A myślisz że ja umiem ? - dodał mulat próbując się złapać wystającej deski. Nie czułam gruntu pod nogami., w dodatku zahaczyłam o coś nogą pod wodą i zanurzyłam się. Oczywiście nie z własnej woli ! Poczułam że woda napływa mi do płuc, a serce coraz wolniej bije. Straciłam przytomność... 


___________________________________________________
Jak myślicie? Kto uratuje Tori ? Jak wam się rozdział podobał ? Pamiętajcie że komentarz = szacunek do autora ! Tak jak mawia Dziewczyna Polska <3