sobota, 31 maja 2014

CHODŹMY DO LASU NAROBIĆ HAŁASU

Okej dzieci śmieci.
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale i tak nie przychodzę z dobrą wiadomością.
Nie zamierzam kontynuować tego opowiadania, bo mi się po prostu już nie chce. Wyczerpałam całą wenę. Został raptem jeden rozdział, więc szczerze mogę wam opowiedzieć wersję skróconą jego, bo już naprawdę, ledwo co ktoś komentował od jakiegoś czasu, więc straciłam motywację.

Tori miała iść na imprezę do znajomego zespołu,  z Niallem i resztą. Wymalowana, ubrana obcisłą sukienkę i szpilki. Typowe, impreza w cudzym, ale jakże bogatym domu. Facet był nadziany. Bardzo nadziany. Alkohol, narkotyki, striptiz i te sprawy.
   Tori dała się zaciągnąć paru obcym kolesiom do jakiegoś pokoju, po paru drinkach pozwoliła się obmacywać, a nawet dać sobie z żyły. Niall zauważył, że nie ma jej już od godziny, więc poszedł jej szukać. Był lekko pijany, ale zachowywał trzeźwość umysłu. Znalazł ją, zaczął drzeć się, czy im odpieprzyło, bo zaćpali mu dziewczynę. Omal go nie pobili, gdyby nie zjawił się szef imprezy. Wyprowadził ich i zakazał wstępu. Niall bardzo się o nią martwił, mówił, że na pewno nie daruje im tego. I tak było. Nasłał na nich policję.
  Tori niestety już dawno była pod wpływem heroiny. I zaćpali ją na śmierć. Mówiąc poważnie, bo naprawdę skończyło się to jej zgonem.



Przepraszam, że tak to spłyciłam, no ale już mi się tak strasznie nie chciało tego rozpisywać. To opowiadanie pisałam już od dwóch lat, przyznam się Wam szczerze, więc te pierwsze rozdziały są jakąś masakrą.
   Tak czy siak, jest to moje drugie (między innymi) opowiadanie o 1d, które było aktualne przez dłuższy czas, bo zaplanowałam go już dawno, a później pogubiłam kartki z rozdziałami i byłam w sytuacji takiej a nie innej, że pisałam rozdziały na zasadzie Yolo, niech się dzieje co chce, na spontana. I tak się właśnie kończy to całe fanfiction.

Ale nie martwcie się, to nie koniec mojej kariery. Muszę Wam powiedzieć, że piszę fanfiction o Luke'u Hemmingsie z 5sos oraz Harrym Stylesie, ale to postać bardzo poboczna, więc nawet jej nie wymieniam w czołówce. Może was to zaciekawi, raz coś innego.

Jest to bad fanfiction, więc myślę, że wam się spodoba.

TUTAJ PROSZĘ LINK PODAJĘ - >>>> http://myjuliet-fanfiction.blogspot.com/ <<<<<<<



NIE MA JESZCZE POSTÓW, BO CZEKAM NA SZABLON, ALE WSZYSTKO MAM JUŻ DOKŁADNIE ZAPLANOWANE.

OPISAŁABYM FABUŁĘ, ALE TEN FILMIK JEST DOSYĆ PROSTY W PRZEKAZIE, WIĘC SIĘ NIE BĘDĘ NA RAZIE WYSILAĆ.

czwartek, 17 kwietnia 2014

46. Carefree

-Mówię Ci, ten facet jest szalony. - skończył Niall swoją jakże ciekawą historię o swoim wujku, który jest myśliwym. Opowiadał o tym, jakim sposobem zabił dzika, który chciał go.. Zjeść? Nawet nie wiem, bo mówił tak szybko, że go nie zrozumiałam.
   Weszliśmy do mieszkania od ich części. Była zupełna cisza. Tak jakby nikt tu nie mieszkał. Totalnie zajebiście.
  Chłopak przez chwilę przyglądał mi się. Odetchnęłam głęboko.

  Po minucie takiego gapienia się na siebie, zaczęliśmy wymianę śliny przy ścianie. Właściwie, to ja byłam w tej chwili przyparta do ściany, a on trzymał moją nogę na swoim biodrze.
  Parę osób wchodziło do domu, ale my nawet nie wiedzieliśmy, kto to jest.
-Tori? - usłyszałam. Tak, teraz dopiero usłyszałam. To był mój tata. I nie brzmiał zbyt szczęśliwie. Niall niechętnie, ale sekundę później "odkleił" się ode mnie.

-Tato, chcieliśmy ci o tym powiedzieć, ale ty nigdy nie miałeś czasu. - siedziałam z Niallem w salonie, na kanapie, na przeciw ojca, który zaciągał się grubym cygarem.
-Dane, nie wszystko ważniejsze jest od nas. Tori to Twoja córka, gdybyś choć na chwilę zainteresował się nią, nie Nami, ale nią, to może zauważyłbyś, że coś się działo kiedy cię nie było. Musisz odpocząć. - ojciec wypuścił siwy dym z ust w zamyśleniu. Wdychałam go i krztusiłam się nim.
-Nie pomyślałem o tym. Mam tyle roboty odkąd pamiętam.
-Ale tatku, nie spędzasz już ze mną czasu jak kiedyś.
-Wiem, mój błąd. - skwitował - Ale to nie zmienia postaci rzeczy, że mam dużo roboty. Jutro jedziemy do lekarza, Tori, pamiętaj. - tak, na śmierć zapomniałam. Tata zapisał mnie do nowego lekarza rodzinnego. Musiał przenosić papiery. Ale to już jego sprawa. Skoro jest moim rodzicem, to niech się mną interesuje - Mamy na 12.30, więc musisz wcześnie wstać. - wstał.
-Gdzie idziesz?
-Ja? Do papierkowej roboty, wykonać parę telefonów. Zamówię na obiad pizzę, co wy na to? - skinęłam tylko głową i westchnęłam. Znów to samo. Historia lubi się powtarzać. Kiedy w końcu przejrzy na oczy? To było jak rozmawianie z dzieckiem.

     Zostałam z Niallem sama.
-To nic poważnego? - spytał po chwili. Spojrzałam na iego.
-Niee.. To zwykła kontrola, pobieranie krwi, sprawdzenie wagi. Nie masz czym się martwić.
-To dobrze. - położyłam się na jego kolanach, a on na mnie spojrzał. Patrzeliśmy sobie w oczy przez dłuższy czas. On miał takie piękne oczy. Błękitne niczym ocean pacyficzny. Często w nich tonęłam. Naprawdę. Tonęłam w nich. Czy to w ogóle możliwe tonąć w oczach? Pewnie nie, ale inaczej nie potrafię tego po prostu ująć. Byłam zachwycona.
   A on jest idealny. Przecież to najoczywistsza oczywistość. Niall Horan - dziewczyny wzdychają do niego na całym świecie, muszę się nim dzielić. Ale póki co, mam go tylko dla siebie. Mogłam robić z Nim co tylko chcę.
   Szczerze, od paru dni zaczęłam się zastanawiać, co powiedzą na to jego fanki. Ale szczerze mówiąc, myślę, że zrozumieją. Prawdziwi fani nigdy go nie opuszczą. Jeśli chodzi o mnie, jestem wielką fanką Justina Biebera. I po jego licznych zerwaniach, nadal zostałam z nim. Choćby zrobił coś niewyobrażalnie niewybaczalnego, będę z Nim. Na dobre i na złe. Tak, podkochuję się w wielu sławnych mężczyznach, nie mówiąc o tym Niall'owi, ale tak robi praktycznie każda nastolatka. Niall nie musi wiedzieć o tych wszystkich plakatach porozwieszanych na ścianach, choć był w moim pokoju już z tysiąc razy. Pewnie sam ma plakat Justina, znając życie. Jest taki sam jak ja. Wiem, że on tak samo, umiera z podniecenia. Przecież znam go nie od dziś. No dobra, znam go dopiero miesiąc, ale to nic jeszcze nie znaczy. Jesteśmy szczęśliwi. Oboje po uszy uwielbiający Justina Biebera.
-Tori? - jego głos wyrywał mnie z przemyśleń.
-Tak, kochanie?
-Zamyśliłaś się.
-Tak, wiem. - zarumieniłam się. - Myślałam o Tobie. - chwila ciszy - Praw mi komplementy.
-Nie starczy mi na to całego dnia. - zaśmiałam się głośno. Był taki słodki. Wszyscy moi ex chłopacy zawsze wyobrażali sobie mnie jako czarny charakter. Ale ja nim nie jestem. Robię parę głupich błędów, ale to nie znaczy, że jestem naprawdę zła. Może to po prostu zbyt dobra gra aktorska.


     I tak mijały dni. Ja byłam okropna. Kłóciliśmy się, krzyczałam, czasem po prostu bez powodu, a on się śmiał. Śmiał się z tego, że codziennie chodziłam z morderczym wzrokiem. Później przepraszaliśmy się nawzajem, a na zgodę szliśmy wymieniać ślinę. Znów krzyczałam, a on znów śmiał się. Codziennie to samo. Trzaskanie drzwiami, głupie obelgi, epitety, ubliżenia. Z każdym dniem czułam, że coraz bardziej się w nim zakochuję. Może to dziwne, ale dzięki niemu zaczęłam funkcjonować lepiej niż wcześniej. Jadłam normalnie, przybierałam na wadze. Lekarka stwierdziła, że robię postępy, bo wcześniej byłam zbyt wychudzona. Kazała mi przytyć. I to zrobiłam. Właśnie dzięki niemu. Byłam szczęśliwsza, bo przestałam się ciąć.


Ostatnie dwa tygodnie wakacji.


-Tori, ty przytyłaś. - powiedziała moja przyjaciółka. Zmarszczyłam brwi przeglądając się w lustrze. Racja. Ważę już 45 kilogramów. To jeszcze nie jest idealna waga, ale coraz to lepsza.
  Otworzyłam szafę i włożyłam czarną, długą footbolową koszulkę z napisem "WEED 94". Była świetna, bo sięgała mi do kolan i mogłam nie nosić spodni. Wciągnęłam na nogi czarne podkolanówki i znoszone czarne creepersy.
-Jak tak dalej pójdzie, niedługo nie zmieszczę się w ulubione jeansy. - zaśmiałam się, a ona po mnie.
-Jak tak dalej pójdzie, to zajdziesz w ciążę spożywczą, to pewne. - powiedziała. Spiorunowałam ją wzrokiem.
-Nie przeginaj, bo ci wpierdolę. - mruknęłam wyciągając telefon - Wiesz, ostatnio zaczęłam coraz bardziej zakochiwać się w Niallu. Pewnie mi nie uwierzysz, ale to jak sen. Najpierw powoli, a później całkowicie. Kocham go tak mocno.. - westchnęłam - I nie chciałabym go stracić.
-Nie stracisz.
-Kiedyś dojdzie do tego, że naprawdę tak się stanie. Wiesz jaka jestem.. Jestem głupia. Naprawdę głupia. Jedno nieprzemyślane zagranie i po mnie. Po naszym związku. Zależy mi na nim, Pattie.
-Ale kochanie, przecież wszystko będzie dobrze. Dlaczego tak nagle się tym martwisz? - sama nie wiem, dlaczego. Z jednej strony na razie jest w porządku. Nagle naszła mnie taka myśl, że przez swoje ogólne zachowanie, mogę po prostu stracić moje słoneczko.
-Jeszcze jedno. Zauważyłaś, że Harry zaczyna traktować mnie jakbym była jego.. Dziewczyną? - spytałam. Mówiłam mu wiele razy, żeby przestał ciągle mnie dotykać w takie miejsca, do których dostęp ma tylko Niall. Nie mówię o zwyczajnych PRZYJACIELSKICH pieszczotach. Mówię o obmacywaniu. To się robi już nieprzyjemne.
-Niee.. - jej wzrok jakby mówił "o czym ty do licha mówisz??!!". - Dlaczego pytasz?
-Obmacuje mnie. - stwierdziłam, tym razem powiedziałam to na głoś - Obrzydliwie mnie obmacuje.
-Jesteś zbyt emocjonalna. - też mi co! Ja? Emocjonalna? To się nawet kupy nie trzyma. Jeśli ja jestem emocjonalna, to ona jest pieprzonym murzynem.
  Przewróciłam oczyma.

____________________________________________________________

   Kolejna smutna sobota. Kolejna szara londyńska pogoda. Kolejny deszcz. Kolejny senny dzień. Mogłam w ogóle nie wychodzić z łóżka i jak cholerny leniwiec oglądać telewizję wpieprzając chipsy, które bym popiła niskokaloryczną colą.
   I kolejna wymiana śliny. Kolejne mokre pocałunki składane na naszych twarzach. Za każdym razem, były one coraz to słodsze. Jego usta po prostu były przyssane do moich.
  Powtarzam słowo "kolejny", gdyż to taka rutyna. Smutna rutyna. Angole to nudni ludzie. Ogólnie, cały nas naród, nie mówiąc o Szkotach. Wszyscy w tym kompleksie wysp jesteśmy jak jakieś ponure duchy błąkające się po ulicach. To straszne.
   Przechodziliście kiedykolwiek chodnikiem, patrzyliście na przechodniów i zastanawialiście się kim są, co robią, gdzie zmierzają? Bo ja właśnie tak.
  Jedni śpieszą się do pracy, bo nie chcą się spóźnić, ale uniknąć kłótni z szefem. Inni po prostu idą do znajomych, na zakupy, imprezy. Ale czy tak naprawdę jest? Może to po prostu pozory. Ciekawe, czy ktokolwiek widząc mnie na ulicy, myśli sobie "hej, ta dziewczyna wygląda jak upiór" lub "chyba farba do włosów wpadła jej do mózgu". Możliwe, że tak jest.
   Trochę za wiele się nagadałam. Głupie filozofowanie pt. "Dokąd zmierzamy?" pióra Torres Melington. To byłaby świetna książka. Zarobiłabym grube miliony. Ale po co mi to? Mam miłość swojego życia, i to mi wystarczy.
-Jesteś taka piękna - powiedział pieszcząc moją twarz dłonią. Nasze usta jak zwykle oddzielały milimetry. Czułam jego oddech. Rozchyliłam usta, w które on natychmiast się wpił. Umiał całować. I to świetnie.
-Wspaniale się czuję z tobą. - szepnęłam przerywając pocałunek. Przez połączenie naszych ust, całe ciepło z jego ciała przechodziło na mnie. Oddał mi trochę swojego 36,6.

________________________________________________________________

Umierałam w jego ramionach za każdym razem, gdy mnie dotykał.
Każdego pieprzonego razu.






~ * ~ * ~ 



Dobrze moje kochane marchewczki !
Fakt, nie było mnie długo, ale tak upierdliwie czekałam na te komentarze. które w końcu się pojawiły :)
Jak dobrze :) 
No i dziękuję oczywiście, że wiecznie czekać nie musiałam.
Ja naprawdę chcę mieć poczucie, że jakieś sympatyczne grono to czyta.
Wiele razy mój blog został skrytykowany, bo fabuła głupia i do dupy, że postacie takie i siakie. Płakałam przez to, bo jestem wrażliwa i nie lubię jak ktoś robi ze mnie idiotkę. No ale nieważne, było minęło. 
Ja tego bloga zaczęłam pisać.. Boże, chyba dwa lata temu! Ale później dopiero się rozkręciłam x Tak czy siak, dziękuję, że tu jesteście dla mnie. 
A ja będę dla was tyle, ile będzie trzeba :)
Jeszcze parę rozdziałów przewiduję, więc jak się skończy to zaktualizuję notki na tym blogu - http://confident-fanfiction.blogspot.com/

Aha, jeszcze mam jedno pytanie, a raczej prośbę do mojej Elci kochanej dziewczyneczki. Chciałabym mieć z Tobą jakiś bliski kontakt. 
Masz może słoneczko numer gg albo coś innego, gdzie mogłybyśmy się skontaktować?
+ za równo już od dzisiaj 3 dni, kończę 16 lat omg , równo 22 kwietnia, jestem taka dorosła omg omg hahahahhah jezu, dobra, bo zaraz zfiksuję :)
Ale wiecie, jak chcecie ze mną czasem pogawędzić, to zapraszam na moje gg :)
Zawsze znajdę czas, misie <3

15 komentarzy = next ! 

Tak że dobranoc, miłych snów i kucyków :) 

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

123

Jakby ktoś się zastanawiał, to tak, dalej prowadzę bloga.Ale czekałam na te nieszczęsne komentarze oh :)
Rozdział dodam w czwartek, bo muszę go jeszcze dopracować x

See you soon, księżniczki ♥

piątek, 14 lutego 2014

45. "Fuck it for Niall"

    Największym postanowieniem dla mnie w tej chwili było pozbycie się depresji.
Dlaczego?
Ponieważ  Niall tego chce. On chce chyba tego bardziej niż ja. Chce, bym w końcu naprawdę cieszyła się z życia. Ale musi mi w tym pomóc. Bo sama sobie z tym nie poradzę.

-Niall.. - moja głowa wylądowała na jego barku. Rozpłakałam się. Nie wiem dlaczego, ale taki miałam odruch. Często płakałam.
-Cii.. Nie płacz. Myślę, że będzie dobrze. Poradzimy sobie. We dwoje.
-Obiecaj, że mnie nie zostawisz.
-Nie zostawię, kochanie. - pogłaskał mnie po głowie.

    Kolejny dzień.
Wstałam, by nakarmić pana Wąsika. Ten szczur strasznie dużo jadł. Takie gryzonie domowe powinny jeść przez całą dobę, więc się nie dziwię. Nasypałam mu trochę granulatu LSM, dzięki któremu będą ścierać mu się zęby. Nalałam trochę wody do jego poidełka i zamknęłam klatkę, by nie wyszedł.
-Pattie, wstajesz czy chcesz jeszcze pospać? - zapytałam, szturchając przyjaciółkę. Machnęła ręką, żebym się odwaliła. To chyba znaczy, że jeszcze będzie spać. No cóż. Skoro tego potrzebuje. Ale jest już wpół do trzynastej ! Dziewczyna straci cały dzień. Ale jeśli tego chce, to jej nie zatrzymuję.
    Otworzyłam szafę, w środku której wisiały różne plakaty. Od razu na ziemię wyleciała mi sterta ciuchów. Jestem bardzo leniwa. Nie chciało mi się tego w ogóle poskładać i włożyć na miejsce i zamiast tego, włożyłam to wszystko zwinięte w kłębek. Ja to chyba naprawdę przestałam myśleć mózgiem.
   Zebrałam to wszystko i wrzuciłam na fotel. Później to posprzątam. Przewracając wieszaki, w poszukiwaniu czegoś ciekawego, zadzwonił dzwonek do drzwi. Musiałam iść otworzyć, bo ojciec pewnie już jest dawno w pracy.
  Ubrałam szlafrok i zeszłam na dół do drzwi. Otworzyłam je, a w progu zastałam.. Matkę Georga. Panią Clarę Shelley i obok niej pana Shelleya. Przełknęłam głośno ślinę.
-Jak państwo mnie znaleźli? Znaczy.. Znaczy dzień dobry, jak państwo tu..? - byłam tak zdumiona, że nie mogłam sklecić porządnego zdania.
-Możemy wejść? - spytała kobieta.
-Tak, proszę. - zaprosiłam do środka. Pewnie, gdy się dowiedzieli o jego śmierci, postanowili mnie znaleźć. I udało im się to. Więc.. Co ja im powiem? Boję się, że będą mnie o to obwiniać.
  Zamknęłam drzwi. Państwo Shelley weszli do salonu.
-Proszę sobie usiąść. - jego matka usiadła na fotelu, ale ojciec stanął za nim łapiąc swoją żonę za rękę. Patrzyłam na nich badawczo czekając, aż zaczną rozmowę - Zrobić kawy?
-Nie, dziękuję. - powiedziała oschło.
-Pan?
-Ja również dziękuję. - odparł. Mentalnie wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam, do czego ta cała sytuacja zmierza.
-Tori, skarbie.. Wiemy o śmierci Georga. I wiemy też kto był sprawcą. Jesteś jedynym naocznym świadkiem. Musimy ci zadać parę pytań. Jeśli cokolwiek wiesz, my to przekażemy policji. - z oka wypłynęła mi pojedyncza łza. Pociągnęłam nosem.
-Był mi bardzo bliski, pani Sheylley. - szepnęłam i spojrzałam na nią szklanymi oczyma. Podeszła do mnie i chusteczką wytarła łzy. Ta kobieta nadal jest wspaniała.
-Nie płacz. On jest szczęśliwy, tam, w niebie. I patrzy na ciebie. Uwierz słońce, mnie żałość chwyta każdego dnia, gdy pomyślę o moim synu, gdy zobaczę jego zdjęcia porozwieszane na ścianach, poukładane na meblach. Ale teraz, musisz się skupić i powiedzieć nam dokładnie to, co powiedziałaś tamtego dnia policjantowi spisującemu raport. A także to, co może być istotne. - ujęła moją twarz w dłonie i spojrzała mi prosto w oczy.
-Dobrze. - powiedziałam im wszystko, co wiedziałam. Taki miałam obowiązek. Nie mogłam kłamać. Nie miałam nawet potrzeby. Wiem, że dzięki temu, sprawa zostanie wyjaśniona całkiem, a sprawca pójdzie siedzieć. Taką miałam przynajmniej nadzieję. Zamordował mojego chłopaka! Teraz już byłego, ale pozbawił życia człowieka. A za to nie ma przepustki na wolność. Ja to wiem.
-Będzie dobrze. Trzymaj się. - powiedziała na koniec. Wizyta nie trwała długo, ale dała mi wiele do myślenia. Naprawdę wiele.
  Pożegnałam się z jego rodzicami. Przeżywali tę śmierć bardzo. Strata jedynego syna - nie dziwię się im. Nie dawali po sobie poznać tych uczuć, ale wiedziałam, że ukrywali je tak dobrze, jak ja.

   Wróciłam na górę. Uświadomiona i oświecona. Pattie już wstała.
-Kto przyszedł? - spytała i usiadła na łóżku.
-Rodzice Georga. Chcieli ode mnie informacje dotyczące tamtego dnia.
-O żesz kurwa.. I co powiedziałaś im? - zdumiła się.
-A miałam jakiś wybór? - podniosłam brew. Oczywiście, że nie miałam wyboru. To raczej logiczne. Wolałam powiedzieć wszystko niż milczeć.
  Otworzyłam szafę. Znów zaczęłam przeglądać wieszaki.
-Pomóż, w co mam się ubrać? - powiedziałam błagalnie. Pattie spojrzała na mnie swoim słynnym, znaczącym wzrokiem.
-Zaczynam się o ciebie martwić. Nie podoba mi się to. - skwitowała. Miała rację. Coś ze mną nie tak.

  Myślałam długo. W końcu po długim dumaniu wybrałam sobie uroczy strój, składający się z dżinsowych szortów i letniej bluzki do pępka z ponaszywanymi na ramiączkach kwiatkami. Umalowałam twarz. Jak zawsze. Zrobiłam idealne, hollywoodzkie loki. Zajmowało mi to od pół godziny do całych 60 minut. To nie było takie proste, na jakie się wydaje.
-Tori, wychodzisz już? - usłyszałam Nialla. Moje kochanie już wstało. Miałam nadzieję, że więcej sobie pośpi.
-Jasne. - rzuciłam na odczepnego. Schowałam lokówkę i wszystkie inne przyrządy do włosów w pośpiechu. Po drodze pozwalałam wiele innych rzeczy. Ops, niezdara ze mnie. Później to posprzątam.
  Wyszłam i rzuciłam mu się na szyję. Z przyzwyczajenia od razu go pocałowałam. Tak przecież trzeba.
-Kocham Cię. - i znów wypowiedziałam te wiele znaczące słowa, a on znów powiedział "ja ciebie też". Tak przecież się powinno mówić do ukochanej osoby. Nie ma przeproś. Powtórzyłam te dwa słowa, a on się uśmiechnął czuło przyciągając mnie do siebie. Poczułam coś twardego na kroku. Mam nadzieję, że wiecie o czym mówię. Tak, stanął mu. Jego mały koleżka stwardniał, a to wszystko moja wina. Zachichotałam.
-Nie martw się, kochanie. - puściłam mu oczko i poszłam na dół - Zrobimy coś smacznego, a ty idź zawołaj.. Pozostałych. - gdy wyszedł, westchnęłam. On był przecież wspaniały. Idealny. Wspaniały.. Już to mówiłam? Jego nie da się opisać słowami (i żeby było jasne, mówię o Niallu, a nie jego penisie haha).
-Niall to wspaniały chłopak. - stwierdziła O'Donell. Widzicie? Nawet Pattie tak sądzi! Nie mylę się - Pasujecie do siebie.
-Ja to wiem, Pattie. Ja wiem. On jest taki.. Seksowny. - zagryzłam wargę, na samą myśl o nim. Rozpływam się...

   Czekaj! Chwila, wróćmy do rzeczywistości. Nie, wcale nie fantazjowałam o sekście z Niallem. To byłoby co najmniej... Zboczone? Ja jestem zboczona? Możliwe, że tak jest. Ale jak mi go zabraknie, to tylko dildo mi pomoże. Just sex. Inaczej się nie da. Momencik, o czym ja mówię? Torres, otrząśnij się.
  Miałam przecież przygotowywać głupie śniadanie, a nie zwierzać się z takich rzeczy. Do tego musicie być gotowi. Jeszcze nie dziś.
   Założyłam stare, znoszone czerwone vansy, które leżały w korytarzu. Przynajmniej to.
-A może raz chodźmy na śniadanie do nich? - zaproponowała Pattie. I to był dobry pomysł. Tak zrobiłyśmy. Przedostałyśmy się magicznym przejściem.
-Nie powinnyśmy obudzić Alex i Pauliny? - spytałam po chwili.
-Niech sobie trochę pośpią.
-Masz rację. - zgodziłam się - Chłopcy!! - wydarłam się na całe pomieszczenie. Nic. Głucha cisza.
Starałam się. - dodałam sobie w myślach.

    Lodówka? Pozwoliłam ją sobie otworzyć, w środku: wszystko czego dusza zapragnie. Lecz nie dla mnie. Ja nie mogę jeść. O nie. Nie przełknę nic porządnego. "Tori je". To zdanie pada najrzadziej w tym domu.
    Wyjęłyśmy parę składników. Usmażyłyśmy jajka na boczku. Zrobiłam kanapki. Przyznam szczerze, przydałaby się pomoc domowa. Wiecie: sprząta, gotuje, pierze i chodzi w dziwnych uniformach, które wręcz kuszą młodych mężczyzn. Dlatego najlepiej jest zatrudnić jakąś staruszkę, która wiele w swoim życiu przeszła i wnukom może opowiadać o tajnikach bycia dobrą kurą domową. Ale mniejsza o to. Znajdę coś w internetach, podzwonię, podowiaduję się. I będziemy w domu, przysłowiowo mówiąc.
   Rozłożyłam talerze, a Patricia nakryła stół jedzeniem. Do wyboru do koloru.
W końcu zbiegła się.. Czwórka? Roześmiana czwórka. Bez Harrego. Nie zdziwiło mnie to. Zawsze był śpiochem. Jebanym, zaspańcem. Czy jak to się w Zjednoczonym Dziadostwie mówi. Mój wujek Brytyjczyków nazywał "herbaciaki" *. Pewnie ze względu na tę herbatę, którą tradycyjnie piją o godzinie trzynastej. Mój angielski nigdy nie był dobry, a ja nigdy nie uważałam na lekcjach. Ale się staram. W moim rodzinnym domu był tylko język irlandzki. Mimo, że angielski jest drugim językiem urzędowym. W sumie, nie wiem po co teraz to tłumaczę, ale chcę uniknąć niejasności. Proste? Proste proste, jak świński ogonek. Tak mówi mój tata. A powiedzonka ma stare jak świat. Właśnie, ciekawe co u taty. Mógłby trochę odpocząć od tej pracy i w końcu zabrać mnie na zakupy. Bo jak wiecie, zbliżają się moje siedemnaste urodziny i.. Chwilunia, mówiłam o Harrym jeszcze jakiś czas temu. Za szybko zmieniam temat. Ptfu, wróć.

  Czas wziąć sprawy w swoje ręce.
-Gdzie Hazz? - spytałam Nialla.
-Spytaj się go.
-Bardzo śmieszne. - sztucznie się zaśmiałam i poklepałam go po tyłku - Mój ty seksowny byczku. Pójdę po niego, bo mu wystygnie. - uśmiechnęłam się. Teraz zadam sobie takie dobre pytanie: gdzie Harry śpi? Czy w ogóle on jest w domu? Ten dom jest tak tajemniczy jak wnętrze mojej cipki.
  Przepraszam, co? Nie, nic. Jeśli czytają to dzieci, to zapomnijcie o czymkolwiek pomyślałam czy kiedykolwiek powiedziałam. Nie było tego.

  Weszłam przez pierwsze lepsze drzwi. I rzeczywiście. Znalazłam tego herbaciaka. Siedział półnagi w łóżku przeglądając kanały na swojej plazmie.
-Puk puk. Przepraaszaam.. - uchyliłam drzwi szerzej - Nie przeszkadzam?
-Nie, skąd.
-Podejrzanie brzmisz, kotku. Zaczynam się o ciebie martwić.
-Zamkniesz drzwi na klucz? - spytał cicho. Miał boską chrypkę. Boską.
-A co, zgwałcić mnie chcesz? - odparłam żartobliwym pytaniem.
-Uwierz, że chciałbym. Ale dopóki nie masz ukończonych osiemnastu lat, nie mogę. Twój tata by mnie ukatrupił. - zaśmiałam się i zrobiłam to, o co prosił.
-Harry, Harry, Harry.. Jak zwykle dowciapny. Masz specyficzne poczucie humoru. Laski na to lecą? - chłopak wzruszył ramionami i wyłączył tv, po czym przeczesał swoje kasztanowe włosy, które już się nie kręciły, jak kiedyś - Wszystko dobrze?
-Kurewsko dobrze. Dlaczego pytasz? Nie widzisz? Jestem cholernie szczęśliwy. - otworzył puszkę piwa, która nie wiem jakim cudem się znalazła w jego pokoju. Ale w to nie wnikam. Upił trochę i postawił na stoliku - Wskakuj. - Styles odkrył miejsce obok siebie spod kołdry - Jest cieplutko i przytulnie. W moich ramionach nic ci nie grozi. - no tak. Jeśli znów zacznie mnie całować, jak zawsze, wtedy to będzie największe przegięcie jego życia. Wie, jak jestem szczęśliwa z Niallem. Nie powinien tego niszczyć. Nie bałam się. To mój najlepszy przyjaciel. Lubię leżeć obok niego i niepozornie się z nim przytulać. Jak to dobrzy przyjaciele.
   Hazz dłonią zsunął mi jedno ramiączko. Zadrżałam. Odsunęłam się i przymrużyłam oczy.
-Prosiłam. - wstałam - Czekamy na dole.


    Nie wiem co on sobie ciągle wyobraża. Czy do niego nie docierają słowa "mam chłopaka"? To powinien być dla niego sygnał, że musi przestać robić.. To co robi. To nie był przyjacielski gest. On musi przestać. Teraz zaraz. W gorszym przypadku to może się przerodzić w coś, od czego nie ucieknę. Dlaczego on taki jest? Niedawno czytałam w gazecie, że podobno przyznał się, iż jest gejem. Czy to prawda? Nawet sam Harry Styles tego nie wie.
 Niech on w końcu wbije sobie do tego swojego łba, że nigdy z nim nie będę! Czy to tak trudno pojąć? Może kiedyś się dawałam, ale teraz, będąc w poważnym związku, nie mam zamiaru pozwolić, by ktoś się do mnie dorwał. I naruszył moją czystość.
   Zaczęliśmy jeść śniadanie. Hazz zszedł dopiero po piętnastu minutach. Myślę, że doprowadzał się do porządku w tym czasie.
   Złapałam Nialla za rękę pod stołem. Chciałam brunetowi pokazać bardziej, że "nie wpieprzaj się w nasz związek". To kolejny sygnał dla niego. Musi to w końcu do niego dojść. Jeśli się nie uspokoi, nie będę się do niego odzywać. Będę ignorantem. Czysty spokój. Milczenie drugiej osoby to największa tortura podobno.



  Z Niallem pojechaliśmy nad potok, ponieważ bardzo chciałam się wyrwać, pobyć z nim sam na sam. A niech to, miejscem naszej odskoczni jest to miejsce, które przypomina mi o Zaynie. Wiecie o jakie miejsce chodzi? Bo ja wiem doskonale, że wiecie.

-Niall, co ty właściwie we mnie widzisz? - spytałam, gdy siedziałam już wygodnie na leżaku, w wodzie, która brodziła mnie po tyłku. To było miłe uczucie. Założyłam okulary słoneczne na nos.
-Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. - odparł. Siedział tuż na przeciwko mnie. W tej samej pozycji siedzieliśmy, co ja i Zayn ostatniego razu tutaj. Przypadek?
-To odpowiedz mi w skrócie.
-Jesteś piękna i.. Mądra, zabawna.. Nie umiem cię określić słowami. Jesteś wyjątkowa i kurwa, nie chcę, byś kiedykolwiek zmieniała się.
-To masz przejebane, kochanie. - mruknęłam. Wyciągnęłam z mojej torby dwa flakoniki - Wiesz co to jest? Mój pokarm. Faszeruję się tym od dziesiątego roku życia, wcześniej rodzice dodawali mi to do mojego jedzenia, bo nie umiałam połykać tabletek. - chłopak patrzył w milczeniu, jak połykam garść pigułek - Na szczęście nie otumaniają. Wiesz Niall, nie jem do momentu, gdy zabiorą mnie do szpitala.
-Jesz.
-Niby co?
-Pożerasz mnie wzrokiem za każdym razem.
Westchnęłam.
-To widać?
-Owszem.
-Kurwa.
-Kocham cię. - powiedział z mniejszym przekonaniem, niż mogłam się spodziewać. Uśmiechnęłam się lekko.
-Najlepsze w tym wszystkim jest to, że o mój Boże, też kocham mnie. - zaśmiałam się. Nie odezwał się już, tylko rzucił mi przelotne spojrzenie.
Moment ciszy. Dosłownie moment.
-Co ci się właściwie we mnie podoba? - spytał - Przecież jeszcze niedawno mnie nienawidziłaś. Uważałaś, że jestem niedorozwiniętym chujem, który myśli, że jest najlepszy na świecie i pieniądze i sławę zdobył tylko dzięki swojemu wyglądowi.
-Skąd ty.. - nie skończyłam. Zaskoczył mnie. Skąd on wiedział, co o nim myślałam? Czyta w myślach?
-Powiedziałaś mi to przez sen ostatnio.
-Naprawdę? - wybałuszyłam oczy.
-Dokładnie. Pamiętam to. - nastała poważna chwila ciszy, ale zaraz wybuchnęłam jakże głośnym śmiechem. Prawie zakrztusiłam się wodą.
-Co? - wydusiłam - Powiedziałam to przez sen? Ty zjebie, nie słuchaj tego! Fuck it for Niall! Kocham cię! - krzyczałam. Rzuciłam się na niego pchając go do wody. Zaczęłam go całować wszędzie po twarzy - Kocham cię kocham cię kocham cię. - powtarzałam - Jesteś moim ulubieńcem, Niall. Mówiłam coś jeszcze?
-Oh, ależ tak. Jesteś nimfomanką, wiesz?
-Dlaczego niby?
-Bo spytałaś kiedy idziemy na grzmocenie. I zaczęłaś mnie macać. Przez sen, czaisz to?
-Czaję, Niall, czaję. Pieprzyć to. Idę Twoim tokiem myślenia. Powiedziałbyś w takiej sytuacji, że mam iść się jebać albo inaczej, że mam to pieprzyć.
-Idź się jebać. - mrukną przyciągając mnie do siebie.
-Z Tobą? Chętnie.
-Ty niedobra dziewczyno. - blondyn dał mi klapsa w pupę. Krzyknęłam. Później klepnął mnie drugi raz, a ja znów krzyknęłam. Co za niewychowany chłopak. Łobuz i partarcz!


_____________________________________________________________

LOL SERIO DŁUGO NIC NIE DODAWAŁAM ;/
DOBRA, NIE BĘDĘ JUŻ SIĘ WAS CZEPIAĆ, PO PROSTU CZEKAM NA 15 KOMENTARZY, BO WIEM, ŻE NA WIĘCEJ WAS NIE STAĆ PÓKI CO, WIĘC OKEJ, NIECH BĘDZIE TO 15.

DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZE POD POPRZEDNIM ROZDZIAŁEM  + NIE NAPISAŁAM, ŻE KOŃCZĘ BLOGA. NAJPIERW PRZEANALIZUJCIE POPRZEDNIĄ NOTKĘ JESZCZE RAZ, A PÓŹNIEJ SIĘ CZEPIAJCIE .♥


A TERAZ ZAJDŹCIE W CIĄŻĘ Z MOIMI OCZYMA, BO SĄ TAKIE SŁEG OMG :)

piątek, 31 stycznia 2014

MAŁE PYTANKO

Jest taka sprawa.
Zacznę od jednego pytania, które dręczy mnie trochę już długo.

Chce wam się to czytać jeszcze?
Nie, nie chodzi o to, że was straszę czy coś, że jak komentarzy nie będzie to nie dodam rozdziału.
Sens w tym, że zauważyłam, że jak wróciłam po bardzo długiej przerwie miałam tylko 15 komentarzy.
Nie powinnam wymagać od was nie wiadomo ilu komentarzy, bo długo mnie nie było.
Okej, dałam sobie spokój i dodałam mimo warunku.
No i tym razem już mogłam sobie pozwolić na warunek 25 komentarzy, bo wiem ile osób to czyta.
I co? 10 komentarzy. W miesiąc tylko 10 komentarzy. Zawsze cieszyłam michę jak widziałam te komentarze.
Nie widzę już Elki i Crazy mofo, choć pisałam Crazy Mofo na blogu, że jest nowy rozdział.
Kiedyś tyle osób mi komentowało, a teraz nikt.
Nie dajcie dupy.
Kiedyś było tak fajnie noo...
Nie wiem, zaczynam już się zastanawiać:
- A może zgubili adres?
-Może nie podoba im się już mój blog?
-Są znudzeni?
-Nie lubią mnie?
-Mają problemy ze znalezieniem bloga?
-Ktoś ich do mnie zniechęcił i są uprzedzeni?

Nie wiem, naprawdę nie wiem.
Nie chce mi się pisać wiedząc, że ledwo 10 osób mi komentuje.

Nie chce Wam się tego czytać?
Za 7 rozdziałów koniec opowiadania i zaczynam pisać nowe, ambitniejsze ff.
No ale póki co, widać nie muszę się śpieszyć.

O co więc chodzi?