środa, 31 października 2012

009. Back home for one moment in my life



Niall i Harry bili się o pilota do telewizora ! I to dosłownie !! Tarzali się po ziemi jak psy wyrywając sobie na przemian tego pilota. Musiałam ich uspokoić.
-Spokój gówniarze ! - wyrwałam im tego nieszczęsnego pilota. Złapałam obojgu za uszy i podniosłam.
-Auu...
-Auu... Mamo to on zaczął ! - zapiszczał Harry.
-Uspokójcie się oboje bo wytargam za ucho mocniej. - po tych słowach oboje zmów zaczęli się do siebie rzucać. Kurde no nie, nie pozwolę na to. Pociągnęłam mocniej - Co ja mówiłam ? Bo będzie zero imprez i Jacka Daniell'sa przez rok.
-Dobra... Ale powiedz mu że rugby jest ciekawsze od basseballa. - mruknął Niall.
-Lubię oba te sporty, więc nie zgodzę się ani z jednym ani z drugim.
-Lubisz sport ? - spytał Hazza.
-No ba, a najbardziej nogę.
-Ej Tori łap ! - nim się obejrzałam leciała ku mnie piłka do nogi kopnięta przez Zayna. Przyjęłam pięknie piłkę, po czym zrobiłam parę wymyślnych kapek.
-Problem ? - szczęki im opadły.
-Idziemy zagrać ? - zaproponował Lou.
-Dobry pomysł.
Wyszliśmy przed dom, gdzie była "rozłożona" przecudna, naturalna murawa. Trawnik oczywiście świetnie wystrzyżony przez ogrodnika i dało się grać.
-Ja stoję na bramce. - zapowiedział Harry i ruszył do swojego celu.
-Tori będzie ze mną. - Lou pociągnął mnie za ramię.
-Pomyliło ci się coś, ona będzie ze mną. - dodał Zayn ciągnąc mnie za drugą rękę.
-Ona woli mnie w drużynie. - i na ostatek Niall i przyciągnął mnie do siebie.
-Ała... Bo mnie rozerwiecie. - mruknęłam poprawiając rękaw koszuli. Wszyscy Troje mieli wściekłe miny, jakby mieli zaraz sobie skoczyć do gardeł.
-Weźcie nie kłóćcie się o Tori, bo to się źle skończy. - powiedział Liam. No i znów jeden normalny się udzielił.
-Ty Niall nie chcesz czysto grać, po prostu nie potrafisz przegrywać, a Melington tylko nabije ci punkty, bo jest dobra w piłkę nożną. Daj spokój, każdy wie jak jest. - nie wiem kto miał rację, czy Louis - teraźniejszy mówca, czy Niall - rzekomy oszust.
-Wcale nie ! - zaprzeczył Horan.
-Jesteście siebie warci. Wiecie co ? Nie jestem żadną maszyną do nabijania punktów czy rzeczą, ja jestem człowiekiem i waszą... Koleżanką, przyjaciółką. Zagramy, o ile zaczniecie mieć do mnie szacunek i tym bardziej do siebie nawzajem bo jesteście przyjaciółmi.
-Głupio się czuję. - Niall spuścił głowę, a za nim reszta.
-Ale na mnie nie masz focha, prawda ? - spytał Styles.
-Mam focha, na cały świat. - burknęłam i weszłam z powrotem do domu. Akurat do środka wszedł tata.
-Już jestem ! Gdzie chłopcy ? - spytał.
-Kłócą się o to, z kim mam być w zespole, a teraz kazałam im się wstydzić.
-Trudna decyzja, zwłaszcza jeśli chodzi o ciebie, bo ty... Ty jesteś dobrym zawodnikiem. Ogrywasz nawet mnie,to karygodne !
-Ty nawet na komputerze przegrywasz w football. Nie oszukujmy się, w tym jestem lepsza.
-Chłopcy twierdzili, że ty  mogłabyś być ich menadżerką, ciśniesz ich.
-Możliwe... - uśmiechnęłam się cwaniacko - Nie będą mi się bić o pilota jak dzieci ! Jeszcze chwila i by doszło do rękoczynów. - tata parsknął śmiechem i wyładował zakupy z papierowej torby na blat. Pomogłam mu wkładać je do szafek, po czym usiadłam na wysepce.
-Co dzisiaj robiłeś ?
-To co mówiłem wczoraj, załatwiłem chłopakom koncert za dwa tygodnie, właśnie zarezerwowałem wam bilety do Dublina na środę.
-Na środę, tak ? - odpowiedzi tata kiwnął głową. Ciągle rozmawialiśmy po angielsku, więc wykrzesał z siebie tylko zwyczajne: "yeah".
Cisza.
-Kupiłeś coś do jedzenia Dane ? - usłyszeliśmy zza framugi drzwi frontowych. Niall.
-Owszem, nie martw się.
-Tori... - chłopak wskoczył obok mnie.
-Tak ?
-Nie fochasz ?
-Nie focham, za co ? To wy nauczcie się szanować.
-Szanujemy się, ale jeśli chodzi o wybór drużyn w futbolu, to wiesz... Czasem tak bywa.
-Rozumiem. No, to... Zagramy, ale ja... Ja będę stała na bramce.
Niall przełknął głośno ślinę, a ja się uśmiechnęłam i poklepałam go po twarzy. Zeskoczyłam z wysepki i ruszyłam do drzwi.
-Idziesz ? - spytałam odwracając się.
-Idę, idę. - rzucił i poszedł za mną. Już czułam, że czegoś się bał. Po jego minie wszystkiego można się spodziewać.

****

-No więc ja stoję na bramce. - oznajmiłam ruszając na miejsce. Zdjęłam buty i na bosaka stanęłam pod bramką.
-W takim razie ja będę z Louisem, a Zayn z Liamem, Niall idziesz na drugą bramkę. - zarządził Harry. Uśmiechnęłam się złowieszczo i gra się zaczęła.

Po grze chłopcy byli wręcz oburzeni i spoceni. W dodatku dostałam w głowę z piłki, którą kopnął Zayn.
-Trzeba by lodem obłożyć. - powiedział Zayn prowadząc mnie za talię.
-Nie... Dotykaj ! - wydarłam się.
-Ale masz guza... - skomentował Niall.
-Zauważyłam.

Obłożyłam guza lodem i położyłam się na kanapie.
-Wybaczysz mi to ? - spytał Mulat.
-Jasne, pewnie. - rzuciłam i zamknęłam oczy.
W końcu zasnęłam.


________________________________________________________
Przepraszam Was, że taki nudny, ale... Brak weny. ; // Wybaczcie. ;d Proszę o komy, choć wiem że emocji nie będzie. Akcja oczywiście się rozkręci, lecz jeszcze nie dziś.
See ya ;DD


 

środa, 17 października 2012

008. Our life is like dream


Hej. Dzięki za dwa komentarze na razie ;>
Zmieniłam trochę wygląd Tori ; ) 
No może nie tak trochę .<33



***Rano***

Obudziły mnie poranne promienie słoneczne. 
Na zewnątrz panowała upalna pogoda. Łał, muszę powiedzieć, że nie zdziwiło mnie to. Londyńska pogoda była bardzo... Jak to powiedzieć, zmienna. Musiałam w końcu wstać i się ogarnąć. Wstałam i przypomniałam sobie, że Nialler ma mój stanik. Kurva, ciekawe na co to mu się przyda ? A wy macie jakiś pomysł ? Mnie ręce opadają na piątkę tych przygłupów. 
   Otworzyłam okno by zażyć trochę świeżego powietrza. Pomyślałam, że dobrze by dzisiaj dokończyć piosenkę i wysłać demo do wytwórni. 
Wygrzebałam z szafy to <klik> i podkręciłam włosy na lokówce. Jeszcze tylko zrobiłam lekki makijaż i mogłam zejść na dół, gdzie panował już chaos. Niall w kuchni podrzucał naleśniki na patelni bez w samych spodniach, Louis biega po domu krzycząc że jest SuperManem, Harry za nim że jest Iron Man z garnkiem na głowie, Liam ich uspokaja, a Zayn beztrosko stoi przed lustrem narzekając na swoją fryzurę - normalka, typowy dzień gdy nie mam taty w domu. Perfekcja. Inaczej nie nazwałabym tego gromadką One Direction. 
     Ich zachowanie bardzo mnie rozśmieszyło, ale może to dlatego że byłam ich fanką ? No okej, nadal jestem, ale to nie oznacza wcale że ich uwielbiam ponad wszystko. Są dla mnie normalnymi chłopakami. 
   Wparowałam do kuchni by napić się mleka z rana. Spojrzałam na Nialla, który smażył naleśniki, bez koszulko ! Zamknęli mnie tu z idiotami. Zrobiłam w myślach facepalm po czym wyjęłam z lodówki zimne mleko. Po chwili do kuchni wbiegła reszta One Direction. Larry uspokojony, Zayn uczesany a Liam w spokoju nie mówiąc co chwilę: Harry odłóż to krzesło i Louis zdejmij majtki z głowy usiadł na miejscu. Cała gromadka oprócz mnie i Nialla jeszcze buszowała po kuchni. Nalałam sobie trochę białkowego napoju po czym usiadłam obok Zayna przy wielkim stole. 
-Niall, stary, to ty umiesz naleśniki smażyć ? - spytał Liam.
-Jakbyś nie wiedział. - odparł blondas z widocznym grymasem na twarzy. Pokręciłam głową z dezaprobatą po czym zaczęłam wpatrywać się w Harrego i Zayna, którzy pokazywali sobie coś w telefonach. Skoro już mowa o telefonach, gdzie jest mój ? Nagle usłyszałam swój dzwonek, stary dzwonek "Stand Up". Spaliłam buraka, bo chłopcy zwrócili się na mnie dziwnym wzrokiem. Szybko zaczęłam szukać go po kuchni, aż Harry się odezwał. 
-Tu coś jest ! Tego szukasz ? - spytał wymachując moim telefonem. Wyłoniłam się spod wysepki kuchennej niczym gepard. Policzki miałam czerwone a oczy wielkości pięcio-złotówek. Nie zdziwiło mnie to, bo to wstyd. A oni ? Oni chichotali jak małolaty słysząc w tle ich własną piosenkę. 
-Harry oddaj mój telefon ! - zawołałam i rzuciłam się w jego stronę, jednak nim zdążyłam do niego dobiec on odebrał. 
-Hallo ? - no i za późno - Tu Harry... Styles. W słuchawce usłyszałam pisk, krzyk, później jakiś trzask. 
-No nieźle Harry, Pattie dostała zawału. Dziękuję i gratuluję. 
-Skąd wiesz że to twoja przyjaciółka ?
-No proszę cię, nikt inny nie mógł tak zareagować na twój głos, oddawaj telefon, mam nadzieję że nie zemdlała. 
-Ja też mam taką nadzieję. 
Spiorunowałam go wzrokiem po czym wyrwałam mu telefon.
-Hallo ? Pattie ? Żyjesz tam ?
-Ha... Ha... Ha... Harr... Harry Ssss... Sty... - słyszałam tylko zająknięcia. Tak, żyła jeszcze. 
-Ja zadzwonię za godzinę. - dodałam na koniec, po czym się rozłączyłam. Dziewczyna musi odżyć, bo po takim szoku rzadko co można się otrząsnąć. Zasiadłam z powrotem na swoim miejscu.
-Ja też dostanę ? - Horan zaczął nakładać wszystkim swój wyrób po czym sobie nałożył trzy razy tyle. 
-No raczej, zobacz jaka ty chuda jesteś ! Znów zemdlejesz bez jedzenia. 
-A kiedy ja ostatnio zemdlałam ?
-Na mój widok na koncercie. - powiedział Niall z cwaniackim uśmieszkiem. 
-To nie było na twój widok, to było od niedotlenienia. 
-Pomarzyć sobie nie można ?
-Nie można. To dasz mi te placki czy sama mam sobie wziąć ?
-No już już, chwila... - chłopak wziął nóż i zaczął coś odkrawać w tym naleśniku. Po chwili podał mi na talerz placek w kształcie serca. 
-Ładny. - mruknęłam - I jakimś cudem w kształcie serca. - chwyciłam syrop klonowy, po czym wzięłam do ręki łyżeczkę by ładnie posmarować. 
-Aaa !! Zamach na Liama !! - zawołał Zayn. Spojrzałam na niego zdumiona, a Liam zaczął udawać że ssie kciuka ze strachu. 
-Wiem o jego fobii i tak, planuję zamach na was wszystkich. Mam miny pod łóżkiem. 
-Bez żartów, ja serio się boję łyżeczek, one są takie wieeeelkieee i... Metalowe. Mam w nocy koszmary. 
-Yyy... Dobrze ? To ja wezmę nóż. - odłożyłam łyżkę i wzięłam nóż którym rozsmarowałam syrop. Przez cały czas, gdy siedziałam z nimi zajadając się racuchami oni zachowywali się jak idioci, w sumie to normalka u nich, ale nie aż tak ! No cóż, wcale mnie to nie przeszkadza, bo mi samej również odwala. 
    Uczta dobiegła końca, postanowiłam że zadzwonię na spokojnie do Pattie. Czekając na połączenie wyszłam na dwór przed basen i usiadłam na leżaku. 
-Hallo ? Pattie ? - spytałam gdy ktoś odebrał.
-Tak, to ja... Matko Kochana, zgon miałam ! Harry naprawdę do mnie zadzwonił ? - znów zaczęła się paplanina w języku irlandzkim. Zapomniałam jak on brzmi przez te trzy dni spędzone tutaj. 
-Odebrał mój telefon. - nie chciałam jej okłamywać. W pewnym sensie nie było tak jak jej się wydawało. 
-Aa... No szkoda. Wiesz jak ja ci zazdroszczę ? Też chcę mieszkać z chłopakami ! 
-Nie chciałabyś, chaos robią. 
-Tak jak ty i ja. 
-Ale oni robią większy ! Wiesz co ? W poniedziałek wracam do Dublina, na parę dni z tym Niallem, spotkamy się i wtedy ja spotkam się z Deklonem, dawno z nim nie gadałam, a powinnam. 
-Deklona nie widziałam od kiedy wróciłam do Dublina.
-Pewnie na tych praktykach znów jest, wiesz co ? Ja muszę już kończyć, oddzwonię do ciebie w najbliższym czasie. 
-To pa. 
-Bay. - rozłączyłam się, wrzuciłam telefon do bardzo ciasnej kieszeni po czym wróciłam z powrotem do domu, a tam co zobaczyłam ? Nie no masakra !


_________________________________________________________
I jak rozdział ? Podobał się ? Liczę na komenarze .<33

piątek, 12 października 2012

007. Last chance for change cz. I

A tak wgl. dzieki za komcie !! ; DD
______________ ***


W nocy usłyszałam najpierw huk, później trzask okna. Jak poparzona zerwałam się i zaczęłam krzyczeć.
Wtem, do pokoju wpadł Harry z gaśnicą, Niall z gitarą, Zayn patelnią, Liam paletką od tenisa a Louis najlepszy z wałkiem do ciasta. Każdy z nich był gotów do ataku. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na nich jeszcze raz. 
-Co się dzieje ? Słyszałem krzyk ! - zakomunikował Louis - Mam wałek ! - nikt nawet nie zareagował śmiechem, każdy z nich myślał że się pali i stali  głupki wymachując 'bronią'. 
-Doprawdy ? Uderzylibyście złodzieja tym ? - nie wskazałam na nic, lecz chciałabym wyszło ogólnie. 
-Brałem to co najbliżej łóżka. - powiedział Zayn. 
-Trzymasz przy łóżku patelnię ? - spytałam z ironią. Zrobiłam facepalm. Malik wzruszył ramionami, a ja nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać. Może tak jedno i drugie ?
Cisza. ...
-Biegliśmy na ratunek, więc... Co się stało ? - Liam chyba już się niecierpliwił.
-Nie wiem, ale usłyszałam jakieś huki i trzaski. Strach się bać. 
-Nie zamknęłaś okna i podmuch wiatru trzasnął nim, a huk... Huk to nie wiem, ale pewnie ktoś z wiatrówki strzela. - stwierdził Niall zamykając okno. Wstałam z łóżka i dla pewności spojrzałam przez to okno. Wszystko wydawało się normalne.
-Dobra, jest okej. Możecie już iść, zagrożenie minęło. - chłopacy na te słowa oczywiście zareagowali śmiechem, po czym wyszli ale został jeszcze Niall - Zapomniałeś czegoś ?
-Nie, niee...
-No to... Dobranoc !
-To twoja bielizna ? - spytał biorąc do ręki mój czerwony stanik.
-Tak, ale nie dotykaj, zostaw ! Chcesz przymierzyć czy co ? - chłopak nie dawał za wygraną - Spieprzaj Niall bo zaraz ci zrobię z dupy jesień średniowiecza ! - i co ? I nic, jak mówienie do słupa. Wstałam  i pomimo strasznego bólu ręki wypchnęłam go za drzwi. Zdezorientowany wyszedł. Zamknęłam ten drewniany prostokąt z klamką na klucz i spokojnie położyłam się z powrotem do łóżka, jednak... Leżąc tak przypomniałam sobie że on ma w łapskach mój stanik ! Otrząsnęłam się i wyszłam za drzwi by zobaczyć gdzie poszedł. Wokół ciemno, no tak, jest po trzeciej.
-Kuźwa gdzie ten dekiel ? Panie wyjdź pan ! - wydarłam się na cały dom. Zapaliłam światło i przed oczami zobaczyłam jakby ducha, niestety, to nie był duch, coś gorszego, Niall z latarką którą świecił mi w oczy.
-Atak epilepsji ! - warknął.
-Co ? Zgaś te światła bałwanie. - powiedziałam chowając oczy w dłonie. Przeniósł światło na ścianę.
-Przepraszam, myślałem że to Zayn.
-Chciałeś mnie oślepić ! - próbowałam być poważnie zła, ale jakoś nie mogłam i musiało wyjść żartobliwie - Bolą mnie przez ciebie oczy... - serio mnie bolało. Chłopak zapalił światło.
-Nie zrobiłem tego specjalnie. Bolą cię oczka ?
-Tak. - powiedziałam przejęta i jakimś dziwnym sposobem z moich oczu wypłynęła łza.
-Ajj... Nie chciałem tego. Daj zobaczę.
-Nie dotykaj, bo szczypie.
-Chwila. - chłopak rozciągnął mi palcami powieki i dmuchnął mi w oko. Dziwnie to wyglądało, ale... Pomogło. Jego oddech był taki... Ładny.
-Już lepiej ? - spytał.
-Tak, dzięki, a teraz proszę oddać mi mój stanik ! - blondas zamyślił się przez chwilę.
-Czekaj niech pomysle.... Nie ! - krzyknął i pobiegł do swojego pokoju zamykając się na zamek. Westchnęłam głęboko jakbym mówiła: "Świat zszedł na facetów, jednak jedna połowa to ci głupi".


________________________________________
I jak podoba się ? Wieeeem, krótki, ale w następnej części postaram się ; > See ya ; **