piątek, 14 lutego 2014

45. "Fuck it for Niall"

    Największym postanowieniem dla mnie w tej chwili było pozbycie się depresji.
Dlaczego?
Ponieważ  Niall tego chce. On chce chyba tego bardziej niż ja. Chce, bym w końcu naprawdę cieszyła się z życia. Ale musi mi w tym pomóc. Bo sama sobie z tym nie poradzę.

-Niall.. - moja głowa wylądowała na jego barku. Rozpłakałam się. Nie wiem dlaczego, ale taki miałam odruch. Często płakałam.
-Cii.. Nie płacz. Myślę, że będzie dobrze. Poradzimy sobie. We dwoje.
-Obiecaj, że mnie nie zostawisz.
-Nie zostawię, kochanie. - pogłaskał mnie po głowie.

    Kolejny dzień.
Wstałam, by nakarmić pana Wąsika. Ten szczur strasznie dużo jadł. Takie gryzonie domowe powinny jeść przez całą dobę, więc się nie dziwię. Nasypałam mu trochę granulatu LSM, dzięki któremu będą ścierać mu się zęby. Nalałam trochę wody do jego poidełka i zamknęłam klatkę, by nie wyszedł.
-Pattie, wstajesz czy chcesz jeszcze pospać? - zapytałam, szturchając przyjaciółkę. Machnęła ręką, żebym się odwaliła. To chyba znaczy, że jeszcze będzie spać. No cóż. Skoro tego potrzebuje. Ale jest już wpół do trzynastej ! Dziewczyna straci cały dzień. Ale jeśli tego chce, to jej nie zatrzymuję.
    Otworzyłam szafę, w środku której wisiały różne plakaty. Od razu na ziemię wyleciała mi sterta ciuchów. Jestem bardzo leniwa. Nie chciało mi się tego w ogóle poskładać i włożyć na miejsce i zamiast tego, włożyłam to wszystko zwinięte w kłębek. Ja to chyba naprawdę przestałam myśleć mózgiem.
   Zebrałam to wszystko i wrzuciłam na fotel. Później to posprzątam. Przewracając wieszaki, w poszukiwaniu czegoś ciekawego, zadzwonił dzwonek do drzwi. Musiałam iść otworzyć, bo ojciec pewnie już jest dawno w pracy.
  Ubrałam szlafrok i zeszłam na dół do drzwi. Otworzyłam je, a w progu zastałam.. Matkę Georga. Panią Clarę Shelley i obok niej pana Shelleya. Przełknęłam głośno ślinę.
-Jak państwo mnie znaleźli? Znaczy.. Znaczy dzień dobry, jak państwo tu..? - byłam tak zdumiona, że nie mogłam sklecić porządnego zdania.
-Możemy wejść? - spytała kobieta.
-Tak, proszę. - zaprosiłam do środka. Pewnie, gdy się dowiedzieli o jego śmierci, postanowili mnie znaleźć. I udało im się to. Więc.. Co ja im powiem? Boję się, że będą mnie o to obwiniać.
  Zamknęłam drzwi. Państwo Shelley weszli do salonu.
-Proszę sobie usiąść. - jego matka usiadła na fotelu, ale ojciec stanął za nim łapiąc swoją żonę za rękę. Patrzyłam na nich badawczo czekając, aż zaczną rozmowę - Zrobić kawy?
-Nie, dziękuję. - powiedziała oschło.
-Pan?
-Ja również dziękuję. - odparł. Mentalnie wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam, do czego ta cała sytuacja zmierza.
-Tori, skarbie.. Wiemy o śmierci Georga. I wiemy też kto był sprawcą. Jesteś jedynym naocznym świadkiem. Musimy ci zadać parę pytań. Jeśli cokolwiek wiesz, my to przekażemy policji. - z oka wypłynęła mi pojedyncza łza. Pociągnęłam nosem.
-Był mi bardzo bliski, pani Sheylley. - szepnęłam i spojrzałam na nią szklanymi oczyma. Podeszła do mnie i chusteczką wytarła łzy. Ta kobieta nadal jest wspaniała.
-Nie płacz. On jest szczęśliwy, tam, w niebie. I patrzy na ciebie. Uwierz słońce, mnie żałość chwyta każdego dnia, gdy pomyślę o moim synu, gdy zobaczę jego zdjęcia porozwieszane na ścianach, poukładane na meblach. Ale teraz, musisz się skupić i powiedzieć nam dokładnie to, co powiedziałaś tamtego dnia policjantowi spisującemu raport. A także to, co może być istotne. - ujęła moją twarz w dłonie i spojrzała mi prosto w oczy.
-Dobrze. - powiedziałam im wszystko, co wiedziałam. Taki miałam obowiązek. Nie mogłam kłamać. Nie miałam nawet potrzeby. Wiem, że dzięki temu, sprawa zostanie wyjaśniona całkiem, a sprawca pójdzie siedzieć. Taką miałam przynajmniej nadzieję. Zamordował mojego chłopaka! Teraz już byłego, ale pozbawił życia człowieka. A za to nie ma przepustki na wolność. Ja to wiem.
-Będzie dobrze. Trzymaj się. - powiedziała na koniec. Wizyta nie trwała długo, ale dała mi wiele do myślenia. Naprawdę wiele.
  Pożegnałam się z jego rodzicami. Przeżywali tę śmierć bardzo. Strata jedynego syna - nie dziwię się im. Nie dawali po sobie poznać tych uczuć, ale wiedziałam, że ukrywali je tak dobrze, jak ja.

   Wróciłam na górę. Uświadomiona i oświecona. Pattie już wstała.
-Kto przyszedł? - spytała i usiadła na łóżku.
-Rodzice Georga. Chcieli ode mnie informacje dotyczące tamtego dnia.
-O żesz kurwa.. I co powiedziałaś im? - zdumiła się.
-A miałam jakiś wybór? - podniosłam brew. Oczywiście, że nie miałam wyboru. To raczej logiczne. Wolałam powiedzieć wszystko niż milczeć.
  Otworzyłam szafę. Znów zaczęłam przeglądać wieszaki.
-Pomóż, w co mam się ubrać? - powiedziałam błagalnie. Pattie spojrzała na mnie swoim słynnym, znaczącym wzrokiem.
-Zaczynam się o ciebie martwić. Nie podoba mi się to. - skwitowała. Miała rację. Coś ze mną nie tak.

  Myślałam długo. W końcu po długim dumaniu wybrałam sobie uroczy strój, składający się z dżinsowych szortów i letniej bluzki do pępka z ponaszywanymi na ramiączkach kwiatkami. Umalowałam twarz. Jak zawsze. Zrobiłam idealne, hollywoodzkie loki. Zajmowało mi to od pół godziny do całych 60 minut. To nie było takie proste, na jakie się wydaje.
-Tori, wychodzisz już? - usłyszałam Nialla. Moje kochanie już wstało. Miałam nadzieję, że więcej sobie pośpi.
-Jasne. - rzuciłam na odczepnego. Schowałam lokówkę i wszystkie inne przyrządy do włosów w pośpiechu. Po drodze pozwalałam wiele innych rzeczy. Ops, niezdara ze mnie. Później to posprzątam.
  Wyszłam i rzuciłam mu się na szyję. Z przyzwyczajenia od razu go pocałowałam. Tak przecież trzeba.
-Kocham Cię. - i znów wypowiedziałam te wiele znaczące słowa, a on znów powiedział "ja ciebie też". Tak przecież się powinno mówić do ukochanej osoby. Nie ma przeproś. Powtórzyłam te dwa słowa, a on się uśmiechnął czuło przyciągając mnie do siebie. Poczułam coś twardego na kroku. Mam nadzieję, że wiecie o czym mówię. Tak, stanął mu. Jego mały koleżka stwardniał, a to wszystko moja wina. Zachichotałam.
-Nie martw się, kochanie. - puściłam mu oczko i poszłam na dół - Zrobimy coś smacznego, a ty idź zawołaj.. Pozostałych. - gdy wyszedł, westchnęłam. On był przecież wspaniały. Idealny. Wspaniały.. Już to mówiłam? Jego nie da się opisać słowami (i żeby było jasne, mówię o Niallu, a nie jego penisie haha).
-Niall to wspaniały chłopak. - stwierdziła O'Donell. Widzicie? Nawet Pattie tak sądzi! Nie mylę się - Pasujecie do siebie.
-Ja to wiem, Pattie. Ja wiem. On jest taki.. Seksowny. - zagryzłam wargę, na samą myśl o nim. Rozpływam się...

   Czekaj! Chwila, wróćmy do rzeczywistości. Nie, wcale nie fantazjowałam o sekście z Niallem. To byłoby co najmniej... Zboczone? Ja jestem zboczona? Możliwe, że tak jest. Ale jak mi go zabraknie, to tylko dildo mi pomoże. Just sex. Inaczej się nie da. Momencik, o czym ja mówię? Torres, otrząśnij się.
  Miałam przecież przygotowywać głupie śniadanie, a nie zwierzać się z takich rzeczy. Do tego musicie być gotowi. Jeszcze nie dziś.
   Założyłam stare, znoszone czerwone vansy, które leżały w korytarzu. Przynajmniej to.
-A może raz chodźmy na śniadanie do nich? - zaproponowała Pattie. I to był dobry pomysł. Tak zrobiłyśmy. Przedostałyśmy się magicznym przejściem.
-Nie powinnyśmy obudzić Alex i Pauliny? - spytałam po chwili.
-Niech sobie trochę pośpią.
-Masz rację. - zgodziłam się - Chłopcy!! - wydarłam się na całe pomieszczenie. Nic. Głucha cisza.
Starałam się. - dodałam sobie w myślach.

    Lodówka? Pozwoliłam ją sobie otworzyć, w środku: wszystko czego dusza zapragnie. Lecz nie dla mnie. Ja nie mogę jeść. O nie. Nie przełknę nic porządnego. "Tori je". To zdanie pada najrzadziej w tym domu.
    Wyjęłyśmy parę składników. Usmażyłyśmy jajka na boczku. Zrobiłam kanapki. Przyznam szczerze, przydałaby się pomoc domowa. Wiecie: sprząta, gotuje, pierze i chodzi w dziwnych uniformach, które wręcz kuszą młodych mężczyzn. Dlatego najlepiej jest zatrudnić jakąś staruszkę, która wiele w swoim życiu przeszła i wnukom może opowiadać o tajnikach bycia dobrą kurą domową. Ale mniejsza o to. Znajdę coś w internetach, podzwonię, podowiaduję się. I będziemy w domu, przysłowiowo mówiąc.
   Rozłożyłam talerze, a Patricia nakryła stół jedzeniem. Do wyboru do koloru.
W końcu zbiegła się.. Czwórka? Roześmiana czwórka. Bez Harrego. Nie zdziwiło mnie to. Zawsze był śpiochem. Jebanym, zaspańcem. Czy jak to się w Zjednoczonym Dziadostwie mówi. Mój wujek Brytyjczyków nazywał "herbaciaki" *. Pewnie ze względu na tę herbatę, którą tradycyjnie piją o godzinie trzynastej. Mój angielski nigdy nie był dobry, a ja nigdy nie uważałam na lekcjach. Ale się staram. W moim rodzinnym domu był tylko język irlandzki. Mimo, że angielski jest drugim językiem urzędowym. W sumie, nie wiem po co teraz to tłumaczę, ale chcę uniknąć niejasności. Proste? Proste proste, jak świński ogonek. Tak mówi mój tata. A powiedzonka ma stare jak świat. Właśnie, ciekawe co u taty. Mógłby trochę odpocząć od tej pracy i w końcu zabrać mnie na zakupy. Bo jak wiecie, zbliżają się moje siedemnaste urodziny i.. Chwilunia, mówiłam o Harrym jeszcze jakiś czas temu. Za szybko zmieniam temat. Ptfu, wróć.

  Czas wziąć sprawy w swoje ręce.
-Gdzie Hazz? - spytałam Nialla.
-Spytaj się go.
-Bardzo śmieszne. - sztucznie się zaśmiałam i poklepałam go po tyłku - Mój ty seksowny byczku. Pójdę po niego, bo mu wystygnie. - uśmiechnęłam się. Teraz zadam sobie takie dobre pytanie: gdzie Harry śpi? Czy w ogóle on jest w domu? Ten dom jest tak tajemniczy jak wnętrze mojej cipki.
  Przepraszam, co? Nie, nic. Jeśli czytają to dzieci, to zapomnijcie o czymkolwiek pomyślałam czy kiedykolwiek powiedziałam. Nie było tego.

  Weszłam przez pierwsze lepsze drzwi. I rzeczywiście. Znalazłam tego herbaciaka. Siedział półnagi w łóżku przeglądając kanały na swojej plazmie.
-Puk puk. Przepraaszaam.. - uchyliłam drzwi szerzej - Nie przeszkadzam?
-Nie, skąd.
-Podejrzanie brzmisz, kotku. Zaczynam się o ciebie martwić.
-Zamkniesz drzwi na klucz? - spytał cicho. Miał boską chrypkę. Boską.
-A co, zgwałcić mnie chcesz? - odparłam żartobliwym pytaniem.
-Uwierz, że chciałbym. Ale dopóki nie masz ukończonych osiemnastu lat, nie mogę. Twój tata by mnie ukatrupił. - zaśmiałam się i zrobiłam to, o co prosił.
-Harry, Harry, Harry.. Jak zwykle dowciapny. Masz specyficzne poczucie humoru. Laski na to lecą? - chłopak wzruszył ramionami i wyłączył tv, po czym przeczesał swoje kasztanowe włosy, które już się nie kręciły, jak kiedyś - Wszystko dobrze?
-Kurewsko dobrze. Dlaczego pytasz? Nie widzisz? Jestem cholernie szczęśliwy. - otworzył puszkę piwa, która nie wiem jakim cudem się znalazła w jego pokoju. Ale w to nie wnikam. Upił trochę i postawił na stoliku - Wskakuj. - Styles odkrył miejsce obok siebie spod kołdry - Jest cieplutko i przytulnie. W moich ramionach nic ci nie grozi. - no tak. Jeśli znów zacznie mnie całować, jak zawsze, wtedy to będzie największe przegięcie jego życia. Wie, jak jestem szczęśliwa z Niallem. Nie powinien tego niszczyć. Nie bałam się. To mój najlepszy przyjaciel. Lubię leżeć obok niego i niepozornie się z nim przytulać. Jak to dobrzy przyjaciele.
   Hazz dłonią zsunął mi jedno ramiączko. Zadrżałam. Odsunęłam się i przymrużyłam oczy.
-Prosiłam. - wstałam - Czekamy na dole.


    Nie wiem co on sobie ciągle wyobraża. Czy do niego nie docierają słowa "mam chłopaka"? To powinien być dla niego sygnał, że musi przestać robić.. To co robi. To nie był przyjacielski gest. On musi przestać. Teraz zaraz. W gorszym przypadku to może się przerodzić w coś, od czego nie ucieknę. Dlaczego on taki jest? Niedawno czytałam w gazecie, że podobno przyznał się, iż jest gejem. Czy to prawda? Nawet sam Harry Styles tego nie wie.
 Niech on w końcu wbije sobie do tego swojego łba, że nigdy z nim nie będę! Czy to tak trudno pojąć? Może kiedyś się dawałam, ale teraz, będąc w poważnym związku, nie mam zamiaru pozwolić, by ktoś się do mnie dorwał. I naruszył moją czystość.
   Zaczęliśmy jeść śniadanie. Hazz zszedł dopiero po piętnastu minutach. Myślę, że doprowadzał się do porządku w tym czasie.
   Złapałam Nialla za rękę pod stołem. Chciałam brunetowi pokazać bardziej, że "nie wpieprzaj się w nasz związek". To kolejny sygnał dla niego. Musi to w końcu do niego dojść. Jeśli się nie uspokoi, nie będę się do niego odzywać. Będę ignorantem. Czysty spokój. Milczenie drugiej osoby to największa tortura podobno.



  Z Niallem pojechaliśmy nad potok, ponieważ bardzo chciałam się wyrwać, pobyć z nim sam na sam. A niech to, miejscem naszej odskoczni jest to miejsce, które przypomina mi o Zaynie. Wiecie o jakie miejsce chodzi? Bo ja wiem doskonale, że wiecie.

-Niall, co ty właściwie we mnie widzisz? - spytałam, gdy siedziałam już wygodnie na leżaku, w wodzie, która brodziła mnie po tyłku. To było miłe uczucie. Założyłam okulary słoneczne na nos.
-Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. - odparł. Siedział tuż na przeciwko mnie. W tej samej pozycji siedzieliśmy, co ja i Zayn ostatniego razu tutaj. Przypadek?
-To odpowiedz mi w skrócie.
-Jesteś piękna i.. Mądra, zabawna.. Nie umiem cię określić słowami. Jesteś wyjątkowa i kurwa, nie chcę, byś kiedykolwiek zmieniała się.
-To masz przejebane, kochanie. - mruknęłam. Wyciągnęłam z mojej torby dwa flakoniki - Wiesz co to jest? Mój pokarm. Faszeruję się tym od dziesiątego roku życia, wcześniej rodzice dodawali mi to do mojego jedzenia, bo nie umiałam połykać tabletek. - chłopak patrzył w milczeniu, jak połykam garść pigułek - Na szczęście nie otumaniają. Wiesz Niall, nie jem do momentu, gdy zabiorą mnie do szpitala.
-Jesz.
-Niby co?
-Pożerasz mnie wzrokiem za każdym razem.
Westchnęłam.
-To widać?
-Owszem.
-Kurwa.
-Kocham cię. - powiedział z mniejszym przekonaniem, niż mogłam się spodziewać. Uśmiechnęłam się lekko.
-Najlepsze w tym wszystkim jest to, że o mój Boże, też kocham mnie. - zaśmiałam się. Nie odezwał się już, tylko rzucił mi przelotne spojrzenie.
Moment ciszy. Dosłownie moment.
-Co ci się właściwie we mnie podoba? - spytał - Przecież jeszcze niedawno mnie nienawidziłaś. Uważałaś, że jestem niedorozwiniętym chujem, który myśli, że jest najlepszy na świecie i pieniądze i sławę zdobył tylko dzięki swojemu wyglądowi.
-Skąd ty.. - nie skończyłam. Zaskoczył mnie. Skąd on wiedział, co o nim myślałam? Czyta w myślach?
-Powiedziałaś mi to przez sen ostatnio.
-Naprawdę? - wybałuszyłam oczy.
-Dokładnie. Pamiętam to. - nastała poważna chwila ciszy, ale zaraz wybuchnęłam jakże głośnym śmiechem. Prawie zakrztusiłam się wodą.
-Co? - wydusiłam - Powiedziałam to przez sen? Ty zjebie, nie słuchaj tego! Fuck it for Niall! Kocham cię! - krzyczałam. Rzuciłam się na niego pchając go do wody. Zaczęłam go całować wszędzie po twarzy - Kocham cię kocham cię kocham cię. - powtarzałam - Jesteś moim ulubieńcem, Niall. Mówiłam coś jeszcze?
-Oh, ależ tak. Jesteś nimfomanką, wiesz?
-Dlaczego niby?
-Bo spytałaś kiedy idziemy na grzmocenie. I zaczęłaś mnie macać. Przez sen, czaisz to?
-Czaję, Niall, czaję. Pieprzyć to. Idę Twoim tokiem myślenia. Powiedziałbyś w takiej sytuacji, że mam iść się jebać albo inaczej, że mam to pieprzyć.
-Idź się jebać. - mrukną przyciągając mnie do siebie.
-Z Tobą? Chętnie.
-Ty niedobra dziewczyno. - blondyn dał mi klapsa w pupę. Krzyknęłam. Później klepnął mnie drugi raz, a ja znów krzyknęłam. Co za niewychowany chłopak. Łobuz i partarcz!


_____________________________________________________________

LOL SERIO DŁUGO NIC NIE DODAWAŁAM ;/
DOBRA, NIE BĘDĘ JUŻ SIĘ WAS CZEPIAĆ, PO PROSTU CZEKAM NA 15 KOMENTARZY, BO WIEM, ŻE NA WIĘCEJ WAS NIE STAĆ PÓKI CO, WIĘC OKEJ, NIECH BĘDZIE TO 15.

DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZE POD POPRZEDNIM ROZDZIAŁEM  + NIE NAPISAŁAM, ŻE KOŃCZĘ BLOGA. NAJPIERW PRZEANALIZUJCIE POPRZEDNIĄ NOTKĘ JESZCZE RAZ, A PÓŹNIEJ SIĘ CZEPIAJCIE .♥


A TERAZ ZAJDŹCIE W CIĄŻĘ Z MOIMI OCZYMA, BO SĄ TAKIE SŁEG OMG :)