wtorek, 27 sierpnia 2013

41. Nightmare cz. I

-Gdybyś tylko wiedziała, jak się za Tobą stęskniłem. - powiedział. Przeraziłam się. Nie, nie w tym sensie, że się go bałam. W tym sensie, że nie wiedziałam, czy on postradał zmysły czy naprawdę jest chory psychicznie jak wszyscy mówią. Jak ja mogłam z nim być? Sama nie rozumiem, dlaczego popełniłam ten błąd.
-Odpowiedz na moje pytanie. Inaczej odejdę. - złożyłam ręce na piersiach.
-Chciałem się z Tobą spotkać...
-Do rzeczy, kutasie. - przerwałam mu - Oh man, zrób to szybko. Nie mam dla ciebie czasu. Chwila, to przecież najoczywistsza oczywistość!
-Chcę się z Tobą jutro przejść po mieście. O której mam po ciebie być?
-Jakoś tak kwadrans do.. Nigdy. - odparłam. Jego usta wygięły się do góry w szczerym, rozbawionym uśmiechu - No co? Nie mam zamiaru się z Tobą prowadzać na mieście. Jeśli nie chcesz nic konkretnego, to spadam. - odwróciłam się na pięcie i chciałam odejść. Jednak poczułam mocny uścisk na moim nadgarstku.
-Nie odwracaj się do mnie plecami. - rzekł - Mówię coś! - nie chciałam się odwracać. Szarpnął mną tak, że nie miałam wyboru. Złapał mnie za ramiona. Wbił we mnie swoje paznokcie. Ani drgnęłam.
-Nie unoś się. - mruknęłam. Rozluźniłam się. Nie bałam się go. Chciałam tylko wrócić cało do domu, zanim ten psychopata coś zrobi. Coś, co może mi się nie spodobać.
-Pomożesz mi. Czy tego chcesz czy nie.
-Tobie? Zadajesz ból każdemu, kogo spotkasz. Robisz w tym gównie już dobry rok. Nie masz dość? Dlaczego miałabym ci pomagać po tym wszystkim?
-Bo zniszczę wszystkich Twoich przyjaciół.
-Ciekawe.
-Twój ojciec też. Słyszałem, że dostał niezłą posadę.
-Nie skrzywdzisz go. - sprzeciwiłam się, zaskoczona jego słowami. Patrzyłam mu głęboko w oczy. Ta sama nienawiść - Nie jesteś taki. Nie rób z mojego życia, kryminału. Jesteś zwykłym bałwanem, który myśli, że jest najważniejszy na świecie. Ale wiesz co? Nie żałuję, że cię zostawiłam. Powinnam była w ogóle nie wchodzić z Tobą relacje. - wyswobodziłam się z jego uścisku - Zniknij z mojego życia. - finalnie, stanęłam do niego plecami. Ale on znów zaczął mówić.
  Gotowało się we mnie. Mogłam zaraz wybuchnąć, ale wzięłam jeden głęboki wdech.
-A jak tam George? Słyszałem, że ostatnio coś mu nie idzie w życiu...
-Zamknij się. - warknęłam. Podeszłam do niego tym samym dając mu plaskacza w twarz - Nie odzywaj się, rozumiesz? Jeśli miałeś coś wspólnego z jego śmiercią, to gorzko tego pożałujesz. - chłopak jakby miał wymalowane na twarzy słowa: nie zadzieraj ze mną.
-Suka. - nie zważając na jego wyzwiska, odeszłam z tamtego miejsca. Wiedziałam, że niepotrzebnie tam przyszłam. On tylko podniósł mi ciśnienie.
   To był błąd. Nie powinnam mu ufać, ale jeśli mój tata przez niego ucierpi, to nie wiem co zrobię w takiej sytuacji. Bałam się. Tak, ja, Tori Margaret Melington, zwyczajnie się bałam. Mój tata jest jedynym rodzicem jaki mi pozostał. Nie chcę  go stracić, mimo wszystkiego.


  Z zaciśniętymi zębami, podążałam w stronę domu. Teraz, znalazłam się w jakimś przerażającym lesie. Nienawidziłam takich strasznych dróg. Nigdy. Zawsze myślałam, że nagle wyskoczy jakiś potwór i mnie porwie za nogę w głąb lasu. Ah, dzieciaki. Takie jak ja, boją się praktycznie wszystkiego. Ale ja mam tę ikrę. Niektórzy mówią, że jestem dziewczyną z piekła rodem. Potrafi wszystko. Tym razem zawiodłam się na samej sobie. Nie potrafiłam postawić się durnemu ex. No tak, chyba zapomniałam o czymś: byłym chłopaku-gangstrze. Nie... Nie wierzę, że on mógłby kraść i zabijać.
   Nie przypomnę sobie nigdy chyba, dlaczego zerwaliśmy. To było z rok temu. Kurna, ja miałam 15 lat. To takie żałosne. W tym wieku, myślałam już, że znalazłam miłość życia.
 

Piętnaście minut później...

   Wylądowałam na swoim osiedlu. Queenway. Elita. 

  Nie zastanawiałam się nad swoim życiem. Nie długo. W końcu, i tak się spieprzyło. Po co dalej próbować być lepszym człowiekiem? Powinnam po prostu się poddać i zakończyć wszystko, co do tej pory udało mi się osiągnąć. Tak, jestem niewierny Tomasz. Nie wierzę, że cokolwiek już mnie może wzmocnić.

   Weszłam tylnym wejściem od ogrodu. O dziwo, nikogo nie było w moim skrzydle. Zapaliłam więc światło. Rozejrzałam się wokół. Ta sama, kremowa kanapa, plazmowy telewizor, drogi, szkocki kobierzec (rodzaj dywanu). Zwyczajna kuchnia: dwustronna lodówka, wysepka. Właśnie, chętnie bym coś sobie ugryzła. Akurat zgłodniałam, od czasu kiedy jadłam kolację.
   Zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją na kanapę tak, że nie patrzyłam gdzie spada. Właściwie, teraz mało co mnie obchodzi. Oprócz Nialla. On mnie obchodzi. I to cholernie.
   Otworzyłam moją zacną, dawną przyjaciółkę, która lata temu wprowadziła mnie w nałóg. Otyłość. To był mój problem w podstawówce. Ale wyszłam z tego i.. Zachorowałam. Taki już okrutny mój żywot. Sorry not sorry.
   Konserwy, konserwy... Zamknęłam lodówkę i otworzyłam zamrażalnik. Aa, tu cię mam! Tak, szukałam lodów. Mmm... Niebo dla moich ust.
   Usiadłam przy wysepce i włączyłam pilotem radio. Akurat leciał Maroon 5 "Love somebody". Moja ulubiona piosenka w takie dni.
  Zanurzyłam łyżkę w kubeczek. Delektowałam się tymi lodami jakbym dostawała orgazmu. Letnie truskawki, mmm. Kocham to. Czy życie nie jest piękne? Chwila, macie rację: mówiłam jeszcze czas temu, że moje życie jest okrutne, a teraz mówię wręcz przeciwnie. Tak, przyznaję Wam to, jesteście wspaniali. Bla bla bla. Znów gadam od rzeczy. To te lody tak na mnie działają? Też tak sądzę.
  Popłakałam się w tej kuchni. Dziura w sercu po Georgu znów boli. Muszę iść do niego na grób w najbliższym czasie. Chcę mu przeczytać książkę. Jego ulubioną. Jeszcze raz i jeszcze raz. Kochanie, tak tęsknię.
   Nikt mnie nie słyszał, ani na mnie nie patrzył. Płakałam w niebogłosy wsadzając kolejną porcję lodów do gęby. Minął przecież tydzień, a ja nadal wylewam po nim żal. Tak bardzo go kochałam. Jeśli ten dupek miał coś wspólnego z jego zamordowaniem, to ja Wam obiecuję, tu z tego miejsca, że ja już zadbam, żeby zapłacił za to surowicie. Nie daruję mu tego.
  Odłożyłam łyżeczkę i wstałam. Wszystko zostawiłam na swoim miejscu i poszłam do pokoju. Z trudem wdrapałam się po schodach. Musiałam zdjąć te creepersy. Tylko mi teraz przeszkadzały.
  Po drodze zrzuciłam też spodnie zostawiając na korytarzu. Zostałam w samej koszulce. I w takim właśnie stanie, walnęłam się na łóżko. Płakałam głośniej do poduszki. Jakby płacz miał mi w czymś pomóc. Dobrze, że nikt tego nie słyszy.
  Szkoda tylko, że nie ma mojej ulubionej chusteczki na otarcie łez - Hazzy. On zawsze wie, jak mnie pocieszyć. Nialla ani Liama nie mogę fatygować. Oni są zbyt troskliwi. A Zayn? Ex chłopak miałby mi pomóc w sprawie z drugim ex chłopakiem? Nie, to nie byłby dobry pomysł. Zostaje Lou: nie, jego przecież nie ma. Wybrał najgorszą porę na jechanie do Doncaster. Przecież mam jeszcze trzy niesamowite przyjaciółki! A niee... Nie zniszczę im wakacji. Chyba poleżę tak sobie... I pomyślę trochę.
  Moja zacna poduszka z podobizną Justina Biebera jest całkiem zamoczona słonymi łzami. Rzuciłam ją na ziemię.
-Przepraszam Justin. - rzuciłam szlochając bardziej i mocniej. Oh, George. Byłeś częścią mojego życia. Miałeś zacząć tu swoje własne! A zamiast tego, masz kulę w łeb.
  I jeszcze tata... Ah tatku.. Gdybyś był choć na minutkę ze mną szczery, szczery dla mnie, to na pewno kochałabym cię tak bardzo jak kiedyś. Ale nie pozwolę ci stracić mnie. I vice versa. Nie, nie taki będzie finał.
  Poddałam się. Leżałam tak na boku łóżka patrząc w pustą ścianę momentami szlochając. W dłoni ściskałam haftowaną chusteczkę. Zwinęłam się w kłębek jak kot. W pokoju było zupełnie ciemno. Spędziłam na tym jakieś dwie godziny, o ile dobrze się orientuję w czasie.
  Okno było otwarte. Marzłam, ale wcale się nie ruszałam. Znów dopadł mnie paraliż.
-Słoneczko.. - usłyszałam jego ciepły i czuły głos. Otworzyłam oczy. Koło mnie przy łóżku kucał Niall z talerzem kanapek z Nutellą - Płaczesz?
-Nie płaczę. - obtarłam oczy z łez, aby ich nie widział.
-Płaczesz.
-Nieprawda. - chłopak zapalił lampkę. Spojrzał na mnie rozczulonym wzrokiem.
-Prawda. Który to? Już ja się do niego przejdę i zrobię mu z dupy jesień średniowiecza. - zaśmiałam się. Pocieszył mnie - Posuń się. - odsunęłam się na drugi bok. Położył się obok mnie a po środku nas położył talerz.
-Mogę?
-Hmm.. No pierwszy raz zrobię wyjątek. - już chciałam złapać za kanapkę, gdy.. - Ale tylko gryza, małego. - cały Niall. Wiedziałam, że się nie podzieli. Jak robi kanapki, to tylko dla siebie i z nikim się nie dzieli. Ugryzłam kawałek i się odwróciłam do niego tyłem - Ale kochanie, nie musisz od razu się na mnie obrażać.
-Nie chodzi o Ciebie. - mruknęłam.
-A o kogo?
-Nieważne.
-Oj mów, przecież to ważne. - pogłaskał mnie po głowie i założył mi kosmyk włosów za ucho.
-Może później. Teraz nie mam ochoty.
-Jak wolisz. Chodź do nas, jest fajnie, co będziesz tu siedzieć?
-Daj mi spokój.
-Nie bądź taka. W ogóle...
-Daj mi spokój! - krzyknęłam cała zdenerwowana. Nie, ja po prostu się wydarłam na niego, a z oczu znów poleciały mi łzy. Schowałam głowę w poduszki.
-Chciałem tylko... - zaczął, ale urwał w połowie zdania i się zająknął. Nie dałam rady, eksplodowałam z nadmiaru myśli. Znów zwinęłam się w kłębek - Nie zostawię tego tak. - chłopak stanął po drugiej stronie łóżka twarzą do mnie - U kogo byłaś jak wyszłaś?
-Nie Twoja sprawa. - odwróciłam wzrok.
-Właśnie, że moja. Mów. - złapał mnie za nadgarstki i postawił do pionu. Spojrzałam na niego rozzłoszczona. Wyrwałam się.
-Odpieprz się.
-Chcesz ze mną walczyć? Wybacz, kochanie, ale nie wygrasz.
-U Morgana, jasne?! U mojego ex! Który jest gangsterem najniższego formatu! On najprawdopodobniej nasłał kogoś na Georga, a może to był zamach na mnie? Nie wiem! Powiedział, że skrzywdzi mojego tatę, jeśli mu nie pomogę w... Czymś. Ale ja nie mam zamiaru mu w niczym pomagać.
-Tori... - na początku go zatkało, ale zaraz znów się odezwał - Mogłaś mi powiedzieć. Nie bój się. On nikogo nie skrzywdzi.
-Tak myślisz?
-Ja to wiem. - zapewnił mnie. Uśmiechnęłam się i pozwoliłam mu otrzeć moje łzy rękawem - Nie zamartwiaj się. Wiem, że złamane serce boli, ale musisz w końcu jakoś z tym żyć. - pokiwałam głową - Obiecujesz, że nie będziesz już płakać?
-Obiecuję.
-Słowo?
-Słowo. - przytuliłam go. Sprawił, że poczułam się naprawdę bezpiecznie ze wszystkim problemami. Sprawił, że odeszły gdzieś w inną część mojego mózgu.

   Cały wieczór spędziliśmy wspólnie. Z Niallem, Zaynem i Liamem oraz Pauliną, Alex i Pattie. Oglądaliśmy "Dary Anioła. Miasto kości" przy pizzy. Muszę Wam powiedzieć szczerze, że zapomniałam o wszystkim, co mnie gnębiło.
   Liam i Paulina najwidoczniej lepiej się dogadywali. Już, tak szybko. Alexandrze podoba się Hazza. A Pattie... Biedna Pattie, miesiąc temu została perfidnie rzucona, przez mojego przyjaciela, byłego przyjaciela Rafaela. A to drań. Długo mu tego nie wybaczę. Ale dosyć o niej, chyba zapomnieliście o mnie! Ja tu jestem najważniejsza. Ah to samouwielbienie. Pogadajmy więcej o mnie.
   Wolałam pogapić się na tyłek Nialla i... Całego Nialla zamiast w telewizor. Ale chłopak był tak oślepiony Lily Collins, że nawet na mnie nie zwracał uwagi.
-Horan. - Liam pomachał mu przed oczyma dłonią. Nic, nadal gapił się w film niczym w najpiękniejszy obrazek - Uuu, Tori, ale masz ładne cycki... - zrozumiałam gest Payne'a - Mogę dotknąć?
-Nie! - zakrzyknął Niall. Od razu zerwał się na "równe nogi" - Nie pozwolę ci, tylko ja mogę ich dotykać. I będę ich dotykać.
-Niall, dlaczego mówisz takie rzeczy przy ludziach? - mentalnie puknęłam się w czoło. Po chwili wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.


    Po godzinie razem z Pattie poszłyśmy spać. Dokładnie umyłam ciało i moje piękne, długie włosy.
  Po kąpieli zamknęłam drzwi na klucz. Musiałam wszystko opowiedzieć mojej przyjaciółce. Dlatego usiadłam obok niej.
-Słuchaj: spotkałam się z Morganem.
-Ty żartujesz, prawda? Przecież on jest najgroźniejszym dzieciakiem w naszym otoczeniu. To nie był dobry pomysł.
-A myślisz, że ja tam z chęcią poszłam?
-To po coś tam poszła?
-Po co? - odpowiedziałam pytaniem - Gdybym nie poszła, to..
-Bez przesady. Nie zabiłby cię.
-Skąd wiesz? Teraz, on jest do wszystkiego zdolny. Do rzeczy: mój tata może ucierpieć jeśli nie zrobię tego czego chce i... Zresztą, wiesz co? Ja nie ufam ludziom takim jak on. On ma coś wspólnego z zamordowaniem Georga. A tego dobrze wiesz, że mu nie popuszczę. Trafi na policję goły i niewesoły.
-Nie bądź taka pewna... - powiedziała pod nosem.
-Sugerujesz coś?
-Ależ skąd! Po prostu martwię się o Ciebie. A jeśli ciebie spotka krzywda, to wszyscy się na nim zemszczą. Zwłaszcza ja, bo jestem Twoją przyjaciółką i... Niall, ponieważ.. dobrze wiesz.
-Cała piątka mu tego nie daruje.
-Znając życie, tak. Więc nie musisz się martwić.. Na razie. Damy radę, obie, tak jak zawsze sobie radziłyśmy. - dziewczyna musnęła delikatnie moje usta i oparła się o poduchy.
-Wiesz co. Masz rację, zero przejęcia. Prędzej czy później ktoś go zgarnie i skopie mu ten jego chudy tyłek.
-Ale wiesz... Tak schodząc z tematu, to.. Raczej im nic nie wspominaj o tym, że jesteśmy biseksualne i.. Że okazujemy sobie takie czułości.
-Przecież nikt w tym domu o tym nie wie... Oprócz Alex, ale to nic. Ona nie wygada.
-Super. Nie wiem jaka byłaby reakcja Nialla. No cóż, dobranoc. - rzuciłam i zgasiłam lampkę.






___________________________________________________________________
Hej ludziska .<3
STRASZNIE, STRASZNIE WAS PRZEPRASZAM, ŻE TO TYLE TRWAŁO, ALE BYŁAM NIECO ZAJĘTA I NIE MIAŁAM CZASU. ROZDZIAŁ TROCHĘ NUDNY, WIEM I PRZEPRASZAM, BO PISAŁAM GO NA SZYBKO W WOLNEJ CHWILI I... NO JAKOŚ TAK WYSZŁO, ŻE DODAJĘ GO W CZĘŚCIACH TAK JAK POPRZEDNI. TAK ŻE... MASSIVE SORRY, ALE TO NIE MOJA WINA :((

Druga sprawa: nie wygrałam w konkursie pierwszego miejsca ;( Wiecie, ten o który prosiłam Was o głosy. No niestety, natomiast mam II miejsce, co oznacza reklamę na ich blogu przez miesiąc. Też coś, ale coż. Nie jestem najlepsza na świecie. Sorry not sorry. Takie życie :(
Trzecia sprawa: Dziękuję za wyświetlenia, obserwujących i komentarze! Jesteście kochani .<3
Szczególnie dziękuję osobom takim jak:

- Elka , skarbie no kocham cię kocham po prostu .<3
- Hope, ciebie również kocham najmocniej na świecie :*
- Paulinie Wesołowskiej
- Paulinie Antoniewicz
- Forever alone
- Bella
- Sonia Salvatore... Słoneczko, wspominałaś coś o Josephie Moragnie.. Prowadzisz stronkę o TVD? Jak tak, to podaj mi linka, chętnie polajkuje ;)
- Free hugs
- reasontobe
- Darcy Styles, czy to ty wygrałaś ten konkurs na imagina?
- Miqila
- Zialla , dziewczyno, wreszcie ktoś dodał porządny, długi komentarz, a co do Twoich występów, to jestem zaskoczona pozytywnie i pod wrażeniem, serio .<3 Fajna sprawa, naprawdę .♥
- Elizabeth
- Crazy mofo , tak, ciebie też lubię .<3



No to by było na tyle. Jeszcze zagadka. KTÓRA TO JA? TAKIE TAM OBCZAJANKO :337








Aha i zapraszam Was na mojego drugiego bloga którego prowadzę z Free Hugs - http://diamonds-are-foreverx.blogspot.com/

Zapraszam !!! :))

25 KOMENTARZY = NEXT

BRANOC .♥

środa, 7 sierpnia 2013

40. Lies, date and bad luck cz. II

     Wyprostowałam swoje długie, różowe włosy, które zgrabnie opadły na moje piersi.
  Odwróciłam się do Pattie, która w tym momencie próbowała naciągnąć na swoje chude, zgrabne nogi bardzo obcisłe rurki.
-Jaka ty jesteś ładna. - powiedziała i wreszcie, udało jej się ubrać te spodnie. A wyglądała dosyć zabawne, gdy to robiła. Niezdarna, mała Patricia. Zawsze potrafiła mnie rozbawić - Masz wszystko, czego chcą chłopcy.
-Ideał nie istnieje. - skwitowałam - Tak naprawdę, nie jestem taka piękna. Mam wychudzone i blade ciało, spójrz na moje kości policzkowe, one nie mają w sobie nic tłuszczu, nie są pulchne ani rumiane, jak u trupa. A zęby? Zęby mam jak Królik Bags. Mam dysleksję, co jeszcze bardziej mnie poszpeca. Tak już jest.
-Mimo tego, kocha cię wspaniały chłopak. - stwierdziła - Tak czy siak, zawsze będziesz dla niego tę jedyną. Ważne, żeby kochał osobę, nie płeć. Żeby kochał Twoją duszę , a wygląd zostawił na drugie miejsce. Zapamiętaj to sobie. On jest wart tego.
-Oczywiście, że tak. A ja nie zasługuję, na taki ideał.
-Oboje jesteście siebie warci. - powiedziała z uśmiechem. Odwzajemniłam to. Odwróciłam się już do lustra.
-Zawołaj tę Paulinę.  Nie będę na nią godzinę czekać. Jak chce wyglądać dobrze, to niech tu przyjdzie. A jak nie, to niech się sama odpierdzieli.
-Już idę. - dziewczyna wyszła z pomieszczenia, a ja westchnęłam. Wyciągnęłam telefon i chciałam odpisać bezinteresownie na SMS-a, którego dostałam. Ale nie był to zwyczajny sms, od zwyczajnego znajomego. Był to sms od nieznanego numeru. A jego treść brzmiała: "Spotkajmy się dzisiaj w parku elżbietańskim. Mam ci coś ważnego do powiedzenia. Pewnie za mną tęsknisz". Zastanowiłam się przez chwilę, którego ze znajomych nie mam w kontaktach, bądź kto mógłby zmienić numer. Bardzo długo nic nie przyszło mi do głowy, ale po chwili zaświeciła mi się nad głową żarówka. Byłam przekonana, że może być to tylko Morgan. Jeden z moich ex chłopaków, do którego dosyć długo się przywiązałam. Zupełnie jak do Georga. Ale to były przeciwieństwa. 
     Odpisałam natychmiast. Nie wiem, czego chcesz, ale pierdol się, bo mam na Ciebie wyjebane.
I w równie szybkim czasie dostałam odpowiedź.

"Nie bój się, nie mam zamiaru zmuszać cię, żebyś posuwała mojego Wacka. Chcę tylko porozmawiać. Wiesz już kim jestem? "
Co za bezczelny gnoj. Jak on śmie tak się do mnie zwracać? Chłopcy już nie mają do mnie szacunku. Mają mnie za jakąś małą dziwkę, czy co? Frajerzy do potęgi. Mam swoją godność.
Odpisałam. Pozwól, że zgadnę. Morgan. Po sekundzie dostałam kolejnego smsa: "Będę czekał w parku, po południu, przyjdź sama :) " Hm, zachowuje się, jak co to nie on. Nie wkurwił mnie. Pójdę do niego i dowiem się, czego ode mnie potrzebuje. Może to jakaś niewinna sprawa. Bo czego chciałby ode mnie niby mój ex, który nie odzywał się z rok? Pieniędzy? Pójścia do łóżka? Powrotu do mnie? To pierwsze jest w miarę możliwe.

  Do pokoju jak strzała, wparowała Paula. Zdyszana i zziajana uwaliła się na łóżku wydając z siebie jęk zmęczenia. Schowałam telefon do małej, pikowanej torby Coco Chanel.
-Daj mi dziesięć minut. - usłyszałam jej stłumiony w poduszce głos.
-Nie mamy czasu. Ocipiałaś? - zaczęłam podnosić ją z mojego łóżka. Niechętnie to zrobiła, przez co jej ciężar mnie przytłoczył - Dziewczyno, stań równo. - zmierzyłam ją od góry do dołu. Złapałam za ramiona i zmrużyłam oczy. Była ładna, i to cholernie. Jej uroda była w typie każdego inteligentnego chłopaka. Nie takiego każdego, który leciał na mnie. Ja pociągam tylko idiotów. Z całym szacunkiem - Wolisz mięte czy czerń? - spytałam i otworzyłam komodę - Weźmiesz moje ciuchy.
-Nie ma sprawy. Czerń.
-Założysz czarną, prześwitującą koszulę. - wyjęłam z szuflady cieniutką, przewiewną koszulę bez rękawów i rzuciłam w jej stronę, oraz spodnie - I obcisłe jeansy. Podwiniesz je na trzy razy i ubierzesz trampki. Włosy ukręcisz w kucyk. Pomaluję ci oczy fioletowym eyelinerem i twarz przejadę alabastrowym podkładem. Masz trochę syfków, które zakryjemy. Usta pomalujesz błyszczykiem. Potrzebujesz czegoś jeszcze?
-Wszystko mam.
-Idealnie. Ubierz się, a ja przyszykuję kosmetyki.

    Po półtora godzinie moja kumpela była gotowa do wyjścia. To, co z niej zrobiłam, przekraczało moje najśmielsze sny. Był idealna. Mogłabym być stylistką.
-Nie wezmę nic na wierzch? Będzie zimno. - ozajmiła, gdy zeszłyśmy na dół schodami.
-Nie potrzebujesz niczego na wierzch. Udawaj na samym końcu, że jest ci zimno, wtedy dostaniesz bluzę Liama. To tak działa. Tani podryw, ale  skutkuje. Lubisz romantyczne chwile, prawda? - brunetka pokiwała głową - Masz na zawołanie. Ten chłopak cię pokocha, oj tak.
-Ale..
-Ale?
-Nic. Idźmy już. - uznałam, że wcale to mnie nie obchodzi. Ale wiedziałam, że jest nieśmiała i to może trochę potrwać, zanim z Daddym zacisną więzi. Wiem. Przechodziłam przez to samo. Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz.

-Niall, ty pojebie, czemu idziemy do Nando's? Wolałbym iść do subway. - marudził Liam. Po minie Nialla zdołałam wyczytać, że nie jest zadowolony z tego pomysłu - To ja powinienem wybrać. Ja was zaprosiłem i proponuję, abyśmy poszli na subway. - Paulina cały czas mierzyła Payne'a wzrokiem, a ja się do niej szczerzyłam i pokazałam, żeby tego nie robiła. Może go zrazić.
-A może po prostu my wybierzemy? - zagaiłam wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z Włodarczykówną.
-Tak! Właśnie. - zgodziła się - Goldfish Bar?
-Czytasz mi w myślach. - przybiłam jej piątkę.
-Niech Wam będzie.
-Nie jest ci tak zimno? - brunet wskazał na jej ramiona z podniesioną brwią. Mrugnęłam do niej, co oznaczało: zacznij udawać, że drżysz z zimna! Zrobiła to. Ale wyszło jej to tak sztucznie, że przejęłam stery.
-Paulina, ty zmarzniesz! Liam, bądź gentlemanem. Nie chcemy, żeby nam się dziewczyna rozchorowała. Będzie miała całe zawalone gardło, co z ciebie za facet? - Liam, zakłopotany, szybko zdjął swoją kurtkę i okrył jej ramiona, a sam został w białym podkoszulku z napisem: "Let's do it". Fajny przekaz.
    Doszliśmy do knajpy, która nazywała się Pizza Hut. Wszyscy dobrze ją znają. Kreatywna pizza.
   Zajęliśmy czteroosobowy stolik przy oknie, który był nieco oświetlony. Na ścianach były porozwieszane różne obrazki. Lampy  w postaci papierowych abażurów. Milutka atmosfera.
-Niall, czy nie namierzą nas Wasze.. Wiesz, fanki? 

-Dlaczego niby?
-Jesteś tutaj bez ochrony, padafianie!
-Nie martw się. Najwyżej zrobię sobie z nimi zdjęcia, skarbie, wyluzuj. Chyba, że będziesz zazdrosna.
-No przecież, że będę.
-Mój ty kociaku. Daj buzi. - chłopak zrobił dziubek z ust i już miał mnie pocałować, jak usłyszeliśmy głos kelnera. Ej,  a tak bardzo chciałam go teraz pocałować. A to pech!
   Mężczyzna podał nam karty menu. Powoli ją przeglądałam w poszukiwaniu wegetariańskiego jedzenia.
-Tori, masz zjeść dużo. Jesteś za chuda. - syknął Nialler. Zmierzyłam go wzrokiem z miną typu: nie będziesz mi rozkazywał.
-Nie będę się objadać, jestem za gruba. - odchrząknęłam i odłożyłam kartę. Wybraliśmy sobie pizzę z kurczakiem. Do popicia coca-cola zero. Mniam!  Zapowiada się pysznie.
  Niall i Liam wzięli ogromne porcje. Jak to faceci. Oni muszą dużo jeść, żeby mieć siłę. A zwłaszcza Niall, żeby mnie nosił do łóżka. Dwuznaczne.
   Kelner przyniósł nasze zamówienie. Oczywiście podczas jedzenia, nie obeszło się bez rozmów. Choć savour-vivre na to nie pozwala. Ale my lubimy łamać zasady.
  A ja nie mogłam przecież nie zakrztusić się przez Nialla ze śmiechu. Musiał mnie Liam ratować. Ludzie patrzyli jak na totalnych idiotów, ale to właśnie czyni nas wyjątkowymi.
-Uh, dzięki Liam, ty mój bohaterze. - jęknęłam siadając z powrotem na swoim miejscu.
-O tak. - przyznała Paulina kiwając głową - Jesteś zbyt idealny. Umrzyj.
-Często to słyszę. Ale chyba nie chcielibyście, żebym umarł? Kto by was wyciągał z kłopotów i uspokajał?
-Ej, czuję się urażona. - burknęłam.
-I ja. - wzmógł mnie Niall.
-Dlaczego niby? - spytał brunet i ugryzł kawałek pizzy.
-Panuję zawsze nad sytuacją.
-A ja jestem dorosły. Umiem o siebie zadbać.
-Zgubiłeś się w centrum handlowym! - skomentował Liam z buzią pełną jedzenia. Tym samym opluł mnie kechupem.
-Zgubiłem się, bo chciałem. - odpyskował Horan.
-Ty też Tori nie umiesz upilnować samej siebie.
-Wypraszam sobie. Dość mam kłopotów. Radzę sobie sama, bez niczyjej pomocy.
-A teraz Twój chłopak nawet ci nie pomógł, gdy krztusiłaś się kawałkiem pizzy. Głównie przez niego. I co powiesz na to? - chciałam coś powiedzieć, ale Niall przerwał.
-Hej, nie znam pierwszej pomocy. - Horan górą. Mhm.
-Do reanimacji to byłbyś pierwszy. - parsknęłam z Pauliną śmiechem. I znów punkt dla Liama. To było zabawne.
-Może i tak. - odbruknął i zabrał się za kolejny kawałek. To już dzisiaj czwarty. Czy on w końcu nie pęknie? Tak się zastanawiałam.

    Wybraliśmy się jeszcze pod koniec do Tesco po jakieś zakupy. Dochodziła godzina szesnasta, więc powoli musiałam się śpieszyć na niemimowolne spotkanie z.. Dobrze wiecie kim. Tym, który mnie obraża. Ale ja mu na to nie pozwolę. Udowodnię Wam, wszystkim, że nie jestem tą, za którą mnie mają. Bezuczuciową dziwkę, która zamiast serca w piersi ma lód. Ale ten lód został stopiony już dawno dawno temu. Nigdy nie byłam zła. Nigdy. To śmierć mamy mnie tak zmieniła. Ale cóż. Ludzie się mają to do siebie. Przykro mi.
-Tori, co tak patrzysz na ten zegarek co chwilę? - spytał Horan szukając jakiegoś produktu na półce.
-Spotkamy się w domu. Muszę załatwić ważną sprawę. Weź dla mnie Oreo i jakąś sałatkę. Aha, nie zapomnij o mleku czekoladowym.
-Będę pamiętał. Uważaj na siebie. - rzucił i wysłał mi buziaka na odległość. Uśmiechnęłam się, a gdy się odwrócił, po prostu wybiegłam ze sklepu. Im szybciej, tym lepiej.
   Nie znałam jeszcze tak dobrze tego miejsca. Londyn jest ogromny, a ja taka zagubiona.
  Muszę włączyć GPS w moim zarąbistym iPhone.
Szukaj, szukaj no.. Szybciej, szybciej. Nie mam za wiele czasu dla tego kutasa. Chcę tylko wiedzieć, co ma mi do powiedzenia.
  Znalazłam. Park elżbietański znajduje się tuż za starą mydlarnią Mrs. Iceflowers. Łatwizna. Trafię tam bez trudu. O ile to nie zajmie mi dużo czasu.
  Podążałam za wskazówkami GPS'a. Wiem, to głupie, ale musiałam jakoś odnaleźć właściwą drogę. Pewnie wyglądałam w tej chwili przekomicznie.
 
    Stał tam. Związane blond dredy, czarna kurtka i ten sam, arogancki uśmieszek, co zawsze. Czemu mnie to nie dziwi. Jest taki, jaki był. I taki zostanie. Aż mi go szkoda, powaga.
   Byłam bardzo pewna. Podeszłam do niego nonszalanckim krokiem. Uśmiechał się, spoglądał, mierzył mnie wzrokiem. Co za palant.
-Czego chcesz? - spytałam i czekając na odpowiedź, patrzyłam mu prosto w oczy. Widziałam w nich tę nienawiść do mnie. Widziałam to. Nie trudno to zauważyć.





__________________________________________________

No hej .<3
Ogólnie to przepraszam, że tak długo, ale wyrażam się jasno: 30 to 30. Przykro mi.
Tak w ogóle kicie, jest parę spraw, które trzeba sobie wyjaśnić. :)

1. JAK WAM SIĘ PODOBA NOWY WYGLĄD BLOGA? Słyszałam wiele różnych opinii. Jednym się podoba, jednym nie. Więc proszę o wyrażenie swojej opinii .

2. Osobo, która napisałaś ten komentarz:

"Fajne, choć moim zdaniem trchę za szybko wszystko weszło z tym Niall'em. Jak sie czyta to nie ma takiego napięcia... Ona powiedziała mu że idą na randkę, a moim zdaniem to on powinien zrobić, powinno być trochę romantyczniej. Wszystko było źle ona zazdrościła potem przyszedł Niall powiedział jej wszystko i jest idealnie, kocha go i wszystko, trochę to denne, ale cóż..." , czyli niejaka anonimowa DIRTY HEELS. 

Posłuchaj: Wydaje mi się, że czytasz moje opowiadanie od środka i już wyrażasz taką opinię. Szanuję ją, owszem, ale.. Napisałaś tu słowa, które niestety muszę skomentować. Najwyraźniej, niezbyt dokładnie czytasz moje fanfiction. Wiesz dlaczego? Bo wszyscy poza tobą, wiedzą, że Niall zawsze kochał Tori, a Tori Nialla. Ona to wyznawała na każdym kroku. Czy ty tego nie widziałaś? Może to ja jestem głupia, że nie umiem pisać. Jakaś... No nie wiem, niedorozwinięta? Dlaczego sugerujesz, że moje opowiadanie zalicza się do tych najgorszych? (bez obrazy). Tych.. Tych, które nie mają tego czegoś. Słyszałam wiele negatywnych opinii na temat mojego opowiadania, ale nigdy czegoś takiego. I super. Lubię cię za to. Ale jeśli masz komentować w ten sposób, to nie rób tego. Napisz mi coś miłego, ale nie oceniaj, jeśli nie masz o czymś pojęcia. Przeczytaj opowiadanie jeszcze raz, zachęcam ciepło ♥

3. Biorę udział w konkursie na jednopartówkę z One Direction. Do wygrania jest niesamowity szablon od Kaeru z Wyimaginowanej Grafiki, autorki tego nowego szablonu. Osobiście chciałabym jej jeszcze raz za to podziękować. Otóż, mam do Was prośbę. Wiem, kochacie mnie i tak dalej , i tak dalej, więc myślę, że na mnie zagłosujecie. Na razie jestem chyba na.. Na drugim miejscu i byłabym każdemu z Was wdzięczna. Aha, właśnie, nie wspomniałam chyba, że musi być to zalogowana osoba w bloggerze. Głosujecie w skali 1-6.   I BYŁABYM WAM NIEZMIERNIE WDZIĘCZNA O SZÓSTKĘ! PRETTY PLEASE .<3

TUTAJ MACIE WSZYSTKO WYJAŚNIONE: ►KLIKNIJ TU◄
JESTEŚCIE MOIM JEDYNYM RATUNKIEM . :)


I poraz kolejny dziękuję za komentarze od:

- Sonia Salvatore - każdy Twój komentarz wywołuje ogromny uśmiech na mojej twarzy :3
- Free Hugs 
- crrazymoffo , kocham cię po prostu .<3 
- Nika Zgłodniała 
- Ziallka , ty jesteś niesamowita! :) 
- Aleeex 
- Hope 
- Dziewczyna Polska
- Elka , jesteś zajebista :>
- Paulina Wesołowska
- Paulina Antoniewicz
- Patrycja M. 
- Hevi 

i innych...
Następnym razem, anonimowe osoby, proszę się podpisywać imieniem czy pseudo, będzie mi łatwiej .<3
 Lofki, kiski i uściski. 


30 = next