piątek, 7 grudnia 2012

13. Easy situation

Postać poboczna:

Aaron Fisher 

Szłam parkiem w stronę domu cała w dreszczach. Stres wziął mnie całą, oczywiście Niall jeszcze mnie gonił, ale wydaje mi się że go zgubiłam - nie wiem, nie oglądałam się za siebie. 
-Stój... - usłyszałam czyjś głos. Znałam ten głos, jednak nie był to Horan. Chłopak zatrzymał mnie. 
-No co ?! - spytałam zbulwersowana.. Aaron, mój pierwszy były chłopak, chodziłam z nim przez jakiś tydzień ! To jak nic. 
-Nie wiedziałem, że tak szybko uciekniesz od tych pedałków. - zakpił. Uśmiechnęłam się cokolwiek sztucznie, tak z dezaprobatą, by nie dać mu tej satysfakcji, że mnie bawi, bo było inaczej. 
-Po pierwsze: pedałkiem to jesteś ty, po drugie: przyjechałam tu tylko na parę dni, do Pattie, dziadków i... Deklana oraz reszty znajomych, więc wybacz, ale wracam niedługo. 
-Ja pedałem ? W końcu z tobą byłem.
-Bo nie potrafiłam ci odmówić, z każdym dniem byłeś... Hm... - wzięłam duży wdech - Bardziej nieznośny. 
-Za to ty nadal jesteś gorącym kąskiem...
-Nie pozwalaj sobie. 
-Bo?
-Bo ci przywalę. 
-Ty ? Taka drobna kruszyna ? 
-Następny. - prychnęłam - Deklan ze mną zerwał , zadowolony jesteś ? 
-Owszem, więc... Możemy znów się zejść. Ty i ja. 
-Nie to miałam na myśli, tylko cię informuję. A teraz alivederci. - chciałam odejść, ale on znów mnie złapał za ramię. 
-Co jeszcze ? 
-Co ty taka zła ? - odpowiedział mi pytaniem. Westchnęłam głęboko. 
-Dopiero co dowiedziałam się, że Deklan i Holly są razem ! Głuchy ? 
-Nie mówiłaś, że to przez niego. 
-To teraz już wiesz. 
-W takim razie ja jestem dostępny, nadal, Emma i ja już nie jesteśmy razem, jak chcesz, mogę z nim o tym pogadać. 
-Nie ma tu już nic do gadania, jest jak jest. Ty i ja... Różnimy się - ty słuchasz metalu, heavy metalu, a ja pop i rock, to inna bajka.
-Ale żeś dowaliła...! Przemyśl to, mam nowe glany.
-Nie lecę na twoje glany, wróż że normalne adidasy, a nie tylko sobie obtarcia robisz. 
-Tak mi wygodniej. 
-Nieważne, zdejmij tego kolczyka w wardze i zmień buty, to pogadamy... 
-Czyli jednak mam szansę ? 
-Możliwe, jeszcze nic nie zasugerowałam. Żegnam cię satanisto. - ruszyłam przed siebie i jeszcze usłyszałam jak Aaron woła za mną: "Ale ja jestem chrześcijanem!", ale to było już serio mało ważne. 

*****

Wparowałam do domu jak gdyby nigdy nic i spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. 17.45, teraz miałam zadzwonić do taty. Chciałam normalnie, spokojnie sobie wejść do góry, jak babcia za mną zawołała...
-Tori !
Osz kurde...
-Tak babciu? - spytałam najmilej jak się tylko da.
-Pójdziesz po dziadka do wujka Joe, zasiedział się, a zaraz będzie kolacja.
-Ale dlaczego akurat ja ?
-Bo ja muszę zrobić pranie i przygotować tę nieszczęsną wieczerzę. 
-Babciu, ja muszę do taty zadzwonić.
-Wnuczuś, to ci zajmie pięć minut, wujek Joe przecież mieszka przecznicę stąd, nie odbiera telefonu, więc jak mam się z nim porozumieć ? Bynajmniej nie telepatycznie.
Dziadek i jego słuch. - pomyślałam i z powrotem wyszłam z domku. Ruszyłam do wujka Joe, mieszkał na Letterdone Street 23 (nawet szczegóły się liczą). Wujek, najstarszy żyjący brat mojej babci to wielki karciarz, mieszkał ze swoją żoną, moją, dobrą ciotką Mariel w małym, czerwonym domku z pasiastą skrzynką na listy, obok którego rosłe, delikatne bzy. Typowe... Zwykle dziadek jak już gra w tego pokera, to nie idzie go odciągnąć, chodzi o pieniądze, duże pieniądze o której grają już dobre 10 lat. Zapukałam do żółciutkich drzwi, były takie neonowe, że za każdym razem dostawałam oczopląsu. 
-Ooo... Co za miła niespodzianka Tori ! - wykrzyczała ciotka swoim piskliwym głosem.
-Ciociu,  byłam u ciebie tydzień temu w piątek, jeszcze zanim tata mi powiedział, że przeprowadzamy się do Londynu.. Zupełnie przed dniem kiedy jechałam na koncert.
-Ten twój tata to zawsze wydziwiał. I co ? Dobrze ci się żyje ? 
-Średnio, mieszkamy jeszcze z tymi chłopcami z One Direction, przyjechałam tu z Niallem. - powiedziałam wchodząc do środka, przytulnego korytarzyka, na którego ścianach są liczne zdjęcia i portrety dzieci i każdego potomka rodziny. Naturalne w mojej pokręconej rodzinie. 

  Po godzinie jakoś oderwałam dziadka od kart, pożegnałam się z ciotką i wujkiem Joe, po czym oboje ruszyliśmy w drogę do domu.
-Wiesz dziadku, ja nadal nie wiem po co wy gracie w te karty, nie skończy się to nigdy.
-Kiedyś to zrozumiesz, Tori. Nie gramy tylko dla pieniędzy, tu też chodzi o sprawy rodzinne.
Zrobiłam minę typu wtf ?! .
-Dziadku, kochasz mnie? - spytałam.
-Co to za pytanie? Oczywiście, że cię kocham, ale cóż to ma do rzeczy?
-To nie gadaj głupot ! Jakie sprawy rodzinne? Gracie w tę grę już od czterdziestu lat ! Dziadku, poker na pieniądze dawno wyszedł z mody.
-Może i masz rację, ale ja nie spocznę póki nie wygram, przepraszam skarbie, ale to naprawdę dla mnie ważne.
-Ahh... - westchnęłam tylko i ruszyłam dalej z dziadkiem pod ramię. Był to mężczyzna w sile wieku, lecz bardzo kościsty i energiczny jak na starszego człowieka. Miał siłę na wszystko, czasami chorował na serce, zupełnie jak ja, jednak on nadal twierdził, że wszystko z nim dobrze. I na pokerze się skończyło. Niestety, ale ludzie już po jakimś czasie zdają sobie sprawę z tego, że życie nie ma dla nich przygotowanego lepszego losu i robią to co ich zdaniem jest już niekorzystne. Przenoszą się na inne śmieci, tak samo będzie ze mną, wiem to dobrze. Bo co z tego, że będę do czasu mieszkać i żyć pod jednym dachem z piątką chłopców i tatą, z którym prawie nie mam kontaktu? Nic i tak to mi nic nie da. Na razie nie jestem hejtowana przez ich fanki, bo nikt póki co nie wie, że z nimi mieszkam, ale zaraz pewnie wszystko zacznie się komplikować, Niall'a i mnie pewnie na tym lotnisku razem widzieli, więc... Sami wiecie, plotki roznoszą się szybko. 


__________________________________________________________
Hej. Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale net mi się schrzanił i trochę musiałam poczekać zanim  go naprawią. No ale macie wreszcie piękny i długi rozdział. <3 CZYTAŁAM WSZYSTKIE KOMENTARZE i BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE TAK WAM ZALEŻY NA DALSZYM BIEGU WYDARZEŃ. Tylko że teraz jestem rozerwana, nie wiem co mam zrobić. Jedni piszą - niech będzie z Harrym, inni że z Niallem i pojęcia nie mam co począć. Zrobię to tak jak w demokratycznym kraju: przeprowadzę ankietę i niech największy głos ludu zdecyduje. <3

5 komentarzy:

Dotaka/Dośka pisze...

Oooooo : O Fajnyy : D
Spodobał mi sięę : D
Z tego Aaron'a niezły pewniak...
Bardzo fajny rozdzialik, czekam na kolejny : ) : DD
P@ul@

'Zapraszam do mnie. Liczę na komentarz/ obserwowanie i czeste wpadanie : DD
fans-fans-blog-o-one-direction.blogspot.com/

Unknown pisze...

No no no. Nareszcie nowy rozdział. Już nie mogłam się doczekać.
Hehe niezły dziwak z tego Arona.
Dziadek grając w pokera ^^ Me Gusta.
No ciekawe o co graa ;p
No czekam na następny.
Pozrdrawiam
Kocham ♥
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

Jaaa ;* pisze...

spoko rozdział a zresztą jak zawsze ;]
podoba mi się to opowiadanie ;) jest taki hmmm jak to powiedzieć barwne
fajne postacie dziadek grający w pokera ^^ hehe ;)
ogólnie wszystko super
pozdrawiam cię i życzę weny ;**

P.S. niech Tori będzie z Niallerkiem oni pasują do siebie .
ona jest z Irlandii i on więc co tu dużo mówić ;)tak więc jeszcze raz cię o to proszę niech oni będą razem ;)

Zuuu pisze...

Zarąbiste, mam nadzieję, że Tori będzie z Niall'em :D

marysia_czechowska pisze...

ZAJEBISTY <3