wtorek, 23 lipca 2013

39. Lies, date and bad luck cz. I

A przerwał nam Louis.
-Ooops, chyba złą porę wybrałem.
-Co ty powiesz. - sarknął mój chłopak. Oh, "mój chłopak". Jak cudownie to brzmi.
-No wreszcie, gołąbki. Czekałem, aż nadejdzie ten dzień. Co za niespodziewana zmiana! I żeby to uczcić, proponuję, żebyśmy poszli to uczcić! - Niall przez chwilę patrzył na niego z miną typu: "Really bitch, really?" i wstał gwałtownie.
-Mam wstać?
-Już wstałeś.
-To usiądę. - powiedział spokojnie blondas i usiadł z powrotem. Cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem, a ja brechtałam się chyba najgłośniej.
-Oj Horanek, Horanek. - westchnęłam i uwiesiłam mu się na szyi.
-Zaraz do Was dołączymy, a teraz spieprzaj, Tommo. - Nialler machnął na niego ręką i ten od razu wyszedł.
-Nie mów tak do mojego przyjaciela! - żartobliwie skarciłam go - Mogę spać z Tobą, prawda?
-To pytanie było zupełnie bez sensu. - nic więcej nie mówiąc, ujął moją twarz, jak to ciotki robią z dziećmi i ją zgniótł.
-Nie przesadzaj. - wymamrotałam przez ściśniętą twarz - Kutas z ciebie, wiesz?
-Wiem. - zaśmiał się. Wstałam i wyprostowałam nogi - Głodny jestem po tym pocałunku.
-Ty jesteś głodny w każdej chwili. - zaczęłam machać rękoma we wszystkich możliwych kierunkach.
-Hym... Może masz ochotę iść do... Mojej sypialni? - zrobiłam wielkie oczy.
-Co sugerujesz mały, irlandzki chłopczyku?
-Mały? Sięgam brodą do czubka Twojej głowy! - ironicznie wywrócił oczyma - I starszy! Zaraz idziesz się kąpać i spać, rozumiesz? Raz, dwa...
-Mówisz mi co mam robić? - podeszłam do niego o krok bliżej. Zrobiłam z palców pistolet i przyłożyłam mu do brzucha - Bang.. - szepnęłam i odwróciłam się na pięcie, po czym weszłam z powrotem do domu.
  Wyjęłam z lodówki zimną puszkę sody i trafiłam do salonu, gdzie wszyscy gadali i się śmiali. Mieliśmy uczcić związek mój i Nialla, więc zróbmy to.
  Uśmiechnęłam się i stanęłam w progu.
-Nie zgadniecie! Jestem z Niallem w ciąży! - rzuciłam. Wszystkim opadły szczęki. Dosłownie - Tylko żartuję. - dodałam zaraz - Tak naprawdę, jestem z nim w związku.
-Yep. Louis już nam powiedział.
-Plotki za pośrednictwem Tommo lecą z prędkością światła. - powiedział Niall, który wszedł właśnie do pokoju i usiadł między Harrym a Liamem.
-Gratuluję stary, zdobyłeś najpiękniejszą dziewczynę na świecie. - stwierdził Liam.
-Oj, bo się zarumienię.
-Dobra, ona jest moja, okej? - Niall dał mu kuksańca w bok, po czym... Głupek pierdnął przy wszystkich. Zachichotałam. Było to naprawdę śmieszne, gdy udawał, że o niczym nie wie. Nieważne co robi, zawsze jest seksownie uroczy.
-Co to jedzenie z Nando's z Tobą robi.. - Liam pokręcił głową.
-A ja tam lubię jego bąki. Są urocze. - powiedziałam i przytuliłam mocno Horanka.
-Coś ty z nią zrobił? - Louis wybałuszył na nas oczy.
-Horan moc.
-Zamknij się. Jestem w Tobie zakochana do szaleństwa.. Póki co. Nie spieprz tego.
-Nie spieprzę. Nie martw się.
-Dobrze. - usiadłam mu na kolanach i spojrzałam na Pattie, która wyraźnie była ze mnie dumna. Pokazała mi nawet dwa kciuki, co oznaczało, że cieszy się razem ze mną. Paulina i Alex również się uśmiechały.. Właśnie, Alex. W oczach miała błysk. Pokazałam jej gestem oczu, że ma wyjść do kuchni. Zrozumiała to.
  Dałam Niallowi moją puszkę i wyszłam do kuchni. Za chwilę przyszła do niej Alex.
 Oparłam się o blat.
-Posłuchaj: może nie byłam miła, przez ten dzień, ale teraz, gdy tylko dowiedziałam się, że chcesz mi pomóc, to.. Chcę przeprosić za moje zachowanie. Nigdy nie byłam idealna i nie jestem... Ale wzięła mnie zazdrość. Zawsze będę już o niego zazdrosna. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek próbował mi go odebrać. I dzięki za to, że z nim pogadałaś. Wiesz, wszyscy mnie nienawidzą.. Nie jestem wspaniała. Po prostu chcę, żeby Niall mnie kochał taką jaką jestem.
-Nie nienawidzimy cię, Tori. Tylko czasem musisz się zrelaksować. Wyluzować.
-Kocham cię. - zarzuciłam jej ramiona na szyję i przytuliłam - Poniekąd to dzięki Tobie jestem z Niallem.
-Wiedziałam, że będzie z Tobą szczęśliwy... I ja też przepraszam, nie powiedziałam ci, że ja i Niall dosyć długo się znamy. Paulina wiedziała, mogła ci powiedzieć, ale tego nie zrobiła. A Pattie? Ona by oszalała.
-Przeprosiny przyjęte. - uśmiechnęłam się - A tak a propos, zauważyłam coś pomiędzy Tobą a Harrym...
-Wydaje ci się. Podobam mu się...
-Ale?
-Ale nie ogarniam tego. - zagryzłam wargę.
-Ja też nie ogarniałam uczuć do Nialla. Skończy się tak samo. Zobaczysz.
-Oby nie.
-Bo?
-Bo ty się z Niallem nienawidziłaś przecież.
-Pomijając, że to on zaczął.
-Ale teraz cię kocha ! Znaczy, ciągle cię kochał. Teraz jesteś z nim i możesz śmiało mówić mu to co myślisz i czujesz.
-Fakt. - zgodziłam się - Powiedz mu, że czekam w kuchni. Przyniosę nam gorącą czekoladę, ok?
-O tak. Przekażę mu. - dziewczyna wyszła. Wyjęłam dziewięć kubków dla wszystkich i wstawiłam wodę w czajniku.
-Wołałaś mnie? - Blondas podszedł i usiadł na wysepce.
-Owszem.
-Po co? - uśmiechnął się lekko. Tak, jakby nie chciał mnie widzieć i zrobił to, by nie sprawić mi przykrości.
-To już nie mogę chcieć pobyć z moim chłopakiem? - spytałam i złapałam go za jego ciepłe ręce. Uśmiechałam się - Bardzo cię kocham. - Nialler uśmiechnął się i zeskoczył z blatu. Zniżył głowę i mnie pocałował słodko - Ponasypuj wszystkim czekolady. - podałam mu opakowanie. Posłusznie to zrobił - Wybierzemy się jutro na zakupy?
-Wiesz.. Louis jutro jedzie do Doncaster. Liam podobno chce zabrać Paulinę na randkę, a...
-Na randkę? Tak szybko? Jest tu dopiero dwa dni!
-Jak Liamowi spodoba się jakaś dziewczyna, to nie zwleka. Jakbyś go w ogóle nie znała.
-Jestem tu dopiero miesiąc. Wiesz co, brzmi nieźle. Laulina...
-Co? - fuknął.
-No Paulina plus Liam. Jesus. Co ty taki niekumaty jesteś?- chłopak zaśmiał się. Złożył kolejny pocałunek na moich wargach. O tak, pragnęłam tego w tej chwili. Słyszałam, że dzięki pocałunkom można spalić trochę kalorii.To dobrze. Jak dla mnie.
-To gdzie spędzisz nockę? - spytał stojąc przy framudze. Odwrócił się i oparł o nią.
-Chyba w swoim pokoju. - nastała cisza, lecz zaraz usłyszałam gwizdek czajnika. Zalałam kubki i ułożyłam na tacce - Bądź gentelmanem - Podałam mu tackę - Tylko ostrożnie. Masz dwie lewe ręce.
-Spadaj. - szepnął i poszedł w stronę salonu. Tam, złapałam Paulinę za rękaw koszuli i wyciągnęłam do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Usiadłam na fotelu przy biurku na przeciw niej i wyszczerzyłam zęby.
-Opowiadaj. - zagrzałam ją.
-O czym?
-O randce. Niall puścił farbę. Nie miałaś zamiaru mi powiedzieć?
-Miałam.. Dlatego Liam kazał mi się spytać, czy ty i Niall pójdziecie z nami? Na podwójną randkę?
-Świetny pomysł! Lepiej się poznasz z Paynem i Horanem. Idealnie. Wybiorę ci strój i...
-Ejj, wolnego kolego.
-Hm?
-W czym Liam lubi młode kobiety?
-W kręconych włosach, fioletowym ubraniu i.. Czekaj czekaj. On cię polubi w każdym stroju. Dopilnuję, żeby wszystko było idealnie. Jak chcesz, żeby coś było zrobione dobrze, zrób to sam.
-Tak.. Nigdy wcześniej nie byłam na poważnej randce.
-A Jogn?
-Daj spokój. Wszyscy dobrze wiem, że to łoś. - machnęła ręką.
-Niby tak. Emma mówiła, że przespał się z Savannah Clark. Świństwo.
-Słyszałam o tym. To było po naszym rozstaniu. Mówiłam ci, że to łoś.
-Łoś nad łosiami. - rzekłam, przyznając jej rację - A Niall?
-Niall to słodziak.
-Mój w dodatku. Chcę z nim być długo. On jest... Inny niż Decklan, Aaron, Zayn czy.. Reszta. Nie potrafiłabym go zranić.
-Wygląda na wrażliwca.
-Dokładnie tak, dlatego nie staram się mu sprawić zawodu na mnie. To byłoby niewybaczalne. Mam szesnaście lat, smak miłości poznałam już dawno. To chore.
-Widzisz. Każda z nas już kogoś miała. To normalne, jeśli jesteś Irlandczykiem.
-No właśnie.. To nie jest normalne!
-Przesadzasz. Ważne, żebyś przy nim zapomniała o wszystkim, co cię dręczy. Nie rób z niego typowej chusteczki na otarcie łez jak z Harrego. Kochasz Nialla, więc powinien być dla ciebie kimś znaczenie więcej,
-I tak jest. Jest całym moim światem.. - oparłam głowę na dłoni o blat biurka - Jest wspaniały.
-Puk puk. - usłyszałam cichy głos mojego chłopaka, który właśnie wszedł do pokoju z dwoma kubkami naszej czekolady. Zapach unosił się już ze schodów. Wciągnęłam go nosem.
-To ja was już zostawię. - Paulina uśmiechnęła się do mnie znacząco. Odwzajemniłam ten gest. Gdy szatynka wyszła, Horan zamknął drzwi na klucz. Podał mi jeden kubek z piankami i kostkami czekolady w  środku gorącego napoju, po czym bardzo seksownie rozłożył się na moim łóżku. Upił łyk i poklepał miejsce obok siebie. Ostrożnie, by się nie oparzyć zdjęłam kamizelkę rzucając ją gdzieś w kąt. Zaraz zajęłam miejsce obok niego.
  Milczał, ale się uśmiechał. Popijał co chwilę swoją czekoladę. Natomiast ja nie tknęłam nawet swojej. Po prostu byłam zbyt zajęta oglądaniem Nialla. Dziwny nawyk.
   Gdy ubrudził sobie usta i buzię pianą z czekolady uśmiechnął się do mnie uroczo. I jak tu takiego nie kochać? Nie da się. Był taki słodziutki.
-Nawet nie ruszyłaś swojej czekolady. - powiedział nagle, jednocześnie wyrywając mnie z transu - Będziesz ją pić?
-Niee.. - podałam mu swoją porcję.
  Nie wiem dlaczego, ale jakimś dziwnym sosobem z mojego oka wypłynęła łza.
-Dlaczego jesteś smutna? W porządku?
-Tak, po prostu.. Prostu bardzo przypominasz mi zachowaniem Geroga. Na myśl o nim od razu przychodzą wspomnienia.. - chłopak otarł moją słoną łzę kciukiem.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj, Niallerek, to nie Twoja wina. Jesteś wyjątkowy, ale przez ten jeden moment widziałam w Tobie Shelleya. Ale kocham Cię całym złamanym serduszkiem. - rzekłam i spojrzałam w jego błękitne oczy, niczym ocean Pacyficzny. Zatopiłam się w ich głębi.

~*~*~

  Przejrzałam na oczy. Coś uderzyło mnie w głowę, czego skutkiem zaraz znalazłam się na podłodze. Nie, nie była to moja podłoga. Byłam tego pewna. Gdyby była moja, moje lądowanie było by twarde. A nie było. Bo mój seksowny tyłek dotykał mięciutkiego, białego dywanika. 
  A miałam na sobie jakiś t-shirt, bo nie czułam już uciskającego mnie gorsetu wyszczuplającego. Tak, czasami noszę takie wymysły, żebym wyglądała szczuplej. Niczym anorektyczka. Nie przeszkadza mi to... Ale o tym opowiem Wam innym razem. 
  Teraz czułam ostry ból głowy. Tak jak dziś rano. Ale był nieco inny od poprzedniego. Moje czoło pulsowało. Doznawałam nieprzyjemnych uczuć. Jakby tego było mało, oślepił mnie blask jarzeniówki. Tak, leżałam w pokoju Nialla. W tej samej sypialni, co wtedy. 
  Z trudem podniosłam się na łokciach. 
-Niall? Pomóż mi. - jęknęłam. Po chwili pochylił się nade mną i poczułam jego świeży oddech. Niespodziewanie szybko wziął mnie na ręce i położył z powrotem na łóżku, przykrytym białą pościelą. Wyszedł na chwilę z pokoju, A był w samych spodenkach i od tyłu wyglądał równie seksownie.
  Jego plecy.. Były świetnie zbudowane. Mam do tego słabość u chłopaków.
  Ale teraz bardziej zastanawiałam się, co się ze mną dzieje.
  Usłyszałam stłumiony dzwonek telefonu. Zaczęłam szukać go "po głosie". Leżał pod poduszką Nialla.
  Spojrzałam na wyświetlacz. "Demi .<3". Odbiorę.
-Halo? - usłyszałam po drugiej stronie.
-Kopyta ci walą! - zaśmiałam się. Udałam bardzo niski głos.
-Bardzo śmieszne, Niall. Tori z tej strony. Tak, ta sama dziewczyna z różowymi włosami, która narobiła Niallowi przy Tobie wstydu. Tak ogólnie to jesteśmy razem. - uśmiechnęłam się do słuchawki.
-Oouu. Niall nic nie wspominał.
-Jesteśmy razem dopiero od paru godzin.. Chwila.. - zastanowiłam się przez chwilę. Co ma na myśli, mówiąc "nic nie wspominał: ? - Spotykacie się?
-O tak. Bardzo często. Jutro zamierzaliśmy iść na lunch. Właśnie po to dzwonię.
-Przykro mi, ale jutro raczej się nie spotkacie. Niall zabiera mnie na randkę.. Wraz z moją przyjaciółką Pauliną i Liamem. I zapomnij też o kolejnych dniach. Niall jest mój, rozumiesz? Nie pozwolę mu się spotykać z inną dziewczyną niż ja. Chyba, że w grę wchodzą jego prawdziwi przyjaciele i rodzina.
-Nie możesz mi zabronić. - powiedziała dosyć spokojnie.
-Hm.. No widzisz, jednak mogę. - po raz kolejny się zaśmiałam, tym razem był to kpiący chichot - A jeśli chodzi o.. - moich uszu doszedł dźwięk kroków na schodach. Szybko wcisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam telefon na miejsce. Wrócił Niall. Ze szklanką wody.
-Napij się. - podał mi. Wzięłam jeden duży łyk i odstawiłam na etażerkę, obok zegarka.
-Jutro idziemy z Liamem i Pauliną na podwójną randkę. - oznajmiłam.
-Ale jutro nie mogę.
-Dlaczego?
-Umówiłem się z Demi.
-Ale ona nie może, właśnie dzwoniła. Odebrałam Twój telefon. Powiedziała, że nie da rady. - wiem, skłamałam, ale to dla jego.. Przepraszam, Naszego dobra.
-Tak powiedziała? - spytał lekko rozgoryczony. Wzruszyłam ramionami.
-Spędzimy trochę czasu razem. W towarzystwie raźniej. - przytuliłam go i dałam buziaka w policzek. Uśmiechnął się.
-Cieszę się, że cię mam.
-Ja też się cieszę, że cię mam. Najwyższy czas. - ułożyłam się wygodnie - Co ja tu właściwie robię?
-Przeniosłem cię. Spałaś jak zabita, więc zdjąłem z ciebie ubrania. Ani drgnęłaś.
-To pewnie Ksenon. Brałam go, kiedy byliśmy w kuchni. Pomaga mi zasnąć.
-Bierz tego mniej. Kiedyś mogę ci zrobić coś gorszego.
-Nie chcę wiedzieć, o czym myślisz. - skrzywiłam się.
-Cóż, dobranoc. - ucałował czubek mojej głowy i zgasił światełko. Położyłam się na jego ramieniu.
  Czułam się spełniona. Pozbyłam się szkodników. Wiecie chyba, kogo mam na myśli.




***Rano***


   Otworzyłam oczy. Byłam wtulona w Nialla. Tak mi było dobrze, że nie chciałam wstawać. Jest niedziela, więc co mi szkodzi. Mam wolne. W końcu: są wakacje. Mogę robić rzeczy, o których mi się nie śniło.
  Tak słodko spał. Wyswobodziłam się z jego zamkniętego uścisku i zawisnęłam nad nim. Pocałowałam jego piękne, karmazynowe wargi.
-Takie pobudki chcę codziennie. - powiedział, zatrzymując pocałunek. Położyłam się na jego torsie.
-Za duże masz wymagania, chłopcze. - zaczęłam zataczać kółka na jego torsie palcem. Pogłaskał mnie po głowie - Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę leżała z Tobą w jednym łóżku. Ale wiedz, że nie żałuję tej decyzji.
-Ja też nie żałuję. Marzyłem o tym.
Leżeliśmy tak w ciszy jeszcze około dziesięć minut.
-Która godzina? - spytałam. Chłopak rzucił we mnie swoim telefonem, przy okazji trafiając mnie w głowę - Aua? - było wpół do trzynastej. Norma - Zaspałam, znów.
-Jest niedziela, a w niedzielę staram się spać jak najdłużej. To moja pasja. Spanie, jedzenie i muzyka. Nic poza tym. - uśmiechnęłam się blado i zeszłam z niego. Usiadłam na krawędzi łożka, tak, że nogi bezwładnie zwisały nad ziemią.
-Ale głodna jestem. Zrobię ci śniadanie, a ty jeszcze poleż chwilę. - rzekłam i stanęłam na równe nogi. Jeszcze zdarzyło mi się ziewnąć.
-Śniadanko? Przynieś je tutaj. Bo ja nie mam zamiaru póki co ruszać się z miejsca.
-Poczekaj z piętnaście minut. - gdy byłam już za drzwiami, usłyszałam jego głos mówiący: "Już tęsknię!". Uśmiechnęłam się pod nosem.

~*~*~

   Wyjęłam z szafki wszystkie potrzebne produkty. Miałam zamiar upichcić pyszną zupę mleczną z lanymi kluskami, i omlet z czterech jaj, z pieczarkami i szynką.
  Rozgrzałam patelnię i zaczęłam się paprać w żywności. Nie było mi to pisane, lecz nie zapominajmy, że nadal  jestem dzieckiem. A dziecko brudne, to dziecko szczęśliwe.
  Po upływie około dziesięciu minut, zupa była gotowa. Tak że przelałam ją do miseczek i wzięłam sztucće. Ten to wymyślił. Ahh, śniadanie do łóżka. Gwiazdkę z nieba.
 Ale jeśli to mu sprawi radość, to czemu nie. On zrobiłby dla mnie to samo. Jestem pewna, na sto procent, że jest w stanie zrobić dla mnie wszystko, nie tylko to, o co go poproszę. O takim chłopaku marzyłam. To ten ideał. I D E A Ł.
   Ułożyłam omlety na talerzu i przyprawiłam. Nie umiałam gotować dobrze angielskiego jedzenia. O wiele lepiej, szła mi kuchnia irlandzka, której uczyła mnie babcia, od najmłodszych lat. Dlatego, polałam omlety śmietaną z szczyptą majeranku. Mam nadzieję, że zna ten sposób. Powinien znać.
   Wzięłam tacę i zaczęłam zmierzać do większego skrzydła. Jeszcze po drodze, zachwycałam się obrazami, które ani chybi, były warte fortunę. Podobały mi się.
-Oo, moje kochanie wróciło! - ucieszył się Niall. Położyłam mu tackę na kolanach i sama wdrapałam się na łóżko.
-A teraz daj mi swój telefon.
-Na co?
-Daj.
-Nie.
-Daj.
-Nie. - teraz to mnie wkurzył. Złapałam go mocno za sutek. Zaczął piszczeć jak mała dziewczynka, nie przestawałam, póki w moje ręce nie wpadł jego telefon.
-Dziękuję bardzo.
-Zapomniałem, że ciebie się nie drażni. - chłopak zaczął masować swoje bolące miejsce. Uśmiechnęłam się dumnie i zrobiłam sobie słodkie zdjęcie jego iPhonem, po czym ustawiłam na zdjęcie kontaktowe, natomiast jego nazwa pozostała bez zmian. "Mój skarbek .<3" . Oddałam mu go z powrotem.
-Już nie będzie mi potrzebny. Cóż za słodka nazwa.
-Bo jesteś moim skarbkiem.
-A ty jesteś moim głodomorkiem. Też zmienię sobie nazwę. Okej, to ty sobie zjedz, a ja pójdę się ogarnąć. Idziemy na tę randkę o drugiej, czyli za jakieś półtora godziny. Idealnie. - obdarowałam go soczystym buziakiem, po czym zeskoczyłam z łoża. Wysłałam mu z daleka całuski patrząc jak zajada się zupą.
  

  A do pokoju wpadłam jak strzała. Tam zastałam Pattie, która wybierała sobie ciuchy z szafy. 
-Idziemy na randkę z Niallem. - zaczęłam tańczyć mój taniec szczęścia, na co moja przyjaciółka zaczęła się śmiać.
-Słyszę i widzę, że się cieszysz. 
-Nie no pewnie. Na prawdziwej randce nie byłam od... Od... Ty wiesz, że nie pamiętam? 
-Od roku. Ostatni raz byłaś z Sethem.
-Nie przypominaj mi o tym. - wycedziłam. Podeszłam do szafy - Idziemy za jakieś półtora godziny. Muszę się przyszykować i.. Przyszykować Paulinę.
-Czemu chcesz przyszykować Paulinę?
-Chcę, żeby wyglądała olśniewająco. Przy Liamie. Musi się w niej zakochać. Pasują do siebie jak ulał, nie sądzisz?
-Wiesz.. To się okaże. Ale ona jest nieśmiała, a on lubi nieśmiałe dziewczyny.. Podobno.
-Dlatego właśnie, idę z nią. Zgodziłam się na podwójną randkę. A wiesz co będzie robił Harry?
-Tak. Mówił, że jedzie na imprezę urodzinową jakiejś przyjaciółki i nie będzie go cały dzień.
-Czyli wygląda na to, że zostaniesz sama z Alex. Bo wrócimy wieczorem.
-Jasne. A tata kiedy wraca?
-Dziś wieczorem. - powiedziałam z takim samym impetem, co wcześniej - Dobra, jest jeszcze coś.
-Hm?
-W nocy dzwoniła do niego Lovato.
-I...?
-Odebrałam.
-I...?
-I powiedziałam jej między innymi, że ma się nie spotykać z Niallem. Później okłamałam Nialla.
-Od kiedy ty kłamiesz?
-Wiesz, od dłuższego czasu. Ale to nieważne. Jestem z nim w związku dopiero jeden dzień i już go okłamuję.. Ale ja nie chcę, żeby on mnie zaniedbywał, zachowuję się jak egoistka, ale chcę go mieć tylko dla siebie.
-Nie mów mu po prostu. Z kłamstwem ci do twarzy. - spuściłam głowę i  pokręciłam nią.
-Nie wiem. - westchnęłam - Udam, że nic się nie stało. - wyjęłam z szafy obcisłe rurki i ładny bralet w kwiatki, który odkrywał mi sporą część brzucha i pępek (coś takiego). Na nogi wsunęłam czerwono-czarne creepersy.
-Ładne masz ubrania.
-Ładne? Zwyczajne. Tanie. Ale dzisiaj wyciągnę Nialla na zakupy. Musi mi kupić nowe buty. Tamte czerwone vansy już są w cholerę znoszone. Tak że, jak wyglądam? - stanęłam niczym modelka.
-Tak masz zamiar iść? Nie możesz tak wyjść. Będzie ci zimno.
-Dlaczego?
-Jest 19 stopni. Bez przesady. Załóż to. - dziewczyna rzuciła we mnie czarną, przewiewną koszulką futbolową z numerem 69 - I kurtkę skórzaną.
-Dobrze myślisz. - ubrałam się i usiadłam przy toaletce, by zrobić sobie makijaż. Wyjęłam wielki kuferek.
-Nie mów, że to ze sobą zabrałaś. - zaśmiała się z lekkim niedowierzaniem.
-Co,  miałam zostawić w Irlandii? Żartujesz sobie? Bez tego to jak bez nogi. - wytłumaczyłam jej. Otworzyłam go, a on automatycznie wysunął małe, plastikowe półeczki na których były poukładane cienie do powiek, tusze do rzęs we wszystkich możliwych kolorach, szminki, błyszczyki, pomadki, odżywki do ust oraz wiele innych. Kiedy miałam 11 lat tata kupił mi go na gwiazdkę, ale były w nich same flamastry i kredki, bo był to zestaw do malowania. Dlatego, gdy podrosłam, nieco go zmieniłam i ulepszyłam. Teraz służy mi jako niezbędnik do makijażu. Pattie dostała podobny. Wtedy spędzałyśmy święta w gronie mojej rodziny i Pattie. Byłam tylko ja, Pattie, tata, mama, babcia, dziadek i rodzice Pattie. Lily jeszcze nie było na świecie. A mama jeszcze wtedy żyła. To były moje najlepsze święta. Później zaczęło się wszystko komplikować i wyszło jak wyszło. Nie warto wracać do tego, teraz, w tej chwili.
   Namalowałam sobie kreski pod oczami, rzęsy wydłużyłam maksymalnie fioletowym tuszem,a usta pomalowałam błyszczykiem.
 



Ciąg dalszy nastąpi.


__________________________________________________________________
Hej. Witam was moi drodzy.
Akurat skończyłam w tym momencie, gdyż rozdział byłby trochę za długi. Jak widzicie, napisałam "ciąg dalszy nastąpi" , czyli później dodam część II. Nie będzie części III. Po prostu na razie muszę się skupić na tej jednej sytuacji.

TAK W OGÓLE, DZISIAJ TRZECIA ROCZNICA POWSTANIA ZESPOŁU .<3 Na twitterze trwa akcja #ThanksFor3FanstasticYears1D . Directioners wiedzą o co chodzi :) WIDZIELIŚCIE TELEDYSK DO BEST SONG EVER? Megaaaaśny .♥


Schodząc z tematu, zapraszam do komentowania :) Dziękuję za 40 obserwujących i te niesamowite 28 komentarzy. Dlatego teraz czekam na

30 komentarzy = next 

I po raz kolejny dziękuję za komentarze od:
- Małaa
- Sonia Salvatore 
- Martunia Wilk
- Hope
- crazymoffo (zajebista nazwa tak w ogóle :* ) 
- anonimowy z komentarzem ",,Światła są gorące,wszystko jest gorące,Niall jest gorący,Tori jest gorąca -idealny związek " Ja Cię za to kocham normalnie. xD" Następnym razem proszę się podpisać :33 
- Ziallka (wierzysz w Zialla?) 
- Aleex 
- Paulina Wesołowska
- Dziewczyna Polska
- Free Hugs
- Elka (na twój komentarz czekałam, dlatego zmieniłam na 20 komentarzy) 


Baj baj :)) 

wtorek, 16 lipca 2013

38. Silent hurts more than truth

Mężczyzna złapał mnie za szyję. Krzyknęłam.
-Zamknij się. - powiedział.
-Ratunku! - napastnik zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Piszczałam, by mnie wypuścił.
-Nie dosłyszałeś? Puść ją, lachociągu. - usłyszałam zachrypnięty głos. Poczułam jak uścisk się rozluźnia. Chłopak, który usiłował mi pomóc wziął grubą książkę telefoniczną i trzasnął nią kilka razy włamywacza. Upadł na ziemię, wyglądał na nieprzytomnego. To dosyć dobrze.
-Nic ci nie jest? - spytał zdyszany. Zapaliłam górne światło. Moim oczom ukazał się nie kto inny jak Hazza.



*Tori POV*

- Co się tu dzieje? - spytałam schodząc po schodach, a za mną Paulina i Pattie. Spojrzałam na Harrego, później na Alex, a na końcu na osobę, która przykuła moją uwagę najbardziej: faceta, który leżał na podłodze. 
-Kto to kurde jest? - spytałam rozdrażniona.
-Włamywacz. - Harry zagryzł niecierpliwie wargę. 
-Ja pierzę, to co tak stoicie? Dzwoń na policję, kretynie. - nakazałam.
-Już, już. - Harreh wyjął telefon. Wbił 912. Powiedział dokładnie co się stało i gdzie się znajdujemy. 
  Mężczyzna wciąż był nieprzytomny. Nie wiedziałam jak ten człowiek się tu dostał, ale te wyłączone korki to pewnie jego sprawka. Musiał być tu już od dłuższego czasu myśląc, że nikogo nie ma w domu. Tak podejrzewałam. Innej opcji nie widzę. 
  W tym właśnie momencie, patrząc na twarz tego chłopaka w głowie miałam wizję. Totalna retrospekcja, obraz w szaro-burych barwach. 

-Odprowadzę cię. - powiedział, gdy już się zatrzymał. Nie miałam nic przeciwko. Wyszłam jako pierwsza, a on zaraz za mną. Rozejrzałam się, by sprawdzić, czy nic nie jedzie. Kątem oka ujrzałam chłopaka  o ciemnej, murzyńskiej karnacji, miał długie, obrzydliwe dredy. Był w czarnej kurtce i białych suprach. Nie zwróciłam uwagi na nic więcej. Tylko to rzuciło się w oczy. Przyglądał nam się. Odwróciłam się. Uśmiechnął się szyderczo pokazując rząd złotych zębów. Ale jego twarz jakby mówiła: "Dopadnę Cię!". Wtedy usłyszeliśmy wystrzał...

  Teraz odtworzyłam sobie w głowie wygląd tego chłopaka. To był on! Ten sam cholera. 
-O Boże. - zakryłam usta dłonią. 
-Co się stało? - spytała Pattie łapiąc mnie w pasie. 
-To on! To on zabił Georga!
-Jesteś pewna? 
-Tak... Pamiętam tę kurtkę od Georgio Armani i.. Te dredy. Ten facet przecież jest czarny! To też zauważyłam. Widziałam go wtedy! Ten sam. 
-No to ma podwójnie przesrane. - powiedział Styles - Takiego to bym za jaja powiesił i torturował. 
  Usłyszałam sygnarł syreny policyjnej. Przyjechali. Najwyższa pora, bo zbrodniarz powoli przytomniał. 
-Zabierajcie go chłopaki. Facet ma przesrane, i to ostro. Nikomu nic się nie stało? - Nie, panie władzo. - powiedziałam za nas wszystkich. 
-A czy coś zginęło?
-Ehh.. - westchnęłam - Nawet nie wiem co mam. Nie, na pewno nie. 
-Dobrze. - zabrali go wreszcie - Dobranoc. Proszę spać spokojnie. - funkcjonariusze wyszli z naszego mieszkania. Nadal przeżywałam szok.
-Wracajcie do łóżek. Pogadamy rano. Już się nie musicie obawiać, nas jest piątka. W razie czego, wiecie gdzie nas szukać. Dobranoc. - Pattie i reszta się odwróciły, natomiast ja zostałam.
-Idźcie, zaraz wrócę. - zapewniłam je. Posłusznie zaraz zniknęły za korytarzem. Złożyłam ręce na piersiach. Pokręciłam głową z dezaprobatą - Boję się, Harry. On na pewno poluje na mnie.
-Tori... Jesteś zbyt przewidywalna. Po prostu.. Ściśnij poślady. Będzie dobrze. Gdyby się coś działo, to my Was zawsze obronimy. 
-Ale to nie to chodzi, dobrze wiesz. Grozi nam niebezpieczeństwo. 
-Nie grozi nam żadne niebezpieczeństwo. Idź spać. Rano pogadamy. - Harry chciał odejść, ale go zatrzymałam. Zarzuciłam mu ramiona na szyję i się do niego przytuliłam. 
-Nie odchodź. - szepnęłam wtulając się w jego tors. 
-Mam nie odchodzić? - spytał z tym swoim czarującym uśmieszkiem - Wiesz kogo w Tobie widzę, Tori? Dziewczynę, która często daje popalić, ale która potrafi być czuła i wrażliwa. Jesteś taka seksowna kiedy się denerwujesz.
-Naprawdę? - chłopak zjechał dłońmi do moich pośladek. 
-Tak... - przyciągnął mnie do siebie i pocałował w szyję.
-Oh, panie Styles, niegrzeczny z pana chłopiec. Mrrr... - wplotłam palce w jego aksamitne włosy.
-Tori, idziesz już? - usłyszałam głos Pattie z góry. Odczepiliśmy się od siebie natychmiast jak poparzeni.
-Tak, jasne. Dobranoc, Harry. - kawałek się oddaliłam, ale zaraz wróciłam, by dać mu buziaka w policzek. Oblizał usta.
-Nie. - rzuciłam z uśmieszkiem i pobiegłam do pokoju. Pattie już tam czekała z dziewczynami.
-Wyczuwam romans. - powiedziała Paulina ruszając śmiesznie brwiami.
-Wyluzuj, jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Jasne, jasne. - przyłączyła się Patricia.
-A ty się zamknij. - położyłam się na łóżku.
-Już ja dobrze wiem, jak jest. - spiorunowałam ją wzrokiem.
-Tori.. A co z Niallem?
-Pojęcia nie mam.. - skłamałam. Przecież wiem, co z Niallem. Powiedzieć im to? Nie, nie, poczekam - Trzeba go obserwować.
-Mam znów obmyślić plan swatania? - spytała Alex.
-Co? Nie! Idźcie już spać. - nakazałam. Dziewczyny posłusznie wyszły, a Pattie zamknęła za nimi drzwi - Dobranoc. - mruknęłam i odwróciłam się w stronę okna. Jeszcze chwila i zasnęłam.




~*~

   Kiedy obudziło mnie szczekanie psa sąsiada, a był to bardzo nieznośny pekińczyk, który jakby robił mi na złość, czułam okropny ból głowy. To pewnie ze strachu. 
  Sięgnęłam pod poduszkę w poszukiwaniu telefonu. 
-Tu cię mam. - poczułam pod ręką przedmiot kształtu komórki. Spojrzałam na wyświetlacz. Matko, ósma za pięć. Sądzę, że to jakiś cud, że wstaję tak wcześnie. Myślę, że to przez migrenę. 
 Obróciłam ciało na drugi bok, by spojrzeć na Pattie. Jak zwykle smacznie spała. Ale jej zazdroszczę! 
No nic to. Musiałam wstawać. Już przecież nie zasnę. Nawet jeśli połknę garść Polopiryny. 
   Zajrzałam do walizki mojej przyjaciółki. Chciałam jej podkraść jakiś fajny ciuch. Moje mi się już znudziły, a w jej szafie lubiłam grzebać. 
  Znalazłam śliczną mini w pionowe czarno-białe pasy. Postanowiłam, że założę ją do zwyczajnej, czarnej bokserki i jeansowej kamizelki. Ale najpierw wezmę prysznic. 
  Odkręciłam zawór z ciepłą wodą i dokładnie wymyłam swoje obolałe, blade i wychudzone ciało. Tak, często bolały mnie kończyny. To na pewno nie była choroba. Byłam pewna, że to coś gorszego. 
  Pachnąca i czysta wyszłam z kabiny i mogłam nałożyć na siebie poszczególne części garderoby. Przejrzałam się jeszcze w lusterku i zaczęłam zastanawiać się, co zrobię z moją piękną twarzą. A ściślej mówiąc, make-up. Dziewczyna bez makijażu, to dziewczyna nieszczęśliwa! 
  W końcu zdecydowałam. Zrobiłam sobie ładne kreski eyelinerem na powiekach, usta pomalowałam bordową szminką i nałożyłam trochę podkładu. Jeszcze wydłużyłam maksymalnie rzęsy i wyszłam. Czułam się świeża i jak nowo narodzona. 
   Zeszłam powoli szklanymi schodami i skierowałam się do ogrodu. Tam go zobaczyłam. Zdziwiłam się, że tak wcześnie a on już nie śpi.  
-Niall? - nieśmiało i bardzo niezdarnie próbowałam zwrócić jego uwagę. Grał w piłkę. A miał na sobie taki zajebisty, luźny podkoszulek, który opinał wszystkie jego mięśnie i szczupłe ciało. Aż jęknęłam. Nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi, tylko dalej kopał piłkę w ścianę. 
  Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że od dłuższego czasu bacznie na niego patrzę. Jednak teraz dopiero na mnie spojrzał zatrzymując piłkę pod stopą. 
-Czego chcesz? - spytał. Ktoś tu wstał chyba lewą nogą. Nie, przepraszam, on w stosunku do mnie codziennie wstaje lewą nogą. Norma. 
-Dobra, przepraszam, że sprawiłam ci taką przykrość, by powiedzieć: dzień dobry. 
-Dzień dobry. - rzekł i   odwrócił się z powrotem do ściany - Ładna spódniczka. - mruknął nadal stojąc do mnie tyłem. 
-Tak właściwie nie jest moja, pożyczyłam sobie od Pattie.
-Hm? - woah, Horan się zainteresował. To jakiś cud. Znów staliśmy twarzą w twarz. 
-No przyjaciółki do mnie przyjechały, mówiłam Harremu. Nie przekazał ci?
-Przekazał. 
-To czemu cię to dziwi? - chłopak uśmiechnął się i lekko zaśmiał. Znów wrócił do kopania piłki - Co się cieszysz? 
-Z ciebie. Stoisz na bosaka. - stałam przez chwilę jak wryta - Nie jest ci zimno?
-Trochę. - fuknęłam obserwując jego zaciętą walkę ze ścianą. Przyglądałam mu się tak jeszcze dłuższy czas, aż uznałam, że nie ma to sensu i wróciłam do domu. 
Nie no po prostu dusza człowiek. - pomyślałam. Włożyłam czarne baleriny i przejrzałam się jeszcze raz w lusterku. 
 Dlaczego on jest taki.. bipolarny? 
Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam tak nagle Alex. Aż podskoczyłam ze strachu.
-Boże, nie strasz mnie tak więcej. - złapałam się za pierś i oparłam o ścianę - Miałam zawał. 
-Wybacz, lubię się skradać, a wszyscy wiedzą, że jestem podstępna. Nie zaprzeczysz mi ,kochana. 
-Nie zaprzeczę. - jeszcze chwilę brałam wdech i wydech, aż się roześmiałam wesoło - W ogrodzie jest Niall. Idź się z nim przywitaj. 
-No jasne. - powiedziała i wyszła na taras. Niall już tam był. Nie zastanawiałam się dłużej nad Alex, tylko podążyłam do kuchni i pierwsze co zrobiłam, to otworzyłam lodówkę. 
  Usłyszałam jakieś śmiechy na tarasie. Wyjrzałam zza okno. Alex zachowywała się tak, jakby znała Nialla od dłuższego czasu. Nie rozumiałam tego totalnie, więc zaciekawiona do nich dołączyłam.
-O co chodzi? - spytałam lekko zirytowana.
-Tori, poznaj mojego przyjaciela Nialla z dzieciństwa. - oznajmiła Alex. 
-Przyjaciela z dzieciństwa?! - to jeszcze bardziej mnie zirytowało.
-Nie pytałaś.
-A co miałam pytać: ej czy Niall to Twój przyjaciel z dzieciństwa?
-No chyba tak. - Horan pocałował ją w policzek i objął ramieniem. Zaraz szepnął jej coś na ucho, a ta się zarumieniła. Nawet nie chce wiedzieć, co to było. Byłam trochę na nią zła. Nic nie mówiła! 
-To się robi dziwne i niezdrowe. - mruknęłam i wrociłam do kuchni zażenowana. Dokończyłam robienie tostów, które włożyłam po chwili do opiekacza mozolnymi ruchami. 
-Jesteś zła? - spytała mnie.
- Alex, możesz mi powiedzieć co ty robisz? - spiorunowałam ją wzrokiem.
- Niby co ? - dodała naiwnie. Moje oczy wręcz płonęły do złości. Sama nie wiem, skąd ta naleciałość.
- Zachowujecie się jak para, a nie znajomi z dzieciństwa.
- Tori, daj spokój. Chyba nie jesteś zazdrosna?
- Oh jestem i to bardzo. - fuknęłam - Przylatujesz do mnie, mojego domu i od razu odbierasz mi przyjaciół?! Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji!
-Ale Niall jest też moim przyjacielem.
- A tak w ogóle to zamierzałaś mi o tym powiedzieć? - warknęłam chłodno.
-Jakoś nie było okazji, z resztą się nie pytałaś. Poza tym, przecież się nie lubicie, więc o co ci chodzi?
-To już nie w tym rzecz. To nie moja wina, że się nie pytałam, a ty to powiedziałaś! - tak, najlepszą obroną jest atak.
-Nie powiedziałam tego.
-Ale chciałaś.
-Nope. Nie wywołuj wilka z lasu, okej?
Szybko skończyłyśmy rozmowę bo do kuchni wparowała banda głupków. Jak zwykle musieli wszystko popsuć.
-Czeeeść piękna. Nie znamy się, ale zaraz się poznamy. - powiedział Zayn, ale widząc minę moją i Alex, zaraz jego uśmiech zrzedł, tak jak u pozostałych - Coś się stało?
- Nie. Alex musi iść obudzić dziewczyny.
- Nie rozkazuj mi. - powiedziała i poszła, aż jej się pod nogami kurzyło.
- Co ją ugryzło? - spytał Styles.
- Pewnie ma skok nastroju.
-Ty masz tak zawsze. Twoje humorki są cholernie denerwujące. Tak jak ty. - trochę zabolało. Podeszłam do niego bliżej twarzą w twarz.
-Spadaj. - mruknęłam. Akurat w ręce trzymałam jajko. Ze złości nie zauważyłam, kiedy go zgniotłam, a pomiędzy palcami przeciekało mi białko i żółtko oraz skorupka.
-Nabrudziłaś? Posprzątaj. - wycedził blondas. Spojrzałam w jego stronę. Chłopcy zawyli.
-Uuu, już ci współczuję. - zaśmiał się Harry. Rozbite jajko, które właśnie trzymałam rzuciłam w niego. Chłopcy zaczęli się śmiać, a ja strzepałam z dłoni resztki i wyszłam z kuchni. To wszystko odebrało mi chęć do jedzenia.

~*~

-... i wtedy Alex mówi: jeśli masz zamiar pić, to trzymaj się ode mnie z dala, nie chcę być ożygana! - Niall dokończył swoją głupią historię z Alex, która miała miejsce podczas jakiejś imprezy. Wszyscy jak zwykle zaczęli się śmiać, a ja siedziałam ponuro patrząc to na Nialla, to na tego Judasza, inaczej znanego jako Alexandrę. Byłam na nią totalnie pogniewana. Zepsuła mi nerwy. Nie będzie mi Nialla podrywać, o nie. Chwila, czy ja to właśnie powiedziałam? Że nie będzie podrywać MI Horana? Nie, wykreślcie to albo po prostu zapomnijcie. Tego nie było! Wsteczny, wsteczny.. Dobra, wdech, wydech, wdech, wydech... Uff.
-Tori, nie masz zamiaru jeść? - spytał Hazza. Pokręciłam niechętnie głową. 
-Idziemy na dwór się pokąpać? - zaproponował Liam. 
-Wiesz co, nie mam ochoty. Wolałabym, żeby Emma Waterdone puściła plotkę, że spałam z Decklanem niż jakieś wspólne siedzenie nad basenem. 
-Ty jak coś palniesz.. - Pattie pokręciła głową z dezaprobatą. 
-Nikt nie bierze cię pod uwagę. - Zayn teraz dopiął swego.
-Świetnie, bawcie się dobrze. - uznałam i wstałam z hukiem od stołu. Podążyłam prosto do pokoju, gdzie się zamknęłam. I dobrze. Niech robią co chcą. Wystarczająco się dzisiaj "nabawiłam". 


  Czy tak czy siak, i tak Pattie zaciągnęła mnie na dwór. Przebrały się w swoje piękne stroje kąpielowe i wzięły ręczniki, by rozłożyć je na leżakach. A ja? Ja nie miałam zamiaru się przebierać. Nie miałam na to ochoty.
   Usiadłam jak najdalej od rozszalałej grupki, na masce czarnego Land Rovera. Sądzę, że należał albo do Nialla albo Hazzy. Jedno albo drugie.
  Zaczęłam z nudów pielęgnować paznokcie.


*Alex POV*

-A tej co się stało? - spytał Harry siadając obok mnie na leżaku. Wskazał na Tori. 
-Jest obrażona na cały świat. Wymyśliła sobie, że chodzę z Niallem. Ale wiesz co? Sądzę, że ona coś do niego czuje. - powiedziałam cicho, tak, by nikt nas nie słyszał. 
-Woah, szybka jesteś. Ja to widziałem od początku. Ona i Pattie były na koncercie jakiś czas temu, zapewne wiesz, Tori zemdlała za kulisami, a Niall ją wtedy uratował przed upadkiem i... Zaopiekował się nią, ta wmawiała sobie, że ma schizy i uciekła. Później spotkaliśmy się na drugi dzień. Niall mówił nam wieczorem, że znów znalazł szczęście i ona nim była, to przecież widoczne na pierwszy rzut oka. Nienawidzą się, co? Ha, to tylko zmyłka. Nie wiesz co siedzi w ich głowach. Musisz o tym pogadać z Niallem - chłopak cały czas patrzył na Tori, która wstukiwała coś na swoim telefonie - Fajnie by było, gdyby byli razem. Pasują do siebie jak dwie krople wody. Tori to seksownie groźna kobieta, a gdy się oboje kłócą, to miłość naprawdę unosi się w powietrzu. Możesz mi wierzyć. Światła są gorące, wszystko jest gorące, Niall jest gorący, Tori jest gorąca - idealny związek. Ta dziewczyna to typ żeńskiego Raiman'a , który pisze smsy i tweetuje, uwielbia robić zakupy i wcina lody każdego smaku, nie martwi się o to, ile makijażu nałoży, by wyglądać dobrze, ani o to, jak duże obcasy założy, nieważne, że złamie nogę, nadal będzie wyglądać świetnie, nieważne na jaki kolor zafarbuje włosy, ważne, że jej się to będzie podobało, a wiesz dlaczego? Bo to jest Tori Margaret Melington, która nie boi się porażki i jest po prostu sobą. Czasem coś jej odbija i ma niewyparzoną gębę, a czasem jest naprawdę delikatna i czuła, łagodna niczym baranek. Wiadomo, nic nie trwa wiecznie, nie mogą się tak ciągle wykłócać. Trzeba ich połączyć. Sami nie potrafią. Chyba, że to Niall zrobi pierwszy krok, ale znając go, nawet nie będzie miał odwagi. Woli walić swoimi głupimi tekstami i opróżniać lodówkę. Zanim on ruszy dupę i zrobi coś w tym kierunku, ja wyłysieję. 
-Bardzo się z Tobą zgadzam, Haroldzie. - przybiłam mu przyjaznego żółwika - Już ja to załatwię. Na razie jest na mnie wkurwiona, więc zrobię to dyskretnie. 
-Na razie zostawmy ich samych. Niech się jeszcze pokłócą, później to może stać się czymś poważnym. 
-Fakt. - zaśmiałam się - Czasem zazdroszczę jej wszystkiego. To, że jest taka ładna i.. Każdy chłopak ją chce, a mnie to nikt. 
-Ja cię chcę. Podobasz mi się, wiesz?
-Coś takiego.. Podobam się Harremu Style'sowi, cóż za zaszczyt. - brunet objął mnie ramieniem i mocno do siebie przytulił. Jak miło. Od razu poczułam, że się dla kogoś liczę - Harry Styles, który załatwił książką telefoniczną bandziora, który się do mnie dobierał bardzo brutalnie. Czym sobie zasłużyłam na takie wyróżnienie? - lokers parsknął uroczym śmiechem, po czym westchnął i dotknął opuszkiem palca czubka mojego nosa. 
-Zabawna jesteś. To lubię. - wstał i wyciągnął do mnie rękę. Złapałam ją, a on pomógł mi wstać i zaciągnął do basenu. Wszyscy zaczęli się pluskać i chlapać, natomiast Tori spojrzała na nas zrezygnowanym wzrokiem i weszła z powrotem do domu.


*Tori POV*


   Włożyłam do uszu słuchawki i zatopiłam się w moim komfortowym łóżku. Zaraz znurzył mnie tak nieznośny sen, że odpłynęłam tak szybko, że nic nie zauważyłam. Potrzebowałam snu. Żeby odpocząć. 
Leżałam na plaży. Słońce mocno przygrzewało, a ja leżałam w samym bikini na plaży na brzuchu. Nagle poczułam, że coś się pali. Tak, to moje jędrne pośladki! W dodatku, płonące! W moją stronę zaczął biec ratownik. Ale nie był to zwyczajny ratownik. Był to Niall. Nie biegł sam. Towarzyszyła mu gaśnica. Ale nie była to normalna gaśnica. Była to najbardziej gejowska gaśnica, jaką kiedykolwiek widziałam. Była różowa. Ale nie był to zwyczajny róż. Był to najróżowszy róż jaki kiedykolwiek widziałam. Zgasił moje pośladki i dalej, nie pamiętam co się działo. Znów odpłynęłam. 
Obudziłam się z krzykiem. 
-Ja pierdziele, co za sen. - wstałam i akurat dostałam smsa. Szybko go odczytałam. Był od Louisa.

Zejdź na kolację. Czekamy śpiąca królewno. :33

Kolację? To która jest godzina? 17.50. No to rzeczywiście, byłam zmęczona. W sumie, nawet zgłodniałam. 
  Poprawiłam włosy i schowałam słuchawki do szuflady. 
 Wciąż myślałam o tym dziwnym śnie. Dlaczego akurat Niall? To takie zakręcone. Muszę to sobie wybić z głowy. Natychmiast.
-Co ty robiłaś w tym pokoju? - spytała Pattie i wskazała miejsce obok siebie.
-Spałam. Zjem i idę z powrotem. Miałam po prostu pojebany sen. - odrzekłam i usiadłam obok mojej przyjaciółki. 
  Piękny zapach naleśników unosił się w całej jadalni. Smażyli, beze mnie. I pewnie bawili się świetnie, jak wiadomo, b e z e  m n i e. 
  Przetarłam oczy. Niall i Alex siedzieli daleko od nas, co chwilę szeptając coś sobie na ucho. Śmiali się, rozmawiali i nawzajem karmili. Zagotowało się we mnie. Tak, byłam zazdrosna! I to w cholerę. Odwróciłam głowę, bo Pattie cały czas coś do mnie mówiła. 
-Hm? - próbowałam wsłuchać się jeszcze raz w to, co mówiła, by nie wyszło, że ją ignorowałam. - Tak, ładnie pachnie.
-Że co? Mówię, że fajnie,że z nami spędzasz czas. Przyjechałyśmy tu do ciebie! A ty wolisz zamknąć się w pokoju i spać! Jak zwykle. - sarknęła.  
-Przykro mi, ale tak się nie da.- wskazałam oczyma na "zakochaną parkę". 
-Zazdrosna jesteś? - szepnęła z zadziornym uśmieszkiem. 
-Oczywiście, że tak. A jak myślisz? Nie podoba mi się to.
-Spokojnie. Ściśnij pośladki i zjedz. Pogadamy później. - posłusznie wzięłam jednego naleśnika i zaczęłam go dziubać widelcem. Nie miałam ochoty jeść. 
-Ty w ogóle coś jesz, Tori? - spytał Liam.
-Wiesz, czasem jem, a czasem nie. Jestem chora, nie mam często apetytu.
-Chora? - woah, nagle się mną przejęli. Punkt dla mnie.
-Nieważne. - zakończyłam szybko i wzięłam swój talerz, by resztki wyrzucić do śmieci.
-Ty nic nie zjadłaś, oddawaj to, nie będziesz marnować jedzenia. - Paulina wyrwała mi talerz z ręki.
-Mówisz jak mój tata. - rzuciłam ze śmiechem. Uśmiechnęła się dumnie, a ja wstałam od stołu.
-A gdzie on jest? - spytała po chwili. Odwróciłam się na pięcie.
-Praca, praca, praca. - dokończyła za mnie Pattie.
-Dokładnie.

*****

  Usiadłam na tarasie przeglądając twittera. Tak właśnie wyglądało moje życie. Telefon, muzyka i Twitter. Nic poza tym. Nie robię nic ciekawego w życiu. Ale może czas by to zmienić? Potrzebuję jakiejś osoby, która może mi umilić ten czas. Nie, nie mówię tu o przyjaciółkach. Mówię tu o kimś, kto zaspokoi wszystkie moje oczekiwania. Ideał. Tak, chodzi mi o chłopaka.
  Mam nadal złamane serce po śmierci Georga. Naprawdę go kochałam. Był dla mnie wszystkim. Gdybym mogła, chciałabym mu oddać moje życie. Był taki wspaniały. Taki.. Tylko dla mnie. Teraz miłość prysnęła.. Może na zawsze. I już nic mi nie pomoże.
   Z mojego oka wypłynęła pojedyncza łza. To tak bolało.. Jak sztylet wbity w serce. To boli, że nie mogę go zobaczyć. Przecierpiałam dosyć dużo. Ale nadal modlę się o lepsze jutro. W głębi duszy wiem, że kiedyś nadejdzie. Wciąż czekam. Ale to czekanie mnie męczy. George z pewnością nie chciałby, żebym płakała. Muszę się ogarnąć.
  Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi za plecami. Szybko obtarłam łzy ręką i udawałam, że nic się tu nie działo. Odwróciłam twarz.
-Tori, pogadamy? - usłyszałam jego głos.
-Jasne. Ale się musisz streszczać, cokolwiek chcesz mi powiedzieć.
-To trochę potrwa. - usiadł obok i przeczesał palcami swoje idealnie blond włosy. Wpatrywał się we mnie jak jakiś zaklęty, ale w końcu się odezwał. - To będzie bardzo szczera rozmowa, więc się przygotuj. Rozmawiałem z Alex. Wiem o wszystkim.
-Niall, ja... Chyba masz rację, czas sobie pewne sprawy wyjaśnić. Nie zrozum mnie źle, ale..
-Tori. Zamknij się i mnie posłuchaj. Zacznę pierwszy.
-Dobrze.. Więc mów.
-Może to nie najlepszy moment, ale chcę ci to wszystko wyznać. Posłuchaj: to nie jest tak, że cię nienawidzę. To nie dlatego, że nie chciałaś mnie wtedy pocałować, to było od momentu, gdy widziałem Twoją miłość do Zayna. Ale gdy z nim zerwałaś, a stało się to głównie przeze mnie, myślałem, że będę miał okazję.. Niestety znając mnie, jak zwykle coś nie wypaliło. Nie chcę cię stracić, rozumiesz? Nie chcę. Wiem, dzisiaj rano nawet zachowywałem się jak totalny palant. Nie wiem co tak na mnie działa. Może to ty? Prawdą jest to, że ja... Ja cię kocham, Tori. I wiem, że ty kochasz mnie, nie zaprzeczaj. - ścisnął mocniej moją rękę.
    Patrzyłam w jego piękne, niebieskie oczy słuchając słów, które w jak najprostszy sposób mnie urzekły. Oczarował mnie. To bylo ponad moje siły.
-Tak, Niall. - wymruczałam mu do ucha. Chłopak otworzył usta. I już, nareszcie się to stało. Jego miękkie usta dotknęły moich. Otworzyłam oczy, trwając w głębokim pocałunku i znów wycisnęłam z siebie łzę, która powoli spłynęła kreśląc po sobie ścieżkę na policzku. Zamknęłam oczy znów i wplotłam dłonie w jego włosy. Nie odepchnęłam go. Chciałam tego. Od zawsze. Nie pragnęłam czegoś więcej, jak tego.
  Coś nam przerwało.



_________________________________________________________________________





Heeej .<3 Wiem, długo musieliście czekać, ale cóż. Nie chcecie komentować, to nie ma rozdziału, prosta sprawa :)

Tak więc dziękuję za komentarze od:
-Sonia Salvatore
-Aleeex
-FreeHugs
-Elka
-Dziewczyna Polska
Jesteście takie kochane :)
Do następnego ! :)

Tak jak obiecałam, dodaję film na temat opowiadania :33

 I radzę Wam przełączyć na tryb pełnoekranowy, żeby była lepsza widoczność :)



20 komentarzy = next 
:(






wtorek, 9 lipca 2013

37. Dangerous

   Zostało mi dwadzieścia minut. Bus powinien być lada moment.
  Musiałam się jeszcze doprowadzić do porządku. Zdjęłam sweter, który miałam na sobie i włożyłam zamiast tego koszulę z ozdobnym kołnierzykiem i zwyczajny, bordowy sweterek. Poprawiłam make-up i tupocząc obcasami szpilek po schodach, zeszłam na dół. Usłyszałam już zza okna klakson busa, którym zatrąbił kierowca. Najwyższy czas. Włożyłam skórzaną kurtkę i zakluczyłam drzwi.
-Wie pan, gdzie jechać. Tam, gdzie zawsze. - powiedziałam usadawiając się na przednim siedzeniu pasażera.
-Tym razem po kogo, panno Melington? - spytał mężczyzna i ruszył w drogę.
-Po moją paczkę.
-Jedzie pani po paczkę na lotnisko? Busem?
-Nie, nie o taką paczkę o jakiej pan pomyślał. Chodziło mi o śmietankę towarzyską. Pan wie.
-Koleżanki?
-Można tak powiedzieć. Przyjaciółki. Bo dwie z nich to na razie dobre koleżanki. Zobaczymy jak to potem będzie.
-Rozumiem. - chwila ciszy.
-Eee.. Proszę pana?
-Tak, dziecino?
-Takie pytanko: czy gdyby pan stracił kogoś bliskiego, czy poddałby się pan na starcie? Nie walczył ze wspomnieniami?
-Oczywiście, że bym się nie poddawał. Trzeba walczyć do końca. Jeśli się poddasz, też będzie dobrze, bo możesz mieć motywację do działania.
-Hm... - spojrzałam w szybę, za którą znikały budynki - Może i tak.
-A dlaczego pani pyta?
-Nie mam pojęcia. - wiem, skłamałam.

 Dojechaliśmy na miejsce. Powiedziałam panu kierowcy, żeby czekał na nas na wjeździe od razu przy wejściu przylotów.
  Weszłąm do hali przylotów. Musiałam czekać. Według mojego zegarka, samolot wylądował równo ok. siedem minut temu.
  Usiadłam na ławce i rzuciłam okiem na Twittera. 25 nowych interakcji. Dzięki Harry i Pattie, o nie pomaga. Nie nadążam. Kiedyś ja im zrobię taki spam. Nie lubiłam kiedy ktoś robił mi taki nieporządek w interakcjach. Pierdylion różnych próśb. A weźcie się wszyscy fakajcie. Mam ważniejsze rzeczy na głowie, niż wasze durne tweety.
   Dostałam smsa. Od numeru, który widzę pierwszy raz na oczy.

Zaraz będziemy na sali przylotów. Szykuj się. :) xx 

Tego smsa wysłała albo Paulina albo Alex. Któraś z tych wariatek, bo numer Pattie się nie zmienił. No, to chyba znaczy, że zaraz się zobaczymy. 

   Podeszłam do bramki przedzierając się przez tłum. Wypatrywałam dziewczyn.
-Damn. - przeklnęłam pod nosem. Znalazłam je. Pattie niezdarnie wkładała paszport do torby, Alex pisała coś na telefonie jednocześnie prowadząc walizkę na kółkach, a Paulina? Jasne, po niej wszystkiego można się spodziewać. Potknęła się o kółko walizki Alex i zaliczyła porządną glebę o podłogę. Mentalnie jęknęłam.
-Tori! - wrzasnęła Pattie podnosząc Paulinę z ziemi. Tym razem mentalnie przywaliłam mojej przyjaciółce w twarz krzesłem za ten pisk. Nienawidziłam tego. Uszy mi pękały.
-Też miło cię widzieć. Chodźcie tu, niezdary. Ile można?
-Kolejki były długie jak diabli. - odezwała się Alex.
-Tu jest krzyż, wyrażaj się. Nie wzywaj szatana, młoda damo. - powiedziałam, ale zaraz wszystkie cztery wybuchnęłyśmy śmiechem. Przytuliłam każdą z osobna, ale Pattie to chyba najmocniej. Tak za nią tęskniłam, a minęło zaledwie parę dni od kiedy wróciłam do Londynu. Jednak musi nas łączyć coś silnego. Jestem tego pewna.
-Tak dobrze Was znów widzieć.
-Gdzie chłopcy? Poznamy ich? - tak, O'Donell myśli tylko o jednym. O poznaniu chłopaków.
-Tak, poznacie ich.
-A Liama? - spytała cicho Paulina.
-Wszystkich. - rzuciłam - Obiecałam Wam to, więc obietnicy dotrzymam. Mieszkam z tymi idiotami od początku wakacji, trudno jest, ale spokojnie, my mieszkamy w innym skrzydle, oni mają swój azyl.
-A mają ochroniarzy, latają za nimi fanki i paparazzi? - dopytywała Paulina.
-Hm.. No ja jeszcze się nie spotkałam z takimi przypadkami, ale widziałam raz w gazecie zdjęcie moje i Nialla, które zrobili w Dublinie.
-Rozumiem... Czekaj, jakie zdjęcie?
-Później ci pokażę.
-A oni są teraz w domu? - spytała Alex.
-Wrócą dopiero w nocy. Mają próbę do późna.
-Nadal nie wierzę, że ich zobaczymy.
-Nie cieszcie się tak, w końcu Wam tak uprzykrzą życie, że się wam odechce wszystkiego. Zapewniam was. Ja już nie wytrzymuję nerwowo. Jeśli obudzicie się obok któregoś z nich, to jest to jak najbardziej normalka. Miałam tak dwa razy. - dziewczyny się zaśmiały, a ja zaraz za nimi. To były wyjątkowo zabawne chwile. To był zabawny dzień.
  Pomogłam im wsadzić bagaże na bag. Ja usiadłam z Pattie, a Alex z Pauliną z tyłu. Po drodze rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Jak to my, dziewczęta. To się nazywa paplanina. Mężczyźni nigdy tego nie zrozumieją. To absolutnie nie leży w ich naturze. Sorry not sorry, ale taka prawda.
  Gdy wysiadłyśmy, zapłaciłam kierowcy i wyszłam, by wziąć te jakże ciężkie walizki.
-Może byście mi pomogły, co? - spytałam.
-Tori, co ty robisz? - wszystkie trzy pary oczu zwróciły się ku mnie - Od kiedy ty się podejmujesz takich rzeczy?
-Masz rację, Pattie. Nie wiem co we mnie wstąpiło. - powiedziałam i upuściłam wszystkie walizki na ziemię - Co ja wyprawiam? - spytałam siebie, po czym przeszłam przez bramę i wyciągnęłam klucz z doniczki. Otworzyłam drzwi na oścież. Dziewczyny popatrzyły z dezaprobatą i zaczęły podnosić walizki z ziemi.
-No co?
-To był sarkazm, dziewczyno. - odezwała się Alex.
-Nie skumałam na początku. - pokręciłam głową i się po niej podrapałam - Jesteście głodne, prawda?
-Ja jak wilk. - rzuciła Paulina.
-A ja jak dwa. - dodała Pattie.
-A ja.. Jak wieloryb. - Alex myślała, że zabłyśnie, niestety to jej nie wyszło, czego skutkiem były nasze zdziwione miny.
-Dobrzee... - potarłam dłonią o dłoń i odwróciłam się do wejścia - Zamówię pizzę. Pattie, nasza ulubiona pizza? - moje trzy koleżanki wreszcie wygramoliły się do mieszkania.
-Peperoni, ser, sos i dużo pomidorów.
-Jak ty mnie dobrze znasz. - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam telefon. Zamówiłam nam pizzę.
   Czekałyśmy na nią około pół godziny, aż dostawca przywiózł nam ją pod nosy. Zapłaciłam mu i grzecznie pożegnałam, po czym wszystkie cztery rzuciłyśmy się na posiłek.
-Pamiętasz jak cię uczyłam polskiego? Pamiętasz coś z tego? - Paulina wesoło się uśmiechnęła.
-Jasne. Ee.. Chwila, jak to szło...? Hm..
-Good morning.
-Żen dobly. - powiedziałam najładniej jak tylko umiałam.
-Nieźle.
-How are you?
-Jek szje maz?
-Dobrze!
-Reszty nie pamiętam szczerze mówiąc.
-I tak jest nieźle.
-Dzięki.
-Tak myślisz?
-Jasne. Jak na ciebie.. Całkiem okej. - uśmiechnęłam się.
-Zrobimy jakąś imprezę? - spytała Pattie.
-U nas? O niee, jak imprezy to nie do mnie się zwracaj. Ja nie od tego.
-Masz traumę po ostatniej? - dodała.
-Wiesz, raczej tak. To był istny Project X. Nie chcę tego powtarzać.
-Dobrze, że to nie była nasza impreza.
-O czym mówicie? - odezwała się Alex.
-O imprezie urodzinowej u Dean'a. - powiedziałyśmy z Pattie chórem.
-Słyszałam. Emma mówiła, że zniszczenia kosztowały go jakieś dwadzieścia tysięcy euro, ale jego bardzo nadziani rodzice wszystko opłacili, nawet adwokata. Podobno wszyscy bawili się czadowo.
-Ta, i wiesz co? Nie słuchaj Emmy, nie poszedł przed sąd bo nikt nie ucierpiał tylko jego chata. - skomentowałam - A ja nie mam miłych wspomnień, gdyż dostałam piłką bejsbolową w plecy i Erick zgolił mi tył głowy. To było straszne. Chodziłam z takim łysym paskiem przez rok. Nadal go trochę widać. Chcecie zobaczyć?
-Nie dzięki. - odparły jednocześnie, wraz z O'Donell.
-Nie to nie, łaski bez.
-No to do kogo mamy się kierować?
-Do chłopaków. Oni wszystko załatwią. Bez imprezy potrafią roznieść dom. Powaga.
-Zorganizujmy melanż nad basenem. Zaprosimy ludzi, kupimy alkohol... - zaczęła Alex.
-Hola hola czy ty się słyszysz? Alkohol? My mamy po 16 lat.
-Racja. Przegięłam. Zróbmy małą imprezkę, tylko my i chłopcy. Hm?
-Jeszcze nic nie planujcie.
-Tori ma rację. - przyznała Paulina. No, jedyna się ze mną zgadza.
  Minęły trzy godziny. Cały czas rozmawiałyśmy. Zbliżyłyśmy się do siebie i to cholernie. Akurat dochodziła godzina 17.00. Czas na rozpakowanie rzeczy i wskazanie dziewczynom miejsca do spania. Przecież nie zostawię ich na swoją pastwę.
-Okej, no więc tak. Pattie, mam duże łóżko, więc śpisz ze mną. Paulina i Alex, wy.. Wy będziecie spać w pokoju gościnnym. Chyba możecie spać w jednym łóżku, co?
-Jasne, nie ma problemu. - stwierdziła Alex.
-Ja też nie widzę przeszkód. - dodała Paulina.
-Super, łóżko duże. Jakbyście czegoś potrzebowały, to jak najbardziej pytajcie. -
-Jasne. - odpowiedziały chórem.
  Pokazałam dziewczynom ich pokoje. Pattie, gdy tylko wpadła do mojego azylu od razu rzuciła się na łóżko.
-Gdzie rozłożę ciuchy? - spytała wyciągając telefon. Położyłam się obok niej i wyciągnęłam swój.
-Patrz, mam już dwie rysy. - puknęłam paznokciem w obudowę telefonu.
-Tori, gdzie mam rozłożyć ubrania? Mam dużo tych szmat. - stwierdziła. Wstukała coś na swoim Blackberry, po czym schowała go pod poduszkę.
-Spoczko, miejsce się znajdzie. Opróżnię półki z butami i je wrzucę do garderoby, i tak niedługo tu będzie rozpierdol, nie martw się.
-Jutro już się rozpakuję. Dzisiaj już nie mam siły. - uśmiechnęłam się do niej, po czym przeczytałam smsa jednego na czterdzieści.
-Ja pieprzę. Sms od Hazzy.
-Oo, pokaż. - dziewczyna wbiła wzrok w wyświetlacz.
-Widziiisz? Pyta jak się czuję, czy wszystko w porządku. To takie słodkie.
-Wy.. Jesteście parą? - Pattie spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Żartujesz sobie? Pewnie, że nie, po prostu... - w tym momencie, nie zdążyłam dokończyć, bo do pokoju weszła Alex trzymająca Paulinę na barana.
-Ejjj... Gdzie mam zostawić kosmetyczkę? - spytała Paulina.
-Momencik. - odpisałam Harremu, że czuję się świetnie i że dziewczyny już są w domu.
-Tori! - wrzasnęła.
-No co?
-Ten telefon cię pochłania.
-Odezwała się ta, którą smsy nie pochłaniają.
-Nieważne. Gdzie zostawić rzeczy?
-W łazience.
-Tu są trzy łazienki.
-Zostaw w której chcesz, a co ja Twoja matka?
-Nie denerwuj mnie, mały zakuty łbie! - czarnowłosa rzuciła we mnie grzebieniem.
-A chcesz w oko, Włodarczyk?
-Woah, umiesz wymówić moje naziwsko! Uhuhuhuu to jakiś cud.
-Daj mi już spokój. - odparłam - Idę wziąć prysznic, jeśli chcecie, możecie się wykąpać w łazience chłopaków. Oni nie pozwalają mi się tam kąpać, ale ja i tak tam biorę kąpiel, wiecie jakie te łazienki zajebiste? Robią wrażenie.
-Możemy? Aa co jeśli oni wrócą? - Paulina wyglądała na lekko przestraszoną.
-Przyjadą w nocy, bez obaw.
-Nie boisz się tak samej spać? Sama w domu sławnych gwiazdorów... To trochę niezbezpieczne.
-Zawsze chłopaki byli, to raczej czułam się bezpieczna, ale w sumie... Co ja wygaduje, nawet z nimi nie jest bezpiecznie, a jeśli chodzi o mojego tatę, to...
-Praca, praca, praca. - dokończyła za mnie Pattie.
-Dokładnie. Nie ma go nigdy. Na niego nie można liczyć. - wyjęłam z szafki pasiaste spodnie i zwyczajną, różową bluzkę na ramiączko - Jest autoalarm, spokojnie. A chłopcy wrócą o drugiej w nocy, czy tam trzeciej.. Nie bójcie się. Jesteśmy we cztery, więc to przewaga. Gorzej jakbyśmy były same. A Pattie zna karate.
-Właśnie. Złamałam ci rękę przed koncertem, prawda? - brunetka uśmiechnęła się z tą satysfakcją w oczach. Zaśmiałam się.
-Chyba Wam nie mówiłam. Miesiąc temu Pattie chciała pokazać mi jakiś chwyt i... Złamała mi rękę. Później mi się wszyscy na gipsie podpisywali.
-Dobrze wiesz, że to było niechcący. - Pattie zrobiła sztucznie oburzoną minę.
-Jeszcze się kiedyś policzymy. - uśmiechnęłam się pół szyderczo i ruszyłam do łazienki.
Odkręciłam zawór z ciepłą wodą i pozwoliłam jej spłynąć po mojej bladej skórze. Dokładnie umyłam długie włosy i zabrałam się za ciało i miejsca intymne.
Podczas brania tego prysznica, myślałam sobie, co bym czuła, gdyby Harry mnie w tej chwili dotykał. Na samą tę myśl aż jęknęłam. Moje wizje nie znają granic. Zaraz pomyślałam o Niallu. Wyobraziłam sobie, jak całuje mnie po szyi i...
Nagle znikło światło. Pewnie znów korki poszły w cholerę. Po omacku wyszłam z kabiny i znalazłam ręcznik, którym się owinęłam. Zaczęłam błądzić dłonią po półce w poszukiwaniu latarki.
-Co jest do diaska? - usłyszałam za drzwiami głos Pauliny. Wygrzebałam latarenkę z szuflady pod zlewem. Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz, po czym podeszłam do skrzynki z bezpiecznikami.
-Ja pierdole. - przeklnęłam pod nosem - Dziewczyny przynieście mi mój telefon!
-Tori, co się stało? - dopytywała Alex.
-Albo ktoś wyłączył korki, albo pękły. Dobra, nie dawaj mi tego telefonu.
-Jedno albo drugie.. - mruknęła Paulina. Próbowałam jakoś to naprawić. Miałam rację, ktoś je wyłączył... Tylko kto? Włączyłam je z powrotem.
-Spokojnie. - odparłam po jakimś czasie - Nic nam nie będzie. Zagrożenie minęło. - zaśmiałam się lekko, by rozładować atmosferę i wróciłam do łazienki, by się w spokoju ubrać. Gdy dziewczyny poszły się kąpać, ja wysuszyłam sobie włosy i je podmodelowałam przy toaletce. Nie okazywałam po sobie strachu, ale w głowie krzyczałam jakby ktoś wbił mi nóż w brzuch. Trułam się tym. Nie przestawałam myśleć o tym, czy nic nam nie grozi. Już pierwszego dnia. To było przerażające. Z minuty na minutę bałam się coraz bardziej. Ale muszę zachować zimną krew. Jesteśmy tu same, wszystko się może zdarzyć. A atmosfera jest napięta. Musimy uważać, i to cholernie.
Usiadłam na łóżku i przyszykowałam drugą jego stronę do spania dla Pattie. Często spałyśmy w jednym łóżku i nie była to dla nas nowość.
Alex z Pauliną poszły do siebie mówiąc nam grzecznie dobranoc, a moja przyjaciółka położyła się obok mnie. Zgasiłam górne światło za pomocą klaśnięcia i zapaliłam lampkę nocną.
-Tori, proszę powiedz, że to korki same się wyłączyły. - powiedziała po chwili - Inaczej nie zasnę.
-I tak dobrze wiemy, że same się nie wyłączyły. Ja tez się boję, ale cóż. Jesteśmy zamknięte na wszystkie spusty, śpij spokojnie.
-Jeszcze do tego burza. - dodała.
-Co ty gadasz.. Ja pieprzę, pamiętasz piosenkę?
-Tak. - uśmiechnęła sie znacząco pokazując rząd białych ząbków.
-Dobra... - piorun znów uderzył. Wzięłam głęboki wdech.
-Kiedy burza nadchodzi i się błyska, weź swego przyjaciela i zaśpiewaj razem z nim - zaczęłam równo z Patricią śpiewać naszą piorunową piosenkę, którą wymyśliłyśmy jak byłyśmy małe - Pieprz się piorunie - obie wystawiłyśmy "fuck you" w stronę okna - bo mam cię w dupie, dlatego śmiało pluję w Twoją stronę. - splunęłam, ale zaraz tego pożałowałam, bo oplułam siebie samą - A teraz dobranoc. - szepnęłąm i zgasiłam światło.

*******

*Alex POV*

Akurat wyszłam z toalety, na dole, jak zobaczyłam wysoką postać ubraną na czarno, zakapturzoną odwróconą do mnie tyłem. Nie widziałam co ten człowiek robi, ale sądziłam, że to włamywacz. Nie chciałam pisnąć, więc zacisnęłam dłoń na ustach. Niestety milczenie wyszło mi dosyć niezdarnie, bo zrzuciłam coś z komody na buty. Mentalnie się spoliczkowałam.
-Kto tu jest? - usłyszałam głos mężczyzny. Odwrócił się.







_____________________________________________________________
Siemka :)) Przepraszam, że tak długo czekaliście i te sprawy, ale cóż. Nie chciecie komentować, to co ja wam zrobię. Nadal będę czekać na te 20 komentarzy, nie ma że boli :3
No i chciałabym Wam za nie podziękować. A szczególnie osobom takim jak:
- Sonia Salvatore,
- Aleex,
- FreeHugs,
-Dziewczyna Polska,
-Elka,
-Mała
-i Christie.
 Dzięki Waszym komentarzom mam jeszcze większą motywacje i na mojej twarzy pojawia się wielki banan. Dziękuuuję.. <3 Kocham Was .:]]


20 = next 

ps. przy następnym rozdziale dodam film promujący opowiadanie :33 
* POV - oznacza to "z perspektywy" bohatera.