Hejka misie .<3
Od razu mówię, że rozdział będzie okropnie okropnie długi ! Czy ciekawy ? Oh, to sami ocenicie. Od razu zapraszam do czytania i komentowania, żeby na końcu już nie przedłużać :33 20 KOMENTARZY = NEXT . Zmniejszam, gdyż wiem jaki to problem .:)
Także miłego czytania, skarby :]]
____________________________________________________________
Nagle usłyszeliśmy wystrzał. Spojrzałam na Georga. Jego twarz skamieniała, rzucił okiem na swoją klatkę piersiową, która natychmiast zaczęła krwawić. W centrum jego kurtki była dziura, dosyć spora. Zaraz puścił moją dłoń i zaczął staczać się na ziemię.
-George! Powiedz coś! - krzyczałam padając ku niemu. Złapałam jeszcze raz jego dłoń. Zaczęłam oddychać spazmatycznie.
-Tori.. - wyszeptał - Kocham Cię. Żegnaj... - zaraz zamknął oczy. Rozejrzałam się. Nie wiedziałam co robić. Spanikowałam.
Zaczęłam mocno płakać. Moje drobne, gorzkie łzy spadały na ranę.
-George nie odchodź ! Nie możesz... Nie pozwolę ci, nie żegnaj się, błagam ! - krzyczałam. Nie chciałam go zostawiać. Nie tu i teraz - Niall! Louis! Zayn ! Ktokolwiek! Zayn! Harry ! Liam! Błagam ! - krzyczałam na przemian. On nie odejdzie.
Straciłam wszystkie zmysły. Nie wiedziałam co właściwie się dzieje. Ktoś wybiegł z domu. To Harry i Zayn. Podbiegli do nas.
-Ratunku! Pomocy!! - łkałam.
-Kurwa on krwawi.
-On chyba nie żyje, Harry! Zadzwoń po pogotowie. - Styles wstał i wyciągnął telefon, po czym odszedł parę kroków.
-Tori, on się wykrwawił i... - Zayn zaczął szukać na jego tętnicy pulsu - I ma słaby puls.
-Co to znaczy?
-Że za długo nie podtrzyma się przy życiu.
-Okey, zaraz przyjadą, musimy czekać.
-On powoli umiera! - krzyczałam. Harry złapał mnie za rękę, po czym mocno do siebie przytulił.
-Tori nie krzycz tak i nie płacz. Będzie dobrze. - nic nie odpowiedziałam, bo z moich wychudłych policzków spłynęło parę nowych kropli łez. Popatrzyłam na twarz Georga, uśmiechał się. Nie mogłam tego znieść.
-Nie chcę, żeby on odszedł.
-Nie odejdzie. - mówił mi do ucha Harry - Spokojnie.
-On powiedział, że mnie kocha.
-Na pewno tak jest. Nie martw się.
Sekundy mijały jak godziny. Bałam się o stan zdrowia Shelleya. Bo co jeśli on umrze? Wtedy popadę w poważną deprechę. Nie chcę się z nim żegnać.
Karetka przyjechała. Był to dla mnie duży plus. Sanitariusze zaczęli ratować Georga. W końcu jeden z nich podniósł głowę i spojrzał na mnie niezbyt sukcesywnie.
-Straciliśmy go. Przykro mi. - powiedział, po czym wpakowali go do czarnego worka.
-Harry, zabierz ją stąd, nie może na to patrzeć. - nic do mnie nie dochodziło. Żadne słowa. Mój umysł nie mógł tego wszystkiego pojąć. Byłam załamana. Łzy spływały po mnie niczym wodospad.
Styles podniósł mnie i ostrożnie zaczął prowadzić w stronę domu. Chwiałam się. Bo byłam osłabiona przez te widoki.
*****
Chłopak usiadł na fotelu obok obserwując ze współczuciem, jak zanurzam się powoli w wannie z wodą. Być może bał się, że coś sobie zrobię. To by wiele wyjaśniało.
Ospale tarłam ciało myjką tłumiąc w sobie łzy. Wciąż miałam przed oczyma ten widok. To było nie do zniesienia.
Wybuchnęłam lamentem, nie płaczem, lamentem. Złamane serce okropnie boli.
-Gdybyś wiedział, co czuję. - powiedziałam.
-Domyślam się.
-Nie musiał tak szybko odchodzić. A co jeśli tam, na górze za dobrze mu nie będzie?
-Na pewno byłoby mu lepiej teraz przy Tobie, bo jesteś wspaniałą dziewczyną. - wytarłam łzy - Kurwa, nie zasługujesz na to. - jeknął - Nie zasługujesz na ten ból. - westchnęłam.
-Już go nie ma.
-Serce mi pęka na pierdylion cholernych kawałeczków, gdy widzę cię płaczącą. - znów westchnęłam. Dotknęłam moich piersi.
-To bolesny widok? No wiesz, moje łzy.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. - spojrzałam na swoją rękę. Zauważyłam, że mam na niej tatuaż, który zrobił mi George, przebił mi skórę, bolało, ale zostanie do końca: czterolistna koniczynka i napis "To be continued".
"Gdy tylko będziesz myślała, że wszystko już stracone, pomyśl sobie o lepszym jutrze, bo wszystko trwa do końca. Kończy się jeden dzień i idziesz spać, później jest kolejny dzień i kontynuujesz to, co zaczęłaś wczoraj...". - te słowa rozbrzmiały w mojej głowie. To jedyne co zapamiętałam z jego słów, kiedy dziergał ten tatuaż na mojej skórze. Gdy tylko znów to ujrzałam rozpłakałam się. Jak jakieś dziecko, które nie dostało upragnionej zabawki.
-Biedactwo. - Harry pokręcił głową z roczulonym wzrokiem.
-Odwróć się. - nakazałam chłopakowi. O dziwo, wcale się nie krępowałam przy nim. Teraz? Po co? Mógł na mnie nawet patrzeć w całej okazałości. Jestem tylko człowiekiem.
Spuściłam wodę z wanny i wzięłam ręcznik, by się nim okręcić. Rozczesałam włosy kościanym grzebieniem i założyłam jakieś legginsy i bluzkę w paski.
-Możesz się odwrócić. - powiedziałam lekko załamanym głosem. Harry otworzył mi drzwi. wyszłam na korytarz i zrobiłam parę niezgrabnych korków. Trudno mi było się poruszać.
Styles wprowadził mnie do pokoju, gdy tylko zobaczył, że ledwo co mogę chodzić.
-Wszystko w porządku? - spytał.
-Przecież wiesz, że nie. Dobrze wiesz. - oznajmiłam przez łzy.
-Pierwsze dni są zawsze najgorsze.
-Co ty nie powiesz. Co z tego, że będzie Ci przykro? To mi go nie zwróci!
-Chciałbym ci pomóc, ale nie wiem jak.
-Tutaj nic się nie da zrobić. "Tori.. Żegnaj." - powtórzyłam - Wolałabym umrzeć niż cierpieć tak po stracie ukochanego.
-Znajdziesz drugiego takiego Georga. Świat nie kończy się na tym jednym Georgu Shelleyu.... Zresztą, jak to się stało, że wtedy zerwaliście?
-Poznałam Decklana.
-No tak... - wstałam do okna. Oparłam się o parapet, po czym zajrzałam do "domku" z pudełka po cygarach taty pana Wąsika. Miał wszystkiego, czego potrzebuje. Opowiadałam Wam o moim szczurku? Nie jestem pewna. No, to teraz już wiecie. Jest biały i ma tyci wąsiki. Stąd imię pan Wąsik. Tata znalazł go jakiś czas temu i chciał ukatrupić, ale uratowałam mu skórę i zabrałam do siebie. Widzicie, taki szczurek - nie przejmuje się niczym, jest bestroski i szczęśliwy. Nie to co my, ludzie.. Ehh.. - Nie chcę ubolewać tak całe życie.
-Obiecuję Ci, że będzie dobrze. - Hazza przytulił mnie od tyłu, złapał za talię i zaczął kołysać. To mnie uspokoiło. - Obiecuję ci, że znajdziesz kogoś równie wspaniałego jak George, i to niedługo.
-Jasne... Jeszcze parę godzin temu George trzymał mnie mocno za rękę i mówił, że mnie kocha. Ktoś go zatrzelił, Harry... I nie wiemy kto to!
-Na pewno sie nie dowiemy... Nie wiemy jak ten gnoj wyglądał.
-Fakt... Głupia ja. Czego się spodziewałam... - machnęłam ręką i usiadłam na brzegu łóżka.
-George cię nie opuścił, Tori. Jeśli cię kochał, to przy Tobie pozostanie. Dobrze wiesz, że jest tutaj. - chłopak przyłożył moją bladą dłoń do miejsca, gdzie mam serce - W Twoim małym, bijącym serduszku. Będzie Twoim aniołem strużem. - uśmiechnęłam się delikatnie.. A raczej, blado. Prawie w ogóle. Harry podał mi chusteczkę z kartniku i wytarł nos - O fuj! Ale gluty.. łee. - przewróciłam oczami - Będzie dobrze, musi być. Idziesz spać?
-Chyba tak, jestem okropnie zmęczona. - lokers wstał - Aaa Harry?
-Tak? - szybko usiadł. Przytuliłam go.
-Jesteś najlepszym przyjacielem pod słońcem. Merci, że jesteś tu i mnie wspierasz. Dziękuję, że jesteś.
-To zaszczyt być twoim przyjacielem. Kocham cię. - chłopak pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się, cokolwiek niemrawo, ale jednak był to uśmiech.
-Proszę, idź już, chcę zostać sama.
-Jak będzie się coś dziać, to dzwoń. - wskazał na telefon, po czym opuścił mój pokój.
Nie dawałam sobie rady. Nie uroniłam ani jednej samotnej łzy. Byłam bezwzględnie nastawiona do wszystkiego co się działo wokół. To było gorsze niż histeria. Nie wiem jak mogłam nazwać stan, który w tej chwili czułam. Brakło mi na to słów.
Zaczęłam się trząść. Nie z zimna, po prostu przechodziły mnie niemiłe dreszcze, gdy przypominałam sobie, że Georga nie ma. To był niepojęty ból. W dodatku złapała mnie migrena.
Nie zasnę, no nie zasnę. Przy Harrym, co prawda, próbowałam się uśmiechać, ale w środku... Rozsadzał mnie żal. W końcu nie wytrzymają mojego lementu. jeden z nich złapie mnie za ramiona i powie: "Tori! Cholera jasna! On nie żyje! Pogódź się z tym!". Ten dzień nadejdzie niedługo, wiem.
Mam paraliż psychiki. Nie mogę normalnie funkcjonować. Nie potrafię. To mnie przerasta. Mój oddech przyśpieszał z minuty na minutę, a klatkę piersiową po prostu rozdzierało. Próbowałam się jakoś uspokoić. Wyluzować. Wdech, wydech, wdech, wydech... Powinno działać. Policzę do 10... Może to coś pomoże. Metoda typu "Krecik". Mój tata często ją stostuje. Nie dziwię się, że nigdy nie działa na mnie: nie miewam takich sytuacji jak on.
Wyjęłam z torebki jakieś pigułki. Nie patrzyłam na etykiety, po prostu wzięłam parę do buzi i połknęłam z wodą.
~*~*~*~
Leżałam tak dobre pół godziny nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Spojrzałam na elektroniczny zegarek stojący na stoliku, gdyż nie mogłam znaleźć telefonu. Dochodziła godzina 22.45. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Zawsze mnie denerwował w takich sytuacjach. Bo jak powiedziałam na początku tego akapitu: Nagle. Był gwałtowny.
Zaczęłam szukać go. Im szybciej go znajdę tym będę mieć mniejszą kurwicę na cały świat.
Leżał pod stertą ubrań. Zapaliłam lampkę nocną. To Pattie. Znów wybrała nieodpowiednią porę, no ale muszę jej powiedzieć. Przecież... O niczym nie wie, a powinna.
-H-halo? - mój głos zadrżał. Nie dziwi mnie to.
-Kopyta ci walą. - powiedziałam, po czym się roześmiała. Mnie nie było do śmiechu. Smutno westchnęłam.
-Pattie, proszę bądź poważna. - do oczu napłynęły mi gorące łzy (znów). Zauważyłam, że od tej półtora godziny zdarza się to bardzo często.
-Jezu, co się stało? Czemu ty znów płaczesz?
-Georga nie ma! Nie ma go ! Patricio, on odszedł! Nie żyje... - odłożyłam telefon i wybuchnęłam płaczem. Chciałam znów "schodwać głowę w piasek".
-Tori? Tori! Ej! Jesteś tam? - słyszałam ze słuchawki. Ogarnęłam się i wróciłam do rozmowy.
-Jestem.
-Jak to nie żyje?
-Zastrzeliłam go ktoś dzisiaj... Boże.. Nie mogę.. - znów zaczęłam ryczeć w niebogłosy.
-Kochana, co ty opowiadasz? Kurna, jak ja mam ochotę tam przy Tobie być i cię przytulić, ucałować, pocieszyć.. Fuck w cholerę. Musisz się uspokoić i głęboko pooddychać. Inaczej sobie nie poradzisz i wciąż będziesz się truć.
-Niech to szlag jasny trafi, Pattie. - szepnęłam - Teraz zdałam sobie sprawę z tego ,jaka słaba jestem. Psychicznie rzecz jasna. Potrzebuję cię. Tu i teraz.
-Czuję się bezsilna, przepraszam. Jak przyjadę, to od razu mocno cię uściskam. Na razie pamiętaj, nie jesteś moją Best Friend Forever, gdyż w słówie Friend występuje "End", ale wiesz co? Dlatego właśnie jesteś moją Best Sister Ever.
-Tak.. Dziękuję, że jesteś.. Patricio?
-Tak dawno nikt do mnie tak nie mówił.. Słucham?
-Pójdę już spać, dobrze? Dobranoc. Dziękuję, że zadzwoniłaś.
-Zawsze do usług, skarbie. Dobranoc. - to ostatnie co usłyszałam, bo zaraz się sama rozłączyła. Miała rację. W stu procentach.
Zatelefonowałam od razu nie do Harrego, lecz do Liama. Przyszedł od razu.
-Mogę spać tu jeśli poczujesz się lepiej.
-Masz tu zostać do rana, rozumiesz?
-Dla ciebie wszystko, księżniczko. - ziewnął i położył się na miejscu obok mnie - Nadal ci smutno?
-W cholerę.
-To minie. - chłopak pogłaskał mnie po policzku i się uśmiechnął - Może nie dziś, ale niedługo.
-Tak myślisz?
-Owszem, możesz mi wierzyć na słowo. A teraz dobranoc, spróbuj zasnąć. Ja już zamykam oczy. - i rzeczywiście, zamknął swoje boskie paczadła. Zrobiłam to samo, ale zaraz je otworzyłam.
-Liam, nie mogę.
-Możesz.
-Jak zamknę, to usnę.
-O to chodzi mały, zakuty łbie. Śpij dobrze. Dobranic, pchły na noc, karaluchy pod poduchy. Słodkich snów, wesołych świąt a teraz marsz do świata marzeń i koników na biegunach. - nim się obejrzałam, Liam już smacznie spał i chrapał jak stary niedźwiedź. Odwróciłam się w stronę ściany i próbowałam o wszystkim zapomnieć. Zamknęłam oczy i... Zasnęłam.
***Z samego rana****
Śnił mi się George. Jako mój anioł stróż. To najpiękniejszy sen jaki w życiu miałam.
Weszłam do łazienki i umyłam twarz. Wyglądałam fatalnie. Oczy podpuchnięte i całe czerwone, rozmazany tusz i purpurowe policzki. Moja twarz i fryzura jakby mówiły jedno: "Tak, właśnie całą noc płakałam".
Doprowadziłam się do porządku i poszłam ubrać. Nawet mi się nie chciało brać prysznica. Totalna załamanka. W cholerę. Znów to powtórzę. W cholerę.
Jakoś byle jak ubrałam zwykłą czarną bokserkę, koszulę w kratę i rurki. Nie wiedziałam, co robię. Brałam to co było bliżej. Nie będę się wysilać. Bo po co? Po co żyć, skoro i tak umrzemy? George rzucił mnie na głęboką wodę. I niestety się utopię. Taka prawda.
Już minał tydzień od tego wydarzenia. Ale my nadal pamiętamy, a zwłaszcza ja. Pamięć o ukochanym w moim sercu nie zginie, nigdy. Choć przeszywał je na myśl o tym żal i ból. Ten sam, który czułam od momentu, gdy wiedziałam, że została tylko Tori, bez Georga. Sama.
Siedziałam w tym samym, wymiętym swetrze co wczoraj. Na tarasie. Patrzyłam w taflę wody z basenu i zastanawiałam się, co robić. Chłopcy na próbie, a ja sama w tym wielkim domu. Za pół godziny będę musiała jechać na lotnisko busem, który zamówiłam, by zabrać z niego dziewczyny.
Czekałam długo na ten moment. Ale teraz lepiej, bo nie będę jedyną lasencją w tym domu. Zwłaszcza, jeśli chodzi o Paulinę... Hm, to moja stara znajoma.
Wysoka szatynka o śmiejących się oczach. Bliższa jest z Pattie. Zawsze była dla mnie miła, gdy potrzebowałam pomocy, np. w szkole z chemią, zawsze chętnie mi wytłumaczyła. Lubi opowiadać żarty. Kiedyś, jak była u mnie z Pattie wylała kubek barszczu na wykładzinę. Śmiesznie to wyglądało jak babcia to zobaczyła. Kazała mi to zmywać. Właśnie, mówiłam że Paulina jest Polką? Oh, teraz już wiecie. Dużo Polaków ostatnio trafia na tereny Irlandii.
Alex? Mój Boże.. Nie pytajcie. Ta dziewczyna to istna ANTYoaza spokoju. Wszędzie ją słychać. Jesem z nią bardziej związana, jednak nie tak dobrze jak z Pauliną. Jest fanką siatkówki i za każdym razem, gdy mówiła coś o tym sporcie, uciekałam od niej. Lubi mnie tym denerwować, bo ja za siatką nie przepadam. Serio. Mimo wszystkiego, dziewczyna jest spoko. Można z nią pogadać, o wszystkim i o wszystkich. Lubimy razem plotkować. Z Pattie i Pauliną to nasze ulubione zajęcie. I Alex zaczęła. To naprawdę sympatyczna dziewczyna. Ona jest czystokrwistą angolką, ale Irlandia to jej drugi dom. Dublin zaprasza. A wspominałam, że Alex lubi tańczyć? O tak. Jest to taniec klubowy. Też kiedyś tańczyłam, razem z nią. To tam się poznałyśmy.
Ahhh... Wspomnienia.
_________________________________________________________________________
Podoba Wam się?
Wysłam Wam całuski na koniec .<33
17 komentarzy:
Zajebisty ! Kurde ! To straszne co teraz przeżywa Tori ! Prawie płakałam, jak to czytałam, a mam mocne nerwy (przynajmniej tak mi się wydaje)!! CUDO ! *.*
~Małaa <3
Piękne :-* <3
Ja to tak kocham <3/Naut
Nie wiem co mam napisać, bo mnie kurde poganiasz od rana.
Rozdział jak zwykle dobry, cudowny jak to powiedziałaś sama.
no i czekam na następny. ;*
jaram się ^.^ kocham to :>>
O matko, tak od wczoraj zastanawiam się, co napisać w tym komentarzu, ale nic nie wymyśliłam.
Powiem Ci, że zaskoczyłaś mnie strasznie tym, że on nie żyje. Sądziłam, że przeżyje i nie wiem ona będzie przy nim w szpitalu itd. itd. Dobrze, że Harry ją tam trochę podtrzymywał na duchu. Potem Liam przyszedł jak go potrzebowała. Warto mieć osoby, które przyjdą kiedy będziemy ich potrzebować, można jej zazdrościć bo nie każdy tak ma. Szkoda mi Tori.
Czekam na kolejny rozdział i weny życzę ;)
+ fajny gif ;p
O matko! Straszene jest to co przezywa Tori. Niesamowity *-*
Jeju dzisiaj zaczelam i skończylam te opowiadanie *.* o jej.... zajebiste;> czekam na nexta ale ja chce wiecej Niall'a ;**
Buziaki ;*
zostałaś nominowana do libster award!
więcej informacji u mnie http://one69direction69.blogspot.com/
Wow....nie powiem, zaskoczyłaś mnie śmiercią Georga :)
rozdział zajebisty :)
czekamy na next:)
buziaki ;** / Elka
Jestem tu pierwszy raz, ale ten rozdział mnie powalił. PRAWIE się popłakałam.
Umarł :(
Szkoda go...
Biedna Tori ;(
Ma mocne nerwy, ja to bym się już podłamała..
Świetnie ją rozumiem
też kiedyś byłam w jej sytuacji :<
,,-O to chodzi mały, zakuty łbie. Śpij dobrze. Dobranic, pchły na noc, karaluchy pod poduchy. Słodkich snów, wesołych świąt a teraz marsz do świata marzeń i koników na biegunach. - nim się obejrzałam, Liam już smacznie spał i chrapał jak stary niedźwiedź." - hahahahaha powalasz :D
No i czekam na następny na niejaką moją imienniczkę :D
Liamkowa♥
Twój rozdział jest bardzo smutny ale jest super
No szkoda, że umarł.
Mieszasz troszkę haha ;D
No,ale cosik się dzieje.
//Bella♥
Zapraszam na:
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/
Hejka <33
Bardzo mi się podoba Twój blog.
Muszę ci powiedzieć szczerze, że gdy przeczytałam pierwszy rozdział to nie byłam zbyt zachwycona. Wiesz, Tori wydawała mi się taka bezduszna i nieczuła, ale jak się później okazało, miła z niej dziewczyna. Trzeba ją tylko bliżej poznać.
Widzę, że Niall jest w niej po uszy zakochany. Z początku dziwiłam się, co ona ma takiego, że mu się podoba. Teraz widzę. Ładna, mądra i zabawna. Czegóż chcieć więcej? No i jeszcze Zayn.. Ah, on. Musiał wszystko popsuć! :) A Harry to już w ogóle, myśli tylko o jednym. :D
Ogarnęłam wszystkie rozdziały od początku do końca i stwierdzam, iż to opowiadanie będzie długo moim ulubionym, do końca :*
Tak że, życzę Ci dalszej weny, ale jak piszesz: masz jakiś magiczny zeszyt, więc weny raczej ci nie zabraknie. Oo, no właśnie, zapomniałam: nowe koleżanki przyjeżdżają! :)
Czekam na kolejne ! ^^
Bardzo cię skarbie podziwiam, za tę świetną fabułę, możesz mi wierzyć na słowo. Jesteś idealna .♥♥
pozdrawiam, Christie :33
No zajebisty rozdział :3
Chcę, by Tori była z Niallem! Miłość wisi w powietrzu, poza tym.. To nawet widać ♥♥
Dawaj next ! :)
Fajne zakończenie :) Zapraszam na http://kronikizakrecenia.blogspot.com/ ;)
Prześlij komentarz