piątek, 1 marca 2013

21. Row again

-Miałeś być o dziesiątej, kołku! - tak, w drzwiach stał Niall z  burzą rozczochranych blond włosów pod czapką i w dresie. 
-Facet od busa, powiedział, że nie może być później. A teraz bierz rzeczy i chodź.
-Nie jadłam śniadania.
-Nie obchodzi mnie to. Masz być za pięć minut na dole. - rzucił i wyszedł. Co za palant. Specjalnie to zrobił. Wie, o której miał być. Już ja mu z życia zrobię piekło. Będzie jeszcze błagał o przebaczenie. 
   Weszłam do kuchni. Babcia akurat smażyła jajka sadzone ze szczypiorkiem. No nie wierzę, nie zjem ostatniego śniadania tu, w rodzinnym domu, w dodatku mojego ulubionego śniadania. Dobra, jeśli Nialla nie obchodzi to, że zemdleję, to sam będzie mnie cucił, choć.. Hm.. Nie byłabym z tego powodu zadowolona. On i jego jakże piękna morda przyssana do mojej. Na moim miejscu pewnie każda by oszalała. 
-Kłóciłaś się z kimś? - zdenerwowana wyjęłam z lodówki butelkę wody. 
-On jest wredny, ale to już od przedwczoraj. 
-Niall, prawda? - babcia wytarła ręce w szlafrok i stanęła przede mną.
-Tak, Niall, kazał mi za pięć minut schodzić, bo bus był wcześniej. 
-Dlaczego go nie zaprosiłaś na śniadanie? 
-Słuchaj mnie. - zniżyłam ton głosu - On zamówił busa na 9.50, a sam się umawiał ze mną na 10.00.
-Dziesięć minut cię nie zbawi.
-W ciągu dziesięciu minut zdążyłabym zjeść śniadanie. - tłumaczyć jak krowie na rowie. Nikt nigdy mnie nie słucha, gdy mówię - Jeśli on nie szanuje mnie, to ja będę nie szanować jego. Skończyła się taryfa ulgowa. - mówiąc to wzięłam głęboki wdech - No cóż babciu, muszę już lecieć. - starsza kobieta jeszcze mnie uściskała dając buziaka w policzek. 
-Miłej podróży. 
-Dziękuję i pamiętaj, na święta wrócimy. Aha, pamiętaj dzisiaj wyślij paczkę, wszystko jest dopięte na ostatni guzik, więc się nie martw. 
-Nie zapomnę, to żegnaj kochana. 
-Cześć. - pożegnałam się jeszcze z dziadkiem i wyszłam taszcząc torbę obładowaną ciuchami. 
   Niall, jako gentelman mógłby mi pomóc z tą torbą, bo nie waży ona zwyczajnie 2 kilo. Jednak nie, on siedział w aucie zagapiony w swój głupi czarny IPhone. Jego zachowanie było denerwujące. 
  Kierowca otworzył mi bag. Wrzuciłam bagaż i zamknęłam. Mężczyzna zasiadł za kierownicą, a gdy usiadłam wreszcie usiadł. 
-Mówił Ci ktoś  kiedyś, że osłabiasz? - spytałam. 
-A więc jestem denerwujący? 
-Tak, właśnie.
-Ciekawe kto pierwszy zaczął. 
-No ja, ale to nie znaczy, że ty musisz na siłę być uciążliwy. 
-Prawda jest taka, że to ty jesteś uciążliwa.
-Masz więcej dla mnie wad?
-Owszem, chcesz posłuchać? 
-Z wielką chęcią. 
-Jesteś uciążliwa, upierdliwa, irytująca, chamska, dwulicowa i samolubna. Tyle ode mnie, dziękuję i zapraszam ponownie. 
-A więc tak mnie oceniasz? Dzięki. - rzuciłam i odwróciłam się w stronę okna. Nie obchodziła mnie jego opinia, jak zwykle przesadzał, jak każdy. Ale wiecie co jest ciekawsze? Wszyscy mówią, że zawsze to ja jestem ta najgorsza. Nigdy nikt nie machnął ręką i nie powiedział "Nic się nie stało" bądź "Przymkniemy na to oko. Mniejsza" . Zawsze, jak próbuję robić dobrze, wszyscy mają mnie za nic. A jak mi się uda, to od razu zrzucają na mnie cały ciężar. Nie potrafią dziękować. Jak widać, nie wszyscy wiedzą, że ludzie się zmieniają. Takim człowiekiem jest właśnie Niall. On nie widział tego, że chciałam się zmienić, odwraca kota ogonem, tak jakby to, że zaczyna kłótnie miało w czymś pomóc. Nie czułam się załamana, bardziej zraniona od środka. Serce mi pękło. Płakać jednak nie będę, choć ronię łzy za każdym razem, kiedy jestem oczerniana. Niall i reszta nie potrafili zrozumiec, że ja też mam uczucia. 

****

Stanęliśmy na miejscu. Niall zapłacił kierowcy i wyszliśmy. 
-Pomożesz mi z tą walizką? 
-A co ja jestem? Twój lokaj ? - spytał oburzony. Przecież ja go tylko proszę o pomoc, a nie o szukanie wiatru w polu. 
-Zachowujesz się jak jakieś pięcioletnie dziecko na etapie pytania, dlaczego niebo jest niebieskie albo dlaczego wiosna jest po zimie. - wzięłam swoją torbę i założyłam na ramię. 
-Kto tu zachowuje się jak dziecko. 
-Ty się zachowujesz. - blondas odwrócił się, a ja zauważyłam, że  w kieszeni spodni ma swoje czarne , ulubione Ray Bany. Wyjęłam je delikatnie i schowałam w swojej torbie. Horan nawet nic nie zauważył. Niech ma za swoje. 
  Wsunęłam swoje na nos i ruszyliśmy w kierunku hali odpraw. Tam, rutynowo kilka fanek poprosiło go o zdjęcia i autografy. 


****Godzinę później****

Siedząc w samolocie, w dodatku obok Nialla czułam zawroty głowy. Czułam, jakbym miała zaraz zemdleć. Słabo mi było. 
-Mógłbyś przynieść mi szklankę wody? - spytałam najgrzeczniej jak tylko potrafiłam. 
-Dlaczego jesteś taka blada? 
-Bo się słabo czuję. 
-No dobra, zaraz wracam. 
Cóż w niego wstąpiło? Czyżby się o mnie martwił? Albo to tylko moje pozory. 
  Wstał i poszedł na tyły. Zostałam sama, więc wyjęłam swojego super fajnego tableta i włączyłam internet. Na chaterii był Decklan. 
O nie.. 
Nie mogłam już się wycofać. 


-----------------------------------------------------
No i mamy rozdział 21. Matko jak ten czas szybko leci .<3

5 komentarzy:

wikiu pisze...

No no zajebisty rozdział ;) czekam na kolejny ;) ;**

Anonimowy pisze...

Świetnie piszesz ! :)

Anonimowy pisze...

Po prostu kocham ! ;*

Unknown pisze...

Aaaa meega.
Haha no nieźle, nieźle.
Szkoda że się tak kłócą cały czas. Ach... Ja nadal się łudzę ,że oni będą ze sobą - ja i moja wyobraźnia pozdrawiamy ahahha.
No i ciekawe jak będzie przebiegała rozmowa z Decklanem. ;D
No i przepraszam słońce ,ze dopiero teraz komentuje, ale po prostu nie miałam czasu. Przepraszam kochana . Mam nadzieję ,że mi wybaczysz. No i oczywiście powracam do regularnego czytania. ;*
Kochaam .
Bella♥

Anonimowy pisze...

Twojego bloga czytam od niedawna i powiem , że jest boski <3
Podziwiam Cię za te pomysły !!!
Mam nadzieję, że się jakoś pogodzą. Liczę na to. =D
Również mam nadzieję na to,że wena Ci się nie skończy bo to co piszesz jest naprawdę fascynujące ♥

~Karola ;*