piątek, 29 marca 2013

25. Stop the world

-Co jest? - spytał szybko się podnosząc.
-A nic, nie zdążyłam odskoczyć. Przegrywasz?
-Może?!
-Oj dobra, tylko nie gryź. Pokażę Ci jak się gra. - chciałam wziąć pad, ale on go szybko zabrał.
-Nie ma. Nie dam się ograć dziewczynie.
-Czemu od razu zakładasz, że cię ogram?
-Bo umiesz grać w football. - skinęłam głową jakbym się zgadzała.
-No w sumie racja.
-Co ty taka uciążliwa dzisiaj? - spytał i wcisnął replay. Siedziałam tak przez jakiś czas patrząc jak się męczy z grą. Wciąż przegrywał. Biedak. Klnął i pierdział, podjadał kanapki i pił piwo. Natura mężczyzn czasem mnie przerażała. Dlaczego oni potrafią tylko tyle? To nie wytłumaczalne. No tak, a to jest natura kobiet. My nigdy nie zrozumiemy rodzaju męskiego, a oni nie zrozumiają nigdy panienek. Tak już powinno być.
  Kręciłam głową z dezaprobatą. On był naprawdę taki głupi, tylko.. Dlaczego mnie to do niego przyciągało? Nie rozumiem wciąż jego zachowania.
-Niall.
-Taak? - nawet na mnie  nie spojrzał tylko zręcznie wciskał przyciski na padzie.
-Możemy pogadać?
-Nie. - burknął tylko.
-Dlaczego nie?
-Bo nie chcę z Tobą rozmawiać.
-Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? - chciałam wiedzieć. Nie dałam za wygraną. Nie uzyskałam odpowiedzi.
-Bo nie mam takiej potrzeby, nie mam ochoty, zrozum to.
-Zachowujesz się jak małolat. Przejrzyj na oczy! - wstałam i obrażona wyszłam. Wyjrzałam jeszcze na niego raz. Siedzi jak siedział. Jaki on jest denerwujący! Nic nie robi! Tylko potrafi nienawidzić. Co za świat.

*****


   Walnęłam się znów na łóżko bezsilnie. Zastanawiałam się nad tym, co robi Niall. Czy to ja zniszczyłam wszystko? Nie dałam się pocałować! Przez to mnie nie trawi. Ale to nie byłoby normalne. Nie znam go, nie chcę go całować, to za szybko, nie mam zamiaru nigdy z nim być, N I E . A może to inny powód? Nie wiem. Przecież kocham Zayna i Decklana.. Chwila, ja powiedziałam Decklana? Nie. Uznajmy, że nie mówiłam nic, niczego nie słyszeliście. Decklan to już przeszłość, nie wrócę do tego. Skupiam się na Zaynie. Tak, kocham go, ale cóż... Nie chcę niszczyć przyjaźni chłopakom. Wszystko byłoby OK, gdyby nie to, że muszę tu mieszkać. Żyłabym sobie szczęśliwie sama, z dziadkami, chodziła z Pattie do szkoły i nie przejmowała się niczym, ignorowała Decklana i olewała Aarona każdego dnia. Bym znosiła Lily. Ale... Teraz co właściwie się stało? Mieszkam z chłopakami z One Direction , z najpopularniejszym boy bandem w UK i na świecie w ciągu ostatnich dwóch lat. Wcześniej nigdy bym nie pomyślała, że moje losy tak się potoczą. Mój tata jest wzdowcem, nie chciał mnie zostawiać w Dublinie, dlaczego? Może on to wszystko zaplanował? Chciał, żebym specjalnie miała z Niallem potyczki, to nie było moim marzeniem, moim marzeniem nie było mieszkać z pięcioma idiotami. Nie, to było marzenie Pattie. Przecież równie dobrze mogła to być ona. Teraz... Teraz moje życie jest przesiąknięte euforią, patrzę na niego przez ciemny pryzmat, coś mi blokuje przejście. Co to oznacza.. A może po prostu boję się zniszczyć ten pryzmat? WSZYSTKO JEST MOŻLIWE JEŚLI TYLKO UWIERZYSZ. Chcę się starać, ale.. Jeśli nie widzę sensu w dalszych moich działaniach, to mogę zadać też sobie jedno cholernie ważne pytanie: czy warto jest dalej żyć? Nie rozumiem dlaczego ludzie tak źle patrzą na śmierć, przecież to nic złego, to tylko nowość. Nie wiemy co jest po śmierci, ale wiem, że nie ma życia wiecznego. Jestem pewna tylko jednego, jeśli teraz nie będę miała dobrych stosunków z Niallem, to dopiero tam na górze. O ile ta góra istnieje. Chcę, by było tak jak dawniej, ale z innej strony sama sobie na to zapracowałam. Nigdy nie myślałam w ten sposób, że zasługuję na śmierć.

****

  Wyjęłam żyletki. Zawsze je nosiłam przy sobie, jednak teraz były schowane głęboko w szufladzie. Nawet nie zauważyłam jak je tam schowałam.
  Poszłam do łazienki. Nie robiłam sobie blizn już od roku. Teraz coś mnie naszło. Nie radziłam sobie.

  Nie zamknęłam się nawet, bo nie myślałam już  o niczym, tylko o tym jak mocno się wykrwawię. Stanęłam przy zlewie, najpierw zrobiłam jedno lekkie nacięcie, delikatne.
  Usłyszałam na dole dźwięk otwieranych drzwi i poczwórne śmiechy. Nie  zwróciłam na to uwagi.

Krew powoli spływała, znów poczułam ten sam ból co kiedyś.. Jednak, czy to wszystko było tego warte?
  Ktoś zaczął wchodzić po schodach. Nawet to słyszałam, nim się obejrzałam ten ktoś wszedł do łazienki.
-Co ty tu robisz?!


______________________________________________
hahah ale rozdział. no to teraz do następnego ;3 Dziękuję Wam za te wszystkie komentarze! naprawdę to wiele dla mnie znaczy :) 
Przepraszam, że trochę nudny i krótki, no ale cóż .:)
Mówcie jak się podoba w komentarzasz. ♥

25 kom = next


Też Was kocham, marcheweczki <3


poniedziałek, 25 marca 2013

24. Nice behaviour


 Kiedy się obudziłam byłam przyczepiona twarzą do ekranu mojego telefonu. Odcisnęłam sobie twarz! Au. 
  Wstałam i podeszłam do wielkiego lustra przy toaletce. Poprawiłam włosy. Cały pokój był prawie pusty. Szafy, szafki, półki.. Sama pustka, oprócz wszystkich fajnych przedmiotów, które dodali chłopcy. Będe musiała tu poprzestawiać.
  Postanowiłam, że jak już jestem wypoczęta, rozpakuję moje rzeczy, które w torbach i walizce stały przy drzwiach. 
  Ale nie na pusty żołądek. Zgłodniałam i to naprawdę. Zastanawiało mnie tylko to, że nic nie pamiętam od momentu, gdy siedziałam z Niallem w barze. On jadł a ja? Ja chyba siedziałam. Niall mówił coś o omdleniu...
  Chwyciłam telefon i zamówiłam sobie dobrą, pikantną pizzę. Wiem, że lekarz zabrania jeść mi takich rzeczy, ale tym razem muszę zrobić wyjątek. Jestem bardzo głodna! Mój brzuch woła papu. 
  Przebrałam się w czarne legginsy i jeansową koszulę. Włosy spięłam spinkami tak, żeby kosmyki nie leciały mi na oczy. 
  Gdy wykładałam ubrania na łóżko, usłyszałam dzwonek do drzwi na dole. Szybko zeszłam na dół prawie zabijając się o własne nogi. Mam nadzieję, że nie obudziłam Nialla, bo jak zobaczy, że mam pizzę, pochłonie mi ją całą. 
-O dzień dobry. - rzekłam, gdy chłopak od pizzy grzecznie się do mnie uśmiechnął. Chłopak był dosyć przystojny. Był chyba metalem. Miał pół długie czarne włosy, kolczyk w wardze i trochę tatuaży na rękach. Podał mi pizzę w pudełku. 
-Dzień dobry. Proszę ,soczek dla pięknej dziewczyny gratis. - posłał mi znów słodki uśmiech, po czym podał jeszcze sok pomarańczowy w małej buteleczce. Odwzajemniłam jego gest. 
-Ile płacę? - zaczęłam zgrywać głupiutką panienkę i zaczęłam mrugać rzęsami. 
-Cztery funty i dwadzieścia pensów. - rzucił. 
-Łał, mało, ceny spadają. - wyjęłam z kieszeni wspomnianą sumkę, po czym zapłaciłam chłopakowi. Stałam przez chwilę jeszcze oparta o framugę wymieniając spojrzenia z miłym dostawcą. W końcu wyjął wizytówkę i wsunął mi na pudło. 
-Zadźwoń. - szepnął - Mam jeszcze parę zamówień do rozwozu, jeśli zechcesz więcej pizzy, to zapraszam do lokalu, pracuję tam i chętnie pogadam. - powiedział, po czym puścił mi oczko. Zaraz wyszedł. Oj, wyczuwam kolejne zauroczenie. Miłość wisi w powietrzu. 
  Odwróciłam się i nagle zobaczyłam, że cały czas stał za mną Niall! To znaczy, nie wiem od jakiej chwili, ale najwidoczniej przed chwilą się pojawił, bo chłopak od pizzy nie zwrócił się oczyma za mnie. Albo aż tak go hipnotyzowałam swoim wdziękiem, że nie widział nic poza moimi paczałkami. 
-Zamówiłaś pizzę i nic mi nie powiedziałaś? Podziel się!
-A, a , a , zachowam się jak ty: ty mi za to nie zapłaciłeś! - przedżeźniłam go. 
-Tylko żartowałem.
-Tak, że zemdlałam? No to świetny żart.
-A jak się czujesz?
-Źle. 
- Hm... Jaka ładna bluzka. - spojrzałam na niego pytająco.
-Dzięki, ale i tak Ci nie dam pizzy. Sprzątam pokój, a że nie jadłam śniadania przez pana blond farbę, to muszę porządnie zjeść. - rzuciłam mu szyderczy uśmiech, po czym poszłam z powrotem na górę. 

**Po dwóch godzinach**

  Pokój był uporządkowany, wszystkie moje rzeczy z domu w Dublinie leżały już na szafkach i półkach. Wraz z ubraniami. Brakowało mi jeszcze tylko większych przedmiotów, króre babcia wyśle mi paczką. Jakby nie patrzeć, jestem urządzona już na przyszłość. 
  Dojadłam ostatnie kawałki pizzy. Wizytówkę od tajemniczego kolesia schowaam do szuflady pod biórkiem, po czym zaczęłam przegląd prasy kolorowej. 
  Ułożyłam się na łóżku nogami do poduszek. Zaczęłam od magazynu plotkarskiego -  "13" , mam 15 lat, jeszcze mogę to czytać. 
   Przewracałam znudzona kartkę po kartce. Nagle moją uwagę przykuł artykuł "Niall Horan z One Direction już się z kimś spotyka! Przyłapany!". Niemożliwe. Zrobili nam zdjęcia podczas, gdy byliśmy w wesołym miasteczku z Lily. O nie.
Zakryłam dłonią buzię. Tam były zdjęcia podczas, gdy jak głupia uśmiechałam się do Nialla, później jak szliśmy do budki z jedzeniem. Nie miałam siły nawet czytać artykułu. Wyrzuciłam szybko tę gazetę i udałam, że nic nie widziałam. 
  Zeszłam na dół. Nialler grał w Fifę na konsoli w salonie. Siedział z brzegu kanapy tyłem do mnie. Usiadłam sobie na drugim brzegu patrząc w jego tył. Momentalnie puścił bąka. O fu.. Zatkałam nos, o fuj, ten smród i dźwięk był nie do zniesienia. 
-Aa ! Mam Cię, już mi nie zabierzesz tej piłki. Kurwa! Mały skurwysyn jest szybszy od mojego Ryana! Kurwa! Znów? Zabiję.. - to jego słownictwo mnie dobijało. Jak to facet. Podczas meczu, nie ważne czy taki na konsoli, czy w telewizji, zawsze klnie i pierdzi, a Nialla to jego ulubione zajęcie. Nagle Niall rzucił pad i zaczął się staczać na plecy, nie zdażyłam odbiec i jego głowa prędko dotknęła moich kolan. Patrzył mi prosto w oczy, a ja musiałam patrzeć w jego. Zparaliżował mnie jego wzrok. Działo się tak, jakby zaraz coś miało się stać...

____________________________________
Dziękuję Wam za te wszystkie komentarze! Jesteście wspaniali! Naprawdę, tak stasznie Was kocham, za to że jesteście i dajecie mi swoją opinię. Wiedzcie, że traktuję Was jak rodzinę i kocham z całego serca! Motywujecie do pracy .♥ Buziaki .;3 

20 = next 


  

czwartek, 21 marca 2013

23. Bad luck again

Dostałam nagle w twarz. Zabolało, choć wiedziałam, że to w celu ocucenia. Powoli otwierałam oczy i wracałam do rzeczywistości. Ktoś wciąż trzymał mnie za rękę, ale szybko ją puścił. Zadudniło mi w głowie, później usłyszałam sam szum, a na końcu głos Nialla. Nie słyszałam tego co mówił. Próbowałam się podnieść, ale blondas pomógł mi w tym, jednak bardzo byle jak, byle podnieść.
-Idziemy, zanim twój tata zobaczy, że coś jest nie tak.
-Ale co się stało?

-Nie pytaj, bierz torbę. - chłopak wcisnął mi co moje w dłoń. Złapałam i poszłam za nim chwiejnym krokiem - Ogarnij się, bo zauważy, że zemdlałaś.
-Ja zemdlałam?
-Tak, przed chwilą.
Zaczęłam iść za nim, powoli dochodziłam do siebie. Mój tata stał oparty o samochód na zewnątrz.
-Tori ! Niall! Długo na Was czekałem, coś się stało?
-Nie, nic się nie stało. - powiedział za mnie Niall. Już się nie odzywałam. Źle się czułam, więc wsiadłam do samochodu. Obok mnie usiadł Niall, ponieważ miejsce w przodu zajęły teczki i segregatory taty. Cały czas patrzyłam na niego nieprzytomnie. Wciąż kręciło mi się w głowie.

***

-Nareszcie! - zawołał Zayn wychodząc przed dom. Podeszłam szybko, by się do niego przytulić. Zaraz za nim wyszedł Harry, Louis i Liam. Ich twarze były takie rozpromienione.
-Żabcie wróciły ! - krzyknął Harry szczerząc idealne, białe zęby. Zayn tylko spoglądał na niego spod byka, ale był równie szczęśliwy. Zbiorowym uściskiem przygnietli mnie i Nialla, a ja zaczęłam się dusić, jednak później śmiać.
-Tori wyglądasz pięknie, a te różowe włoski idealnie kontrastują się z Twoją spódniczką. - powiedział Zayn. Ah ty Zayn, zawsze wiesz, jakie komplementy mi prawić, żebym była zauroczona. Był taki słodki. Lou zagryzając marchewkę uśmiechał się do mnie urzekająco. Zakochałam się w tym uśmiechu. A Liam? On tylko cmoknął mnie w policzek i również posłał mi jasny uśmiech. Taki jak miał zawsze.
- Chodź Tori, mamy dla Ciebie niespodziankę.. No wiesz, Twój tata, ja, Liam i Louis. - Zayn objął mnie ramieniem i wprowadził do domu. Przyznam, że trochę się bałam tej niespodzianki. Po nich można się wszystkiego spodziewać, zwłaszcza, że swój udział w tym miał również mój tata. Co nie wróżyło nic dobrego oczywiście.
  Mulat wprowadził mnie do przedpokoju, a nim kazał wejść jako pierwszej szklanymi schodami na górę. Naprawdę czułam, że coś się kroi w tym domu. Przełknęłam cicho ślinę i udałam szczery, podnieciony uśmiech. Zayn i Harry minęli mnie, a obok mnie stanął Liam nadal z wielkim bananem na twarzy. Teraz on objął mnie ramieniem, a ja aż poczułam zapach jego silnej wody kolońskiej. Czasem miałam dość ich zapachów.
  Zayn otworzył drzwi do mojego pokoju, ale zamiast mojego starego, różowego pokoju na styl Hello Kitty, zobaczyłam pięknie wyremontowaną "komnatę". Mój styl, wczesny vintage, taki o jakim marzyłam.
  Rzuciłam się Zaynowi na szyję i obcałowałam mu całą twarz.
-Podoba Ci się?
-Jeszcze pytasz?! - odparłam pytaniem. Chłopcy cieszyli się razem ze mną.. No, minus Niall, którego tutaj nie było. Weszłam do środka. Wspaniały - Wyremontowaliście mi pokój.. Jakie to miłe, a kosztowało pewnie fortunę.
-I tak połowę zapłacił Twój tata, ale od dzisiaj możesz mieszkać jak chcesz. To wszystko dla Ciebie, Twój wyjazd do Dublina to była świetna okazja, by zrobić do dla Ciebie.
-I zdążyli w ciągu tych paru dni?
-Śpieszyli się, zapłaciliśmy im więcej i.. Tak oto wyszło.
-Dzięki chłopaki. - dałam po buziaku każdemu. Tacie też się należało, choć nie okazywałam mu czułości od paru miesięcy.
-Rozpływam się... Jej pocałunki są takie gorące. - fuknął Harry. Zachichotałam i usiadłam na biało wyścielonym łóżku. Było takie mięciutkie.
-Jedziemy na próbę.. Bez Nialla, bo pewnie zmęczony po podróży, a ty ciesz się swoim pokoikiem. - uśmiechnął się Lou, po czym zamknął drzwi od mojego nowego "własnego świata". Oni byli tacy kochani. Zrobili to dla mnie, nie wierzyłam, a zwłaszcza Zayn.. Właśnie, Malik był uroczy, robił dla mnie aż za wiele. Zdjęłam szpilki i rozłożyłam się jak kot na tym łóżku. Poduszki sprawiały, że moje plecy zaraz były odprężone, a ja mogłam spokojnie sobie na nim zasnąć... Rozpływałam się.
 



----------------------------------------------------
I jak rozdział? Wiem, że długo czekaliście i dziękuję Wam za te wszystkie komentarze! Teraz widzę, że zależy Wam na blogu .;) To naprawdę słodkie .:* Jesteście tacy kochani, że aż zmieniam zasadę .:)

Wystarczy 20 komentarzy = next . 
I z tego będę zadowolona, bo widzę jacy jesteście wszyscy wspaniali. Ale proszę bez spamu . :)
Amen . <3






środa, 6 marca 2013

22. I told you, you don't listen


Hej ! 
Ludziska, postanowiłam, że zostanę na blogu, jednak czy na stałe? Kto wie. 
Jak zauważyłam, gdy tylko wspomniałam o usunięciu bloga, o dziwo zjawiło się więcej czytelników. Czy ja o czymś nie wiem? Większości z Was to ja nawet ani razu nie widziałam. Szkoda, że wcześniej nie widziałam. 






Decklan: Hej kochanie, nawet się ze mną nie pożegnałaś.
Tori: To nie jest moja wina.
Decklan: Nic się nie stało.. Chyba, może za to ja przyjadę odwiedzić ciebie?
O nie. I co teraz? Co mu powiedzieć? - zasypywałam się tak myślami, w końcu jaki miałam wybór? Albo tak albo nie. Teraz jest jedno ważne, kluczowe pytanie: kocham go? A może jednak to nie jest ten jeden jedyny? Teraz juz sama się pogubiłam. To naprawdę trudne. Wiedziałam, że jeśli wciąż będę polegać tylko na uroku osobistym, zdobywać chłopaków, to z tego wyjdą  niemałe kłopoty.
  Nagle obok mnie usiadł Niall z plastikową szklanką wody. Podał mi, po czym zapiął pas bezpieczeństwa.
  Wyłączyłam tableta i włożyłam do futerału. Horan przez chwilę patrzył w swój telefon, po czym sięgnął do tylnej kieszeni spodni. Pewnie szukał tych nieszczęsnych okularów, które mu podpierdoliłam. Wstrzymałam się, żeby nie wybuchnąć brechtem. Uśmiechnęłam się tylko i wyjęłam swojego Sraj Fona najnowszej generacji.
-No ja.. Zgubiłem je znów? - mruknął do siebie.
-Sprawdź pod fotelem. - powiedziałam i włączyłam Twitter. W wiadomościach prywatny jak zwykle spam od Decklana. No tak, przed chwilą wyszłam z chatterii nie udzielając mu odpowiedzi. Czyżby to mogło skończyć się samowolnym przyjazdem? Sądzę, że mojego chłopaka byłego lub też nie, stać na wszystko.
   Moje ciało przebiegł dreszcz. W samolocie było zimno. Pewnie gdy ruszymy, włączą ogrzewanie. Jest sierpień! Powinno być gorąco, a tu klapa jak zwykle.
-Zgubiłem je. - a ten nadal ubolewa. W porządku, nie będę taka wredna. Niech ma i się cieszy. Wyjęłam z torby jego własność i postawiłam mu przed oczyma. Zrobił zeza.
-Skąd je masz?
-Eemm.. Znalazłam, gdy ci spadły.
-Dawaj ! - chłopak chciał wziąć co swoje, jednak ja się cofnęłam - A dasz mi swoją bluzę? Zimno tu jak w psiarni.
-Tobie? Jeszcze czego, oddaj mi moją rzecz, bo pożałujesz! - prychnęłam i rzuciłam mu te okulary na kolana.

***Godzinę później***

Na szczęście w samolocie pomiędzy nami była cisza. Niall nie mówił nic a nic, tylko słuchał muzyki na swoim super fajnym telefonie, natomiast ja pisałam z Pattie.
  W Londynie było strasznie zimno, lał deszcz i wszyscy byli w wiatrówkach i z parasolami. Niall oczywiście zabrał parasol, nie to co ja, ja nie myślę o niczym. Oczywiście nie dał mi pod nim stanąć. Zanim doszłam do sali odpraw, zmokłam do suchej nitki.
-Zimno Ci ? - spytał z szyderczym uśmiechem i wziął swoją walizkę z taśmy.
-Tak, dzięki że pytasz.
-A mi nie! Ja mam bluzy, parasol i zaraz kupię sobie ciepłe jedzenie, a ty nie masz nic. - zaśmiał się mi prosto w twarz. Tym razem już naprawdę przegiął. Od wczoraj nic nie jadłam, przez co znów miałam zawroty głowy. Tak, teraz przez pana blond farbę nie wzięłam portfela z pieniędzmi. Brawo. Dzięki niemu prędzej umrę niż dojadę do domu. Idiota skończony. Skąd u niego to chamstwo nagłe? Z mojego odrzucenia? Nie cierpię tego.


***Piętnaście minut później***

Siedziałam na przeciw niego, pożerał sobie pyszny obiad. Ja trząsłam się z zimna, a on był szczęśliwy jak nigdy. Specjalnie patrzył na mnie zjadliwie rozkoszując się jedzeniem. Denerwował mnie tym. Oparłam się o stół dłońmi. Tak mi się kręciło w głowie.
-Mogę się napić trochę Twojej wody? - spytałam wyciągając rękę.
-Z jakiej racji? Ty mi za to nie zapłaciłaś. - ucichłam. Nie ma sensu takie gadanie. W końcu skończył i gdy tylko wstałam od stołu ,  poczułam, że upadam.Zakręciło mi się w głowie, a obraz zaczął się rozmazywać. Moje nogi stały się jak z waty. Nie miałam siły by utrzymać równowagę. Chyba ręką strąciłam szklankę z wodą ,która stała na stoliku. Upadłam na podłogę. Ostatnie co usłyszałam to krzyki Nialla.  
-Tori ! Tori ,co ci jest? Powiedz coś. Odezwij się do mnie! - krzyczał spanikowany. 

_________________________________
Do następnego... Może .xd
Teraz wrócę do pewnej metody, której bardzo nie lubię, ale nie mam wyboru chyba .<3



50 komentarzy = next






niedziela, 3 marca 2013

Info :3

Hej .;)
Przybywam ze złą wiadomością.. No, dla niektórych może nawet dobrą. Postanowiłam, iż to że piszę, staram się i daję z siebie wszystko już straciło sens. Bloga piszę już od marca roku 2012. Dodałam 21 rozdziałów. Nadal mam tylko po 5 czytelników, reszta to spamowicze, którzy chcą się tylko zareklamować nawet nie czytając notki, dzięki czemu tych ludzi pomijam. Staram się, żeby blog był fajny, żeby opowiadanie przyciągało, ale co z tego jak i tak za to często dostaję jakieś hejty bądź nikt nie chce skomentować mojej pracy. Dla mnie to takie trochę bezsensu, przyznajcie po prostu sami, że ten blog nie ma przyszłości. Nikogo nie obchodzi to wszystko, z wyjątkiem dwóch wspaniałych osób, Beci i Pałliny, które szczerze są zainteresowane moją powieścią i komentują je naprawdę szczerze, a reszta? Reszta mnie nie docenia. Potraficie tylko napisać: "Super. Czekam na next" - to jest właśnie takie coś typu: "Dodam koma. Niech się cieszy" . Nie. Nie na tym to polega. I tak wiem, że to nie ma znaczenia. Opinia jednosłowna to jest coś jak branie człowieka na litość. 
Postanowiłam już, że kończę z blogiem, gdyż wiem, że i tak nikogo to nie obchodzi. Nie mam zamiaru tracić czasu na coś, co jest dla niektórych jak powietrze. Takie coś mogę sobie pisać w Wordzie i też będę mieć satysfakcję. Jestem zadowolona ze swojego bloga, no ale cóż. Mogę być dumna z siebie też na inne sposoby. Więc... Żegnam .<3 Blog zostanie niedługo albo usunięty albo przy moim profilu pojawi się tylko End of ends my story (zakończony). Wolałabym to pierwsze, iż czasem sobie do tego wrócę :3 
Miło było .:)

piątek, 1 marca 2013

21. Row again

-Miałeś być o dziesiątej, kołku! - tak, w drzwiach stał Niall z  burzą rozczochranych blond włosów pod czapką i w dresie. 
-Facet od busa, powiedział, że nie może być później. A teraz bierz rzeczy i chodź.
-Nie jadłam śniadania.
-Nie obchodzi mnie to. Masz być za pięć minut na dole. - rzucił i wyszedł. Co za palant. Specjalnie to zrobił. Wie, o której miał być. Już ja mu z życia zrobię piekło. Będzie jeszcze błagał o przebaczenie. 
   Weszłam do kuchni. Babcia akurat smażyła jajka sadzone ze szczypiorkiem. No nie wierzę, nie zjem ostatniego śniadania tu, w rodzinnym domu, w dodatku mojego ulubionego śniadania. Dobra, jeśli Nialla nie obchodzi to, że zemdleję, to sam będzie mnie cucił, choć.. Hm.. Nie byłabym z tego powodu zadowolona. On i jego jakże piękna morda przyssana do mojej. Na moim miejscu pewnie każda by oszalała. 
-Kłóciłaś się z kimś? - zdenerwowana wyjęłam z lodówki butelkę wody. 
-On jest wredny, ale to już od przedwczoraj. 
-Niall, prawda? - babcia wytarła ręce w szlafrok i stanęła przede mną.
-Tak, Niall, kazał mi za pięć minut schodzić, bo bus był wcześniej. 
-Dlaczego go nie zaprosiłaś na śniadanie? 
-Słuchaj mnie. - zniżyłam ton głosu - On zamówił busa na 9.50, a sam się umawiał ze mną na 10.00.
-Dziesięć minut cię nie zbawi.
-W ciągu dziesięciu minut zdążyłabym zjeść śniadanie. - tłumaczyć jak krowie na rowie. Nikt nigdy mnie nie słucha, gdy mówię - Jeśli on nie szanuje mnie, to ja będę nie szanować jego. Skończyła się taryfa ulgowa. - mówiąc to wzięłam głęboki wdech - No cóż babciu, muszę już lecieć. - starsza kobieta jeszcze mnie uściskała dając buziaka w policzek. 
-Miłej podróży. 
-Dziękuję i pamiętaj, na święta wrócimy. Aha, pamiętaj dzisiaj wyślij paczkę, wszystko jest dopięte na ostatni guzik, więc się nie martw. 
-Nie zapomnę, to żegnaj kochana. 
-Cześć. - pożegnałam się jeszcze z dziadkiem i wyszłam taszcząc torbę obładowaną ciuchami. 
   Niall, jako gentelman mógłby mi pomóc z tą torbą, bo nie waży ona zwyczajnie 2 kilo. Jednak nie, on siedział w aucie zagapiony w swój głupi czarny IPhone. Jego zachowanie było denerwujące. 
  Kierowca otworzył mi bag. Wrzuciłam bagaż i zamknęłam. Mężczyzna zasiadł za kierownicą, a gdy usiadłam wreszcie usiadł. 
-Mówił Ci ktoś  kiedyś, że osłabiasz? - spytałam. 
-A więc jestem denerwujący? 
-Tak, właśnie.
-Ciekawe kto pierwszy zaczął. 
-No ja, ale to nie znaczy, że ty musisz na siłę być uciążliwy. 
-Prawda jest taka, że to ty jesteś uciążliwa.
-Masz więcej dla mnie wad?
-Owszem, chcesz posłuchać? 
-Z wielką chęcią. 
-Jesteś uciążliwa, upierdliwa, irytująca, chamska, dwulicowa i samolubna. Tyle ode mnie, dziękuję i zapraszam ponownie. 
-A więc tak mnie oceniasz? Dzięki. - rzuciłam i odwróciłam się w stronę okna. Nie obchodziła mnie jego opinia, jak zwykle przesadzał, jak każdy. Ale wiecie co jest ciekawsze? Wszyscy mówią, że zawsze to ja jestem ta najgorsza. Nigdy nikt nie machnął ręką i nie powiedział "Nic się nie stało" bądź "Przymkniemy na to oko. Mniejsza" . Zawsze, jak próbuję robić dobrze, wszyscy mają mnie za nic. A jak mi się uda, to od razu zrzucają na mnie cały ciężar. Nie potrafią dziękować. Jak widać, nie wszyscy wiedzą, że ludzie się zmieniają. Takim człowiekiem jest właśnie Niall. On nie widział tego, że chciałam się zmienić, odwraca kota ogonem, tak jakby to, że zaczyna kłótnie miało w czymś pomóc. Nie czułam się załamana, bardziej zraniona od środka. Serce mi pękło. Płakać jednak nie będę, choć ronię łzy za każdym razem, kiedy jestem oczerniana. Niall i reszta nie potrafili zrozumiec, że ja też mam uczucia. 

****

Stanęliśmy na miejscu. Niall zapłacił kierowcy i wyszliśmy. 
-Pomożesz mi z tą walizką? 
-A co ja jestem? Twój lokaj ? - spytał oburzony. Przecież ja go tylko proszę o pomoc, a nie o szukanie wiatru w polu. 
-Zachowujesz się jak jakieś pięcioletnie dziecko na etapie pytania, dlaczego niebo jest niebieskie albo dlaczego wiosna jest po zimie. - wzięłam swoją torbę i założyłam na ramię. 
-Kto tu zachowuje się jak dziecko. 
-Ty się zachowujesz. - blondas odwrócił się, a ja zauważyłam, że  w kieszeni spodni ma swoje czarne , ulubione Ray Bany. Wyjęłam je delikatnie i schowałam w swojej torbie. Horan nawet nic nie zauważył. Niech ma za swoje. 
  Wsunęłam swoje na nos i ruszyliśmy w kierunku hali odpraw. Tam, rutynowo kilka fanek poprosiło go o zdjęcia i autografy. 


****Godzinę później****

Siedząc w samolocie, w dodatku obok Nialla czułam zawroty głowy. Czułam, jakbym miała zaraz zemdleć. Słabo mi było. 
-Mógłbyś przynieść mi szklankę wody? - spytałam najgrzeczniej jak tylko potrafiłam. 
-Dlaczego jesteś taka blada? 
-Bo się słabo czuję. 
-No dobra, zaraz wracam. 
Cóż w niego wstąpiło? Czyżby się o mnie martwił? Albo to tylko moje pozory. 
  Wstał i poszedł na tyły. Zostałam sama, więc wyjęłam swojego super fajnego tableta i włączyłam internet. Na chaterii był Decklan. 
O nie.. 
Nie mogłam już się wycofać. 


-----------------------------------------------------
No i mamy rozdział 21. Matko jak ten czas szybko leci .<3