Błądziłam w tej hali dobrą godzinę, aż wpadłam na kogoś. Ofiarą okazała się być Pattie ! Trzymała w dłoni butelkę wody.
-Pattie ! Gdzieś ty była ? - spytałam podnosząc ją z ziemi, ponieważ przy zderzeniu upadła.
-Tori ty żyjesz ! Już dobrze ? Napij się. - podała mi butelkę z wodą. Chwyciłam ją i wzięłam łyka.
-To tylko omdlenie.
-A gdzie Niall ? Wiesz że to on cię uratował ?
-Tak, ale zapomnijmy o tym. Pewnie miałam urojenie, wracajmy do domu...
-Jutro mamy lot. I jak koncert ci się podobał ?
-Bardzo, a ty to chyba nie posikałaś się z emocji gdy Liam cię wziął na scenę.
-No to było mega ! Prawie zemdlałam. Ej ale co się z tobą stało ? Dlaczego ty tak nagle przykleiłaś się do podłogi ?
-Słabo się poczułam. Nieważne, wracajmy już do tego hotelu.
-Dobrze, chodźmy.
Ruszyłyśmy do celu. Hotel "California" na Mall Street. Prościzna, nawet ja wiem gdzie to jest. Pattie całą drogę paplała o tym koncercie, że po jakimś czasie już nawet nie wiedziałam o czym gada. Typowe.
-...wzięłam dla ciebie autograf. - zakończyła i wzięła łyk wody. No tak, jak się tyle gada to w gardle może zaschnąć.
-Dzięki. O patrz już jesteśmy.
Weszłyśmy do środka ekskluzywnego holu. W recepcji zakwaterowałyśmy się i dostałyśmy klucz do pokoju. Na dwudziestym dziewiątym piętrze ! Oszaleli, jak my mamy tam trafić ? Szłam za Pattie. Obłędny to był ten hotel, tak że się jaram. No dobra żartuję. Jedna noc, nie ma co. Rano mamy wylot z powrotem. Pojechałyśmy windą na swoje piętro i otworzyłyśmy pokój. Normalny, nic szczególnego. Dla dwóch osób ? Takie tam dwa łóżka i telewizor, jedyne co się rzucało w oczy. Umyłyśmy się i przebrałyśmy w piżamy. Ja jeszcze siedziałam na Twitterze, za to Pattie robiła sobie paznokcie.
-Zauważyłaś jak Zayn się na mnie patrzył ? - odezwała się nagle.
-Ooo tak i Liam to samo, ale... Z Paynem to raczej nie ma co, bo on ma dziewczynę.
-Hm... No tak, ale widziałaś spojrzenie Zayna ? Wow, wydaje mi się że mu się podobam.
-Na pewno, musisz go spytać. Ale powiedz o co ci chodzi z tym że Niall akurat na mnie leci ?
-No nie wiem, tak mi się wydaje. Poza tym... Chciał cię wziąć na scenę.
-A co z moją ręką ? Hello ! Nie widzisz ?
-Co ma ręka do tego, pomógł by ci.
-Wiesz, już miałam dość wypadków i jeszcze to omdlenie. Zresztą po co mu ktoś taki jak ja ? Nie potrzebny do szczęścia w ogóle, przecież on ma dziewczynę, tę Holly Scally, czy kto tam.
-W sumie masz rację.
Nikt nie zdążył się odezwać, bo zadzwoniła moja komórka. Od razu odebrałam.
-Hallo ? Tata ?
-Tak Tori. Muszę cię poinformować o czymś ważnym, zostałem menadżerem pewnego boybandu z Wielkiej Brytanii, mówiłem ci zresztą już o tej pracy, więc... Nie musisz wracać już do Dublina, szkołę załatwię ci w Londynie, przeprowadzamy się tutaj.
-Ale... Ale... Tato, ja zostawiam przyjaciół, a co z Pattie ?
-Przykro mi, ale... Nic nie poradzę.
-No świetnie wiesz. - rzuciłam podnosząc głos.
-Nie tym tonem.
-Bo co ?
-Bo naprawdę dostaniesz karę na wychodzenie.
-Pff... - prychnęłam - To gdzie mam się zatrzymać ?
-Jutro rano po ciebie przyjadę, a Pattie będzie musiała sama wrócić do Dublina.
-Zajebi...
-Tori. - upomniał mnie tata.
-Sorry. Dobra, jak sobie chcesz, ale będę przyjeżdżać do niej co dwa tygodnie na weekend.
-Nie mam nic przeciwko.
-W porządku. To na razie. - powiedziałam sztucznie udając zadowoloną, posłuszną dziewczynkę. Rozłączył się, a we mnie się gotowało.
-Boże, Pattie... - jęknęłam przez zaciśnięte zęby - Mój tata został menadżerem jakiegoś zespołu i zostaję tutaj na stałe. Tu będę chodziła do szkoły.
-Co ? A co ze mną ? Nie będziemy się spotykać ?
-Będziemy, co dwa tygodnie na weekend.
-Ale głupio, ja cie kręce... Ja cię też będę odwiedzać,nie myśl sobie!
-Nie myślę, mam nadzieję nawet ! - przytuliłam ją mocno - Nie martw się, beze mnie będzie ci lepiej, na bank. Masz jeszcze Jess, Makkie i Cloe, będzie dobrze.
-No coś ty, z nimi nie da się gadać tak dobrze jak z tobą. Jezu jak mi będzie ciebie brakować. Ale jeszcze mamy Twittera i Skype, co nie?
-Ale to nie to samo. - westchnęłam.
-Niby tak, ale... Pomyśl też optymistycznie.
-Nie da się ! - podniosłam ton głosu, jednak od razu ucichłam. Nigdy się tak nie wydzierałam.
-Trudne jest to, wiem. To... Wracam do Dublina już bez ciebie... - po jej policzku popłynęła samotna łza. Naciągnęłam rękaw swojej beżowej piżamy i wytarłam ją.
-Będzie dobrze, obiecuję. - złapałam ją za dłoń, żeby wesprzeć, choć wiedziałam że nie będzie dobrze. Jestem rozerwana.
-Tak uważasz ?
-Mhm. Nie płacz, bo nie warto. Przecież nie rozłączają nas na zawsze, co nie ?Będziemy się odwiedzać.
-Plus też widać są. No nic to, trzeba żyć dalej. Idziemy spać ?
-Jasne. - odparłam na odczepnego. Położyłam się i... Normalnie jak człowiek zasnęłam.
_________________________________________
I jak rozdział ? Liczę na miłe komcie ;**
6 komentarzy:
Osz ty ! Swietnie piszesz ! Uwielbiam Cię !♥A ten rozdział jest GENIALNY !
Rozdział genialny ..; D <3 Czekam na next ... ;D
Rozdzial genialnyy..;) Podoba mi si czytam dalej ;) zapraszam do mniee http://ziall-foreverr.blogspot.com/?m=1
rozdzial genialny.. ;) podoba mi sie ! ;) http://ziall-foreverr.blogspot.com/?m=1 zapraszam do mnie xxx
Fajnyy :D
świetny :)
Prześlij komentarz