poniedziałek, 31 grudnia 2012

Happy New Year !! ;3

Hej. <3
Cieszycie się na nowy rok ? xx
Ja bardzo !! :)

Chciałabym wam życzyć szczęśliwego nowego roku, sylwestra z dużą ilością alkoholu (tylko dla pełnoletnich xd) oraz sukcesów i zdrowia, żeby nic was nie ominęło !! :-***

Życzy ιяιѕн ℓєρяє¢нαυη .♥ 
Lol. Kocham was wszystkich ! Dzięki za ten wspaniały rok !!! :P

piątek, 28 grudnia 2012

14. Planning weekend and hardly...






-Joe nie ma w sobie ni krztyny sprawiedliwości, mówię ci, że go w końcu ogram. - mówił dziadek oglądając telewizję. Taa... Brakowało mi tego gadania. Lily bawiła się lalkami i klockami, babcia siedziała na fotelu bujanym patrząc w telewizor, dziadek wciąż gadał o tym pokerze, a ja dziergałam na drutach ubranka dla lalek mojej siostry. Tak nam mijał właśnie wieczór, później brałam prysznic i szłam z kubkiem kakałka do pokoju, uwalałam się na łóżku i włączałam laptopa, żeby pogadać ze znajomymi albo poczytać Twittera. Wszystko co robiłam było serio bez sensu.
   Nagle zadzwonił mój telefon. , który prawdopodobnie został w torbie i nawet nie wyjęłam go. Komórka leżała na segmencie kuchni , więc zbytnio długo jej nie szukałam, z czym często miałam problemy: gubiłam wiele rzeczy, a ze znalezieniem małych przedmiotów musiałam się nieźle napracować.
   Wyświetlił mi się Nialler. No brawo, ciekawe czego ode mnie chce. Odebrałam po jakimś czasie, by nie pokazywać mu, że jestem nie wiadomo jak zafascynowana tym, że dzwoni. Po prostu NIE.
-Hallo ?
-No wreszcie ! Co tak długo ?
-No wiesz, ja bardzo lubię swój dzwonek i nie jest to wcale "Stand Up", zmieniłam.
-Wszystko mi jedno. Spotkamy się jutro ?
-Jasne, w porządku, ale w jakim celu ?
-Nie przeżywasz już dzisiejszych wydarzeń ? - odpowiedział mi pytaniem. Westchnęłam głęboko.
-Oh, uwierz mi, przeżywam, tylko, że jeszcze mam na głowie kolejnego natręta, Aaron'a, taki jeden , chce ze mną znów chodzić , natomiast ja... A właściwie, pojęcia nie mam po co ja ci się zwierzam.
-Możesz mi przecież ufać.
-Niee... Wolę tak szybko się z tobą nie zaprzyjaźniać, bo za szybko się wszystko potoczy i zaraz w łóżku wylądujemy.
-Z tobą to ja mógłbym teraz. - zaśmiał się, a ja tylko uśmiechnęłam się do słuchawki i zagryzłam niecierpliwie dolną wargę - Mówiłaś, że masz młodszą siostrę, więc pomyślałem sobie, czy by nie zabrać was do wesołego miasteczka, podoba ci się ten pomysł ? - w sumie , to miłe, że chce zabrać mnie i Lily do parku rozrywki, poza tym, Liliana ubóstwia One Direction w tym Niallera i Liama w szczególności, więc czemu nie? Zadręczy go, śmiesznie będzie. Ale będzie ubaw z Horana. Co nie miara !
-Jasne, tylko spytam siostry.
-Czekam.
Nawet nie myślałam, by zakrywać słuchawkę.
-Hej Lily, Niall pyta, czy nie pójdziemy z nim jutro do wesołego miasteczka, zgadzasz się ?
-Niall? Niall??!! Hm... Dobla !! Dobla !!! - zapiszczała - Tori!! Zobaczę Nialla !! Aaa !! - wstała i zaczęła ciągać babcię za spódnicę, to znów biegać po pokoju jak psychiczna - jak to dzieci.
-Słyszałeś te piski ? Znaczy, że się zgadza. - powiedziałam z powrotem do telefonu.
-Urocza. Świetnie, zapamiętałem twój ades, będę o jedenastej.
-Nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się znów lekko - Na razie !
-No pa. - rozłączyłam się i włożyłam mojego cegłę-IPhone do kieszeni kurteczki.
  Czyli na jutro zapowiada się wspaniały dzień - Niall długo nie wytrzyma nerwowo z Lily, wiem, doświadczyłam, no ale cóż - dawno nie byłam w Cornell Condrad Centre, podobno jest tam fajnie.
-Babciu, Nialler chce zabrać mnie i Lilianę jutro do do wesołego miasteczka.
-Wspaniale.. Już się właśnie dowiedziałam. Oby pogoda dopisała.
-Będzie śmiesznie, mała ich kocha, choć sama nie rozumie tych piosenek, a co do pogody...
-A właśnie, że rozumiem !! - przerwała dziewczynka i uderzyła mnie lekko w ramię. Zaśmiałam się i uciekłam do pokoju.
  Później i tak musiałam ją wykąpać i przeczytać na dobranoc bajkę.
Położyłam się około godziny 2.00 w nocy, nawet nie chciało mi się grać i pisać piosenek, wszystkiego mi się odechciało.
  Zasnęłam bardzo szybko, co było u mnie normalne. Wystarczy, że zamknę oczy i śpię. Zabawne, nie?

***Rankiem***

-Tori ! Wstawaj !! Wstawaj !! - usłyszałam nad uchem dziecinny głosik. Otworzyłam ledwo co oczy jak Lily wsadziła mi na głowę kota.
-Co ty mu robisz ? - spytałam zdenerwowana - Zabieraj tego kota, jeszcze tu go nie było, co ty taka szybka?
-Cornell Condrad Centre !
-O jedenastej , siostro, a jest - spojrzałam na zegarek w telefonie - Wpół do dziewiątej !
-No to co ? I tak godzinę będziesz się malować. - usiadłam i spojrzałam na nią pytająco.
-Nie bądź taka mądra, sama w piżamie jesteś .
-Wstawaj ! Wstawaj ! Bo ci przyniosę mysz z piwnicy.
-To idź, boisz się naszego szczura , więc co by było z myszą.
-Tolii... Plose, oddam ci swojego ptysia.
Zrozumiałam teraz, jak mojej siostrze zależało na tym, że spotka 1/5 1D  i że pójdzie do wesołego miasteczka, ostatnio była rok temu.. Ojej i jeszcze ten ptyś.
-Niee... Nie chcę twojego ptysia, leć wybierz sobie ubranka, a ja już wstaję i idę się myć. A gdzie babcia?
-Pojechała przecież zająć się Caraghiem (pub) , zapomniałaś ?
-Niee... Dziadek pewnie u wujka Joe.
-Dzisiaj nie, dzisiaj żniwa.
-No tak . - westchnęłam i wstałam. Dziewczyna pobiegła do swojego różowego pokoiku, a ja otworzyłam szafę. Musiałam coś wygrzebać, dobrałam sobie dosyć fajny kostiumik, czyli to <klik>.
  Szybko wzięłam prysznic, po czym przebrałam się i włosy wyprostowałam. Nałożyłam jeszcze lekki make-up, nie obeszło się bez podkłady, by móc zakryć piegi. Oprócz tego, że naturalnie jestem ruda, nienawidziłam swojej piegowatej części twarzy. No ale peszek, nie każdy rodzi się taki jaki chce.
  Do pokoju znów wbiegła Lily ubrana schludnie w różowiutką sukienkę i sandałki.
-A plecaczek wzięłaś ?
-Na co mi ?
-A soczek i lalkę gdzie włożysz ?
-No tak, ty masz torbę !
-Ale ja ci nie będę nosiła, soczek wezmę, ale lalę będziesz nosić.
-Hm.. Dobra.
Założyłam okulary na głowę, po czym zeszłam na dół. Musiałam zrobić śniadanko, tak zwany u nas Ulster Fry.

**

-To co zjemy, małpeczko ? - spytałam i otworzyłam lodówkę - Tosty, naleśniki, jajka, kiełbaski, barm brack z dżemem (taki słodki, irlandzki chlebek) ?
-Jajka i barm brack.
Bez słowa zabrałam się za patelnię i rozpaliłam na ogniu. Wyjęłam składniki , na rozgrzanym metalu skwierczał już olej. Usmażyłam nam pyszne jaja sadzone, barm brack z dżemem truskawkowym i szklankę dobrego soku z żurawiny. Tak, wiem, jesteśmy dziwnie, ale to Irlandia - same specjały. Rzadziej jak Angole pijemy samą herbatę - zdarzy się.
  Kiedy byłyśmy już gotowe wzięłam do ręki torbę, zdzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a na powitanie przybysza pobiegł Maroon I , mój pies (buldog francuski). We framudze zobaczyłam blondasa w czapce celtyków. Koleś wie co dobre.
-Hej.. - powiedział i pogłaskał Maroona , który całego już go obślinił. Wzięłam od niego pupila.
-Przepraszam cię za niego. On i maniery.
-Nic się nie stało, mój też się ślini ze szczęścia.
-Masz psa ?
-Owszem, ale u rodziców w Mullingar.
-Rozumiem. Czekaj, dam ci chusteczkę, się wytrzesz. - wyciągnęłam serwetkę z kartonika i wyzbierałam ślinę mojego psiaka z jego bluzki - No, teraz wyglądasz jak człowiek.
-Dzięki.
-Lily, Niall przysz... - nie dokończyłam, bo ona mi wparowała do korytarza i rzuciła na Niall'a. Wziął ją na ręce, a ona zaczęła bawić się kosmykami jego blond włosów.
-Co tam, mała ? - spytał.
-Dobrze, a co ?
-Cieszysz się, że idziemy do wesołego miasteczka ?
-Bardzio ! Idziemy ?
-Idziemy.
-Jeszcze siusiu przed wyjściem. - upomniałam ją.

**Piętnaście minut później***

Niall co chwilę zabierał Lily na jakieś kolejki i resztę atrakcji. Umęczyła go, ale on nawet tego nie okazywał. Po godzinie zabawy usiedliśmy na ławce, Nialler kupił nam frytki z octem (heheszky - Ola wie o co chodzi), a sam sobie wielkiego hamburgera. Nie musiał za mnie płacić , ale ten jak się uprze to nie ma zlituj się. Jak każdy koleś, który chce mi zaimponować, nie twierdzę oczywiście, że on chce, ale...Tak to wygląda lub po prostu stara się być miły. Ja nie jestem dla niego miła, no... Czasem mam gorsze dni.
-Daj malutka, otworzę ci. - powiedział Horan i odkręcił mojej siostrze sok, to samo zrobił z moją butelką. Nałożył na nos ciemne oksy i zaczął jeść co swoje. Ja powoli zajadałam się fryteczkami.
-Czy wy jesteście parą ? - spytała nagle Liliana. Na te słowa aż zakrztusiłam się colą. Niall poklepał mnie po plecach, ale odtrąciłam jego dłoń.
-Nie jesteśmy, małolato, co ty w ogóle opowiadasz? Ja i Niall? Nigdy !
Na te słowa Nialler lekko spochmurniał . Nie chciałam sprawiać mu przykrości, ale tak jakoś wyszło. Inna reakcja byłaby dziwna. Nie chcę robić mu nadziei.
-Ojć... - pisnęła tylko dziewczynka widząc minę Irlandczyka - Nie przejmuj się, ja mogę być twoją dziewczyną.
Zrobiłam facepalm i myślałam że pęknę ze śmiechu i jednocześnie wstydu.
  Dokończyłam swoją porcję i schowałam rzeczy Lily do jej SuperRóżowego plecaka. Wyrzuciłam jeszcze śmieci do kosza i wsunęłam ciemnie okulary na nos.
  Przez chwilę szliśmy w ciszy.
-Idziemy na diabelski młyn ? - rzucił nagle Niall. Pomyślałam, że to do Lily, więc zignorowałam - Hallo... Słyszysz? Ziemia do Tori ! - stanęłam i zdjęłam okulary.
-Co ? - byłam zamyślona.
-Diabelski młyn, a szkrab pójdzie na ciuchcię.
-Nie, dzięki, nie mam ochoty.
-No tak, ze mną nie masz ochoty, ale z Harrym albo Zaynem byś poszła.
-Ej ej, Zayn i Harry to tylko moi przyjaciele, zupełnie jak ty, o co ci chodzi ?
-O nic. Jesteś uparta.
Przewróciłam oczyma.
-Uparty to jesteś ty.
-Ee tam, bez przesady. To idziesz ?
-Zamknij się, Niall.
-Prosiłem.
-Dobra, pójdę tam z Tobą, ale jak się zatrzyma w górze nie ręczę za siebie.

  Jak chciał, tak zrobiliśmy. Mam nadzieję, że idioci nas nie zatrzymają na samej górze udawając że coś im szwankuje. Jechaliśmy powoli oglądając widoki. Irlandia z lotu ptaka była jeszcze piękniejsza. Gdy tak niemimowolnie zachwycałam się krajobrazem karuzela stanęła. Nie no perfidne żarty ! Wystraszyłam się i niechcący złapałam jego dłoń. Uświadomił mi to swoim głupim uśmieszkiem , więc szybko ją puściłam.
-No to utknęliśmy tu. - mruknął cicho. Spiorunowałam go wzrokiem. Mnie nie było do radości.
-Serio ?! - spytałam z ironią w głosie. Moja wypowiedź nie miała konkretnego adresata. Zawsze tak reagowałam, gdy mogłam po prostu powiedzieć: "WTF?!" lub "Boże, specjalnie sobie ze mnie jaja robisz i się śmiejesz !!" .
-Chyba. - spojrzałam na niego przerażonym wzrokiem. W jego niebieskich oczach wręcz się iskrzyło.
-Ależ masz wielkie oczy. - stwierdził - Ku***wa , ty wiedziałaś że tu tak wysoko ?
-Niall, to nie jest śmieszne.
-Dla mnie tak.
-Przestań.
-Ale z czym ?
-Z tym swoimi gierkami.
-Pokazać ci prawdziwą gierkę ? - teraz jego się przestraszyłam. Zamknął oczy i powoli się do mnie zbliżył. Jeszcze chwila i...

_________________________________________________________________________
Jak myślicie, co dalej ? Przepraszam, że tyle musieliście czekać, ale stare kości - pisać sie nie chce, ale jak jest wena i natchnienie to od razu inna gatka. Nareszcie długi, 14 rozdział !! .<3
+ zapraszam na cudnego bloga . Love Story koleżanki o One Direction, mam nadzieję, że skoro mi się spodobał to i wam się spodoba !! Ciepło zapraszam !! .xd http://summer-love-opowiadanie-one-direction.blogspot.com/

piątek, 7 grudnia 2012

13. Easy situation

Postać poboczna:

Aaron Fisher 

Szłam parkiem w stronę domu cała w dreszczach. Stres wziął mnie całą, oczywiście Niall jeszcze mnie gonił, ale wydaje mi się że go zgubiłam - nie wiem, nie oglądałam się za siebie. 
-Stój... - usłyszałam czyjś głos. Znałam ten głos, jednak nie był to Horan. Chłopak zatrzymał mnie. 
-No co ?! - spytałam zbulwersowana.. Aaron, mój pierwszy były chłopak, chodziłam z nim przez jakiś tydzień ! To jak nic. 
-Nie wiedziałem, że tak szybko uciekniesz od tych pedałków. - zakpił. Uśmiechnęłam się cokolwiek sztucznie, tak z dezaprobatą, by nie dać mu tej satysfakcji, że mnie bawi, bo było inaczej. 
-Po pierwsze: pedałkiem to jesteś ty, po drugie: przyjechałam tu tylko na parę dni, do Pattie, dziadków i... Deklana oraz reszty znajomych, więc wybacz, ale wracam niedługo. 
-Ja pedałem ? W końcu z tobą byłem.
-Bo nie potrafiłam ci odmówić, z każdym dniem byłeś... Hm... - wzięłam duży wdech - Bardziej nieznośny. 
-Za to ty nadal jesteś gorącym kąskiem...
-Nie pozwalaj sobie. 
-Bo?
-Bo ci przywalę. 
-Ty ? Taka drobna kruszyna ? 
-Następny. - prychnęłam - Deklan ze mną zerwał , zadowolony jesteś ? 
-Owszem, więc... Możemy znów się zejść. Ty i ja. 
-Nie to miałam na myśli, tylko cię informuję. A teraz alivederci. - chciałam odejść, ale on znów mnie złapał za ramię. 
-Co jeszcze ? 
-Co ty taka zła ? - odpowiedział mi pytaniem. Westchnęłam głęboko. 
-Dopiero co dowiedziałam się, że Deklan i Holly są razem ! Głuchy ? 
-Nie mówiłaś, że to przez niego. 
-To teraz już wiesz. 
-W takim razie ja jestem dostępny, nadal, Emma i ja już nie jesteśmy razem, jak chcesz, mogę z nim o tym pogadać. 
-Nie ma tu już nic do gadania, jest jak jest. Ty i ja... Różnimy się - ty słuchasz metalu, heavy metalu, a ja pop i rock, to inna bajka.
-Ale żeś dowaliła...! Przemyśl to, mam nowe glany.
-Nie lecę na twoje glany, wróż że normalne adidasy, a nie tylko sobie obtarcia robisz. 
-Tak mi wygodniej. 
-Nieważne, zdejmij tego kolczyka w wardze i zmień buty, to pogadamy... 
-Czyli jednak mam szansę ? 
-Możliwe, jeszcze nic nie zasugerowałam. Żegnam cię satanisto. - ruszyłam przed siebie i jeszcze usłyszałam jak Aaron woła za mną: "Ale ja jestem chrześcijanem!", ale to było już serio mało ważne. 

*****

Wparowałam do domu jak gdyby nigdy nic i spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. 17.45, teraz miałam zadzwonić do taty. Chciałam normalnie, spokojnie sobie wejść do góry, jak babcia za mną zawołała...
-Tori !
Osz kurde...
-Tak babciu? - spytałam najmilej jak się tylko da.
-Pójdziesz po dziadka do wujka Joe, zasiedział się, a zaraz będzie kolacja.
-Ale dlaczego akurat ja ?
-Bo ja muszę zrobić pranie i przygotować tę nieszczęsną wieczerzę. 
-Babciu, ja muszę do taty zadzwonić.
-Wnuczuś, to ci zajmie pięć minut, wujek Joe przecież mieszka przecznicę stąd, nie odbiera telefonu, więc jak mam się z nim porozumieć ? Bynajmniej nie telepatycznie.
Dziadek i jego słuch. - pomyślałam i z powrotem wyszłam z domku. Ruszyłam do wujka Joe, mieszkał na Letterdone Street 23 (nawet szczegóły się liczą). Wujek, najstarszy żyjący brat mojej babci to wielki karciarz, mieszkał ze swoją żoną, moją, dobrą ciotką Mariel w małym, czerwonym domku z pasiastą skrzynką na listy, obok którego rosłe, delikatne bzy. Typowe... Zwykle dziadek jak już gra w tego pokera, to nie idzie go odciągnąć, chodzi o pieniądze, duże pieniądze o której grają już dobre 10 lat. Zapukałam do żółciutkich drzwi, były takie neonowe, że za każdym razem dostawałam oczopląsu. 
-Ooo... Co za miła niespodzianka Tori ! - wykrzyczała ciotka swoim piskliwym głosem.
-Ciociu,  byłam u ciebie tydzień temu w piątek, jeszcze zanim tata mi powiedział, że przeprowadzamy się do Londynu.. Zupełnie przed dniem kiedy jechałam na koncert.
-Ten twój tata to zawsze wydziwiał. I co ? Dobrze ci się żyje ? 
-Średnio, mieszkamy jeszcze z tymi chłopcami z One Direction, przyjechałam tu z Niallem. - powiedziałam wchodząc do środka, przytulnego korytarzyka, na którego ścianach są liczne zdjęcia i portrety dzieci i każdego potomka rodziny. Naturalne w mojej pokręconej rodzinie. 

  Po godzinie jakoś oderwałam dziadka od kart, pożegnałam się z ciotką i wujkiem Joe, po czym oboje ruszyliśmy w drogę do domu.
-Wiesz dziadku, ja nadal nie wiem po co wy gracie w te karty, nie skończy się to nigdy.
-Kiedyś to zrozumiesz, Tori. Nie gramy tylko dla pieniędzy, tu też chodzi o sprawy rodzinne.
Zrobiłam minę typu wtf ?! .
-Dziadku, kochasz mnie? - spytałam.
-Co to za pytanie? Oczywiście, że cię kocham, ale cóż to ma do rzeczy?
-To nie gadaj głupot ! Jakie sprawy rodzinne? Gracie w tę grę już od czterdziestu lat ! Dziadku, poker na pieniądze dawno wyszedł z mody.
-Może i masz rację, ale ja nie spocznę póki nie wygram, przepraszam skarbie, ale to naprawdę dla mnie ważne.
-Ahh... - westchnęłam tylko i ruszyłam dalej z dziadkiem pod ramię. Był to mężczyzna w sile wieku, lecz bardzo kościsty i energiczny jak na starszego człowieka. Miał siłę na wszystko, czasami chorował na serce, zupełnie jak ja, jednak on nadal twierdził, że wszystko z nim dobrze. I na pokerze się skończyło. Niestety, ale ludzie już po jakimś czasie zdają sobie sprawę z tego, że życie nie ma dla nich przygotowanego lepszego losu i robią to co ich zdaniem jest już niekorzystne. Przenoszą się na inne śmieci, tak samo będzie ze mną, wiem to dobrze. Bo co z tego, że będę do czasu mieszkać i żyć pod jednym dachem z piątką chłopców i tatą, z którym prawie nie mam kontaktu? Nic i tak to mi nic nie da. Na razie nie jestem hejtowana przez ich fanki, bo nikt póki co nie wie, że z nimi mieszkam, ale zaraz pewnie wszystko zacznie się komplikować, Niall'a i mnie pewnie na tym lotnisku razem widzieli, więc... Sami wiecie, plotki roznoszą się szybko. 


__________________________________________________________
Hej. Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale net mi się schrzanił i trochę musiałam poczekać zanim  go naprawią. No ale macie wreszcie piękny i długi rozdział. <3 CZYTAŁAM WSZYSTKIE KOMENTARZE i BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE TAK WAM ZALEŻY NA DALSZYM BIEGU WYDARZEŃ. Tylko że teraz jestem rozerwana, nie wiem co mam zrobić. Jedni piszą - niech będzie z Harrym, inni że z Niallem i pojęcia nie mam co począć. Zrobię to tak jak w demokratycznym kraju: przeprowadzę ankietę i niech największy głos ludu zdecyduje. <3