Weszliśmy do mieszkania od ich części. Była zupełna cisza. Tak jakby nikt tu nie mieszkał. Totalnie zajebiście.
Chłopak przez chwilę przyglądał mi się. Odetchnęłam głęboko.
Po minucie takiego gapienia się na siebie, zaczęliśmy wymianę śliny przy ścianie. Właściwie, to ja byłam w tej chwili przyparta do ściany, a on trzymał moją nogę na swoim biodrze.
Parę osób wchodziło do domu, ale my nawet nie wiedzieliśmy, kto to jest.
-Tori? - usłyszałam. Tak, teraz dopiero usłyszałam. To był mój tata. I nie brzmiał zbyt szczęśliwie. Niall niechętnie, ale sekundę później "odkleił" się ode mnie.
-Tato, chcieliśmy ci o tym powiedzieć, ale ty nigdy nie miałeś czasu. - siedziałam z Niallem w salonie, na kanapie, na przeciw ojca, który zaciągał się grubym cygarem.
-Dane, nie wszystko ważniejsze jest od nas. Tori to Twoja córka, gdybyś choć na chwilę zainteresował się nią, nie Nami, ale nią, to może zauważyłbyś, że coś się działo kiedy cię nie było. Musisz odpocząć. - ojciec wypuścił siwy dym z ust w zamyśleniu. Wdychałam go i krztusiłam się nim.
-Nie pomyślałem o tym. Mam tyle roboty odkąd pamiętam.
-Ale tatku, nie spędzasz już ze mną czasu jak kiedyś.
-Wiem, mój błąd. - skwitował - Ale to nie zmienia postaci rzeczy, że mam dużo roboty. Jutro jedziemy do lekarza, Tori, pamiętaj. - tak, na śmierć zapomniałam. Tata zapisał mnie do nowego lekarza rodzinnego. Musiał przenosić papiery. Ale to już jego sprawa. Skoro jest moim rodzicem, to niech się mną interesuje - Mamy na 12.30, więc musisz wcześnie wstać. - wstał.
-Gdzie idziesz?
-Ja? Do papierkowej roboty, wykonać parę telefonów. Zamówię na obiad pizzę, co wy na to? - skinęłam tylko głową i westchnęłam. Znów to samo. Historia lubi się powtarzać. Kiedy w końcu przejrzy na oczy? To było jak rozmawianie z dzieckiem.
Zostałam z Niallem sama.
-To nic poważnego? - spytał po chwili. Spojrzałam na iego.
-Niee.. To zwykła kontrola, pobieranie krwi, sprawdzenie wagi. Nie masz czym się martwić.
-To dobrze. - położyłam się na jego kolanach, a on na mnie spojrzał. Patrzeliśmy sobie w oczy przez dłuższy czas. On miał takie piękne oczy. Błękitne niczym ocean pacyficzny. Często w nich tonęłam. Naprawdę. Tonęłam w nich. Czy to w ogóle możliwe tonąć w oczach? Pewnie nie, ale inaczej nie potrafię tego po prostu ująć. Byłam zachwycona.
A on jest idealny. Przecież to najoczywistsza oczywistość. Niall Horan - dziewczyny wzdychają do niego na całym świecie, muszę się nim dzielić. Ale póki co, mam go tylko dla siebie. Mogłam robić z Nim co tylko chcę.
Szczerze, od paru dni zaczęłam się zastanawiać, co powiedzą na to jego fanki. Ale szczerze mówiąc, myślę, że zrozumieją. Prawdziwi fani nigdy go nie opuszczą. Jeśli chodzi o mnie, jestem wielką fanką Justina Biebera. I po jego licznych zerwaniach, nadal zostałam z nim. Choćby zrobił coś niewyobrażalnie niewybaczalnego, będę z Nim. Na dobre i na złe. Tak, podkochuję się w wielu sławnych mężczyznach, nie mówiąc o tym Niall'owi, ale tak robi praktycznie każda nastolatka. Niall nie musi wiedzieć o tych wszystkich plakatach porozwieszanych na ścianach, choć był w moim pokoju już z tysiąc razy. Pewnie sam ma plakat Justina, znając życie. Jest taki sam jak ja. Wiem, że on tak samo, umiera z podniecenia. Przecież znam go nie od dziś. No dobra, znam go dopiero miesiąc, ale to nic jeszcze nie znaczy. Jesteśmy szczęśliwi. Oboje po uszy uwielbiający Justina Biebera.
-Tori? - jego głos wyrywał mnie z przemyśleń.
-Tak, kochanie?
-Zamyśliłaś się.
-Tak, wiem. - zarumieniłam się. - Myślałam o Tobie. - chwila ciszy - Praw mi komplementy.
-Nie starczy mi na to całego dnia. - zaśmiałam się głośno. Był taki słodki. Wszyscy moi ex chłopacy zawsze wyobrażali sobie mnie jako czarny charakter. Ale ja nim nie jestem. Robię parę głupich błędów, ale to nie znaczy, że jestem naprawdę zła. Może to po prostu zbyt dobra gra aktorska.
I tak mijały dni. Ja byłam okropna. Kłóciliśmy się, krzyczałam, czasem po prostu bez powodu, a on się śmiał. Śmiał się z tego, że codziennie chodziłam z morderczym wzrokiem. Później przepraszaliśmy się nawzajem, a na zgodę szliśmy wymieniać ślinę. Znów krzyczałam, a on znów śmiał się. Codziennie to samo. Trzaskanie drzwiami, głupie obelgi, epitety, ubliżenia. Z każdym dniem czułam, że coraz bardziej się w nim zakochuję. Może to dziwne, ale dzięki niemu zaczęłam funkcjonować lepiej niż wcześniej. Jadłam normalnie, przybierałam na wadze. Lekarka stwierdziła, że robię postępy, bo wcześniej byłam zbyt wychudzona. Kazała mi przytyć. I to zrobiłam. Właśnie dzięki niemu. Byłam szczęśliwsza, bo przestałam się ciąć.
Ostatnie dwa tygodnie wakacji.
-Tori, ty przytyłaś. - powiedziała moja przyjaciółka. Zmarszczyłam brwi przeglądając się w lustrze. Racja. Ważę już 45 kilogramów. To jeszcze nie jest idealna waga, ale coraz to lepsza.
Otworzyłam szafę i włożyłam czarną, długą footbolową koszulkę z napisem "WEED 94". Była świetna, bo sięgała mi do kolan i mogłam nie nosić spodni. Wciągnęłam na nogi czarne podkolanówki i znoszone czarne creepersy.
-Jak tak dalej pójdzie, niedługo nie zmieszczę się w ulubione jeansy. - zaśmiałam się, a ona po mnie.
-Jak tak dalej pójdzie, to zajdziesz w ciążę spożywczą, to pewne. - powiedziała. Spiorunowałam ją wzrokiem.
-Nie przeginaj, bo ci wpierdolę. - mruknęłam wyciągając telefon - Wiesz, ostatnio zaczęłam coraz bardziej zakochiwać się w Niallu. Pewnie mi nie uwierzysz, ale to jak sen. Najpierw powoli, a później całkowicie. Kocham go tak mocno.. - westchnęłam - I nie chciałabym go stracić.
-Nie stracisz.
-Kiedyś dojdzie do tego, że naprawdę tak się stanie. Wiesz jaka jestem.. Jestem głupia. Naprawdę głupia. Jedno nieprzemyślane zagranie i po mnie. Po naszym związku. Zależy mi na nim, Pattie.
-Ale kochanie, przecież wszystko będzie dobrze. Dlaczego tak nagle się tym martwisz? - sama nie wiem, dlaczego. Z jednej strony na razie jest w porządku. Nagle naszła mnie taka myśl, że przez swoje ogólne zachowanie, mogę po prostu stracić moje słoneczko.
-Jeszcze jedno. Zauważyłaś, że Harry zaczyna traktować mnie jakbym była jego.. Dziewczyną? - spytałam. Mówiłam mu wiele razy, żeby przestał ciągle mnie dotykać w takie miejsca, do których dostęp ma tylko Niall. Nie mówię o zwyczajnych PRZYJACIELSKICH pieszczotach. Mówię o obmacywaniu. To się robi już nieprzyjemne.
-Niee.. - jej wzrok jakby mówił "o czym ty do licha mówisz??!!". - Dlaczego pytasz?
-Obmacuje mnie. - stwierdziłam, tym razem powiedziałam to na głoś - Obrzydliwie mnie obmacuje.
-Jesteś zbyt emocjonalna. - też mi co! Ja? Emocjonalna? To się nawet kupy nie trzyma. Jeśli ja jestem emocjonalna, to ona jest pieprzonym murzynem.
Przewróciłam oczyma.
____________________________________________________________
Kolejna smutna sobota. Kolejna szara londyńska pogoda. Kolejny deszcz. Kolejny senny dzień. Mogłam w ogóle nie wychodzić z łóżka i jak cholerny leniwiec oglądać telewizję wpieprzając chipsy, które bym popiła niskokaloryczną colą.
I kolejna wymiana śliny. Kolejne mokre pocałunki składane na naszych twarzach. Za każdym razem, były one coraz to słodsze. Jego usta po prostu były przyssane do moich.
Powtarzam słowo "kolejny", gdyż to taka rutyna. Smutna rutyna. Angole to nudni ludzie. Ogólnie, cały nas naród, nie mówiąc o Szkotach. Wszyscy w tym kompleksie wysp jesteśmy jak jakieś ponure duchy błąkające się po ulicach. To straszne.
Przechodziliście kiedykolwiek chodnikiem, patrzyliście na przechodniów i zastanawialiście się kim są, co robią, gdzie zmierzają? Bo ja właśnie tak.
Jedni śpieszą się do pracy, bo nie chcą się spóźnić, ale uniknąć kłótni z szefem. Inni po prostu idą do znajomych, na zakupy, imprezy. Ale czy tak naprawdę jest? Może to po prostu pozory. Ciekawe, czy ktokolwiek widząc mnie na ulicy, myśli sobie "hej, ta dziewczyna wygląda jak upiór" lub "chyba farba do włosów wpadła jej do mózgu". Możliwe, że tak jest.
Trochę za wiele się nagadałam. Głupie filozofowanie pt. "Dokąd zmierzamy?" pióra Torres Melington. To byłaby świetna książka. Zarobiłabym grube miliony. Ale po co mi to? Mam miłość swojego życia, i to mi wystarczy.
-Jesteś taka piękna - powiedział pieszcząc moją twarz dłonią. Nasze usta jak zwykle oddzielały milimetry. Czułam jego oddech. Rozchyliłam usta, w które on natychmiast się wpił. Umiał całować. I to świetnie.
-Wspaniale się czuję z tobą. - szepnęłam przerywając pocałunek. Przez połączenie naszych ust, całe ciepło z jego ciała przechodziło na mnie. Oddał mi trochę swojego 36,6.
________________________________________________________________
Umierałam w jego ramionach za każdym razem, gdy mnie dotykał.
Każdego pieprzonego razu.
~ * ~ * ~
Dobrze moje kochane marchewczki !
Fakt, nie było mnie długo, ale tak upierdliwie czekałam na te komentarze. które w końcu się pojawiły :)
Jak dobrze :)
No i dziękuję oczywiście, że wiecznie czekać nie musiałam.
Ja naprawdę chcę mieć poczucie, że jakieś sympatyczne grono to czyta.
Wiele razy mój blog został skrytykowany, bo fabuła głupia i do dupy, że postacie takie i siakie. Płakałam przez to, bo jestem wrażliwa i nie lubię jak ktoś robi ze mnie idiotkę. No ale nieważne, było minęło.
Ja tego bloga zaczęłam pisać.. Boże, chyba dwa lata temu! Ale później dopiero się rozkręciłam x Tak czy siak, dziękuję, że tu jesteście dla mnie.
A ja będę dla was tyle, ile będzie trzeba :)
Jeszcze parę rozdziałów przewiduję, więc jak się skończy to zaktualizuję notki na tym blogu - http://confident-fanfiction.blogspot.com/
Aha, jeszcze mam jedno pytanie, a raczej prośbę do mojej Elci kochanej dziewczyneczki. Chciałabym mieć z Tobą jakiś bliski kontakt.
Masz może słoneczko numer gg albo coś innego, gdzie mogłybyśmy się skontaktować?
+ za równo już od dzisiaj 3 dni, kończę 16 lat omg , równo 22 kwietnia, jestem taka dorosła omg omg hahahahhah jezu, dobra, bo zaraz zfiksuję :)
+ za równo już od dzisiaj 3 dni, kończę 16 lat omg , równo 22 kwietnia, jestem taka dorosła omg omg hahahahhah jezu, dobra, bo zaraz zfiksuję :)
Ale wiecie, jak chcecie ze mną czasem pogawędzić, to zapraszam na moje gg :)
Zawsze znajdę czas, misie <3
15 komentarzy = next !
Tak że dobranoc, miłych snów i kucyków :)